Z niektórymi nie ma się jak dogadać. Nie było absolutnego sensu próbować w jakikolwiek uspokoić wilka. Dla takich wystarczy odwrócić się plecami, aby w zupełności o tobie zapomnieli. Obojętnie odwróciłem głowę od strony wilka, po czym wolnym ruchem ciała wstałem z wilgotnej ziemi. Żadnego wrażenia nie zdobył… doprawdy przeciwnie. Brakowało tego, aby zaczynał opowiadać o swoim życiu. Z niesmakiem dodałem krótkie słowa, po czym oddaliłem się w stronę gęstszego lasu.
- Jest to żywioł życia, nie żadnej tam… ziemi – westchnąłem bez entuzjazmu w zdaniu
***
Ogółem pierwszy dzień w watasze nie był najlepszym… Do prawdy wadera Alfa była sympatyczna, lecz basior, był jednym z tych o których wolałbym zapomnieć. Dalszą drogę przemierzałem na łapach, choć z miłą chęcią oderwałbym się od ziemi. Resztkami sił w dalszym ciągu poszukiwałem jaskini. Właściwie, dalsza droga była mi zbędna. Przechodziłem obok wzgórza, na której widniała wyjątkowo wysoka trawa. Ułożyłem łapę na pierwszym kłębku po czym małym krokiem dołączyłem resztę ciała. Roślina łagodnie opadała pod moją postacią. W końcu stałem praktycznie na środku wyżyny. Usiadłem, owinąłem się ogonami, po czym ułożyłem na ziemi owinięty kłębkami traw. Nie musiałem długo czekać. Sen napadł mnie po kilku minutach. O uszy obijały się jedynie ciche szmery wiatru, oraz buszujących zwierząt.
***
Ranek. Ciepłe, spokojne powietrze przejechało po mojej sierści. Z obojętnym wyrazem twarzy chwilę, po chwili wracałem do życia. W końcu gdy byłem w stanie ujrzeć co się przede mną dzieje, przerzuciłem się na plecy. Wzrok zmienił kierunek na niebo. Było one błękitne, z niewielkimi białymi obłokami. Trafiłem na sprzyjającą mi pogodę. Szybkim ruchem znowu leżałem na brzuchu. Podparłem się łapą po czym lekko rozłożyłem skrzydła. Byłem gotowy aby odlecieć ku niebu, by rozejrzeć się po okolicy. Nagle cichy szmer przeszedł mi przez uszy.
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz