Spałem na drzewie, no może nie dosłownie spałem tylko leżałem z zamkniętymi oczami. Wiał silny zimny wiatr, a z zachodu nadciągały ciemne burzowe chmury. Czyżby dzisiaj miała być ta pierwsza wiosenna burza? Możliwe, w końcu dawno nie padało. Już miałem odpłynąć w krainę słodkich marzeń, gdy usłyszałem trzask łamanych gałązek pod drzewem. Niechętnie otworzyłem jedno oko i spojrzałem w dół. Zobaczyłem Desnę a obok niej małego rudego liska. Zaciekawił mnie ten widok, bo lisy raczej nie kumplują się z wilkami. Zeskoczyłem na ziemię lądując tuż za nimi. Desna skoczyła i obróciła się w powietrzu z najeżoną sierścią. Mały lisek również się obrócił.
- Kim jesteś? - zapytała, rudzielec schował się za jej tylną łapą i nieśmiało wystawiał głowę, wpatrując się we mnie okrągłymi ślepkami.
- Anubis, gamma, dowódca wojowników z Watahy Krwawego Szafiru.- przedstawiłem się.
- Ja jestem Desna, beta, szamanka z tej samej watahy co ty. - powiedziała wilczyca. Wyraźnie jej ulżyło jak dowiedziała się że jesteśmy w tej samej watasze.
- Co tu robi ten lis? - zapytałem prosto z mostu.
- Zgubił mamę i zapuścił się na nasze tereny w jej poszukiwaniu. Tak sądzę, on nie umie mówić po wilczemu, a ja znam tylko podstawy lisiego. - powiedziała z wahaniem wadera. Nie ufała mi (Kto by mi ufał? Pomijając dwie osoby ... ) po za tym znała mnie dopiero od paru sekund. Kto wie co zechcę zrobić z lisem? Może zjeść? Hehe żartuję.
- I teraz mu pomagasz ją odnaleźć? Świetnie! Akurat nie mam nic do roboty, więc wam pomogę! - naprawdę lepsze to od spania. No i lubię przygody.
- Dobra - odpowiedziała biała wadera. Ruszyliśmy z małym, który dreptał blisko Desny. Powoli przemierzaliśmy las, mały zaczął się męczyć więc wilczyca wzięła go na grzbiet.
- Jak on się nazywa? - zapytałem, skoro już podróżujemy razem, to chcę znać jego imię.
- Rico. - odpowiedziała wadera, mały nadstawił uszka na dźwięk swojego imienia, co tylko potwierdziło słowa Desny. W tym czasie nieba nad nami, zasnuło się czarnymi chmurami, a wiatr zaczął szarpać koronami drzew. Mroźne podmuchy zaczęły wiać nam prosto w pyski, zmuszając do zmrużenia oczu. Pogoda dzisiaj była naprawdę pod psem. Na domiar złego las zaczął się kończyć i wyszliśmy na pola. Po ich drugiej stronie widać było ludzkie domy.
- Że niby tu mieszka ten mały?! - użył bym innego określenia niż "mały", ale oboje mogli by się na mnie obrazić.
- Nie, jeszcze bliżej ludzi. - wzruszyła ramionami wilczyca i ruszyła przed siebie. Mogłem zawrócić ... mogłem spokojnie schronić się w swojej jaskini ... ona by sobie poradziła, ale ... nie mogłem się poddać z powodu deszczu. Rezygnować z misji z powodu drobnej trudności. To by się nie zgadzało z moja naturą. Ruszyłem za nimi przez pola. W końcu zrównałem się z nimi, razem przedzieraliśmy się przez pszenicę. W końcu dotarliśmy naprawdę blisko ludzi. Naszych uszu doleciał szczekot psów i gdakanie kur. Zaczął padać deszcz. I to nie miły deszczyk, tylko prawdziwa ulewa! Od lasu dzieliło nas wielkie pole, więc pobiegliśmy do wioski. Przy odrobinie szczęścia wezmą nas za dwa duże psy.
- Tam! - krzyknęła wadera, przekrzykując deszcz. Łapą wskazywała rozwalająca się szopę, o dziurawych drzwiach. Wbiegliśmy do środka. Na szczęście wewnątrz było sucho, okazało się też że są tu różne dziwne ludzkie rzeczy i kilka kotów, które rozbiegły się na nasz widok. Otrzepałem się wzbijając fontannę kropel dookoła siebie. Mokra grzywka opadła mi na oczy. Odgarnąłem ją łapą i wciągnąłem do nosa zapach drewna i czegoś jeszcze. Nad naszymi głowami rozległ się głośny grzmot.
- Chyba tu przeczekamy burzę. - powiedziałem i zacząłem zwiedzać nowe miejsce. Wiatr świszczał między deskami sufitu, jak stado duchów. W szopie były różne skrzynie i pudła, mnóstwo desek i belek oraz na ścianach wisiały narzędzie. W rogu stały opony do traktora, jak również kilka jego części w tym wielka czerwona blacha. Dalej znajdowały się nawozy i beczka z pszenicą. Natknąłem się nawet na stare zielony kalosze. Włożyłem do jednego nos, śmierdziało w środku człowiekiem, potem i dymem. Fuknąłem i czym prędzej odskoczyłem od buta. Zdałem sobie sprawę że robię z siebie idiotę.
<Desna? Tylko nie kończ tej "przygody" za szybko, ok?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz