niedziela, 12 kwietnia 2015
Od Anubisa CD Sashy
Jak zwykle chodziłem po terenach watahy. Dzisiaj byłem nie w humorze, a powód był dość osobisty by nikomu o nim nie mówić. Spojrzałem w chmury, miałem nadzieję że zacznie dzisiaj padać, ale niestety nie zanosiło się na deszcz. Nagle poczułem jak ktoś na mnie wpada. Ktoś o wiele mniejszy ode mnie i drobniejszy, bo nawet się nie zachwiałem. Za to ten "ktoś" odbił się ode mnie i prawie upadł na trawę. Na pierwszy rzut oka zobaczyłem że to cynamonowo - kremowa wadera, wyglądająca bardziej na lisa niż wilka. Za ucho miała wetknięte pióro, które teraz przekrzywiło się na bok. Oczywiście zdenerwowałem się na waderę bo 1 nie znałem jej 2 jestem nie w humorze 3 wpadła na mnie w najmniej odpowiednim momencie.
- Patrz gdzie leziesz do jasnej choler,y! - warknąłem na nią pokazując kły i strosząc sierść.
- Przesuń się, chcę przejść. - odpowiedziała dumnie i obeszła mnie ruszając przed siebie. Jak ona śmie? A z resztą co ona mnie obchodzi ...
- Ksa - mruknąłem do siebie i ruszyłem przed siebie. Nie dane mi było jednak odpocząć i zapomnieć o tej denerwującej małej.
~ Dwie godziny później ~
Siedziałem na rzeką, przyglądając się jak płynie woda. Nagle usłyszałem jak ktoś skacze do wody. Rozbryzg oczywiście mnie ochlapał. Zobaczyłem wynurzającą się z wody pamiętną waderę która na mnie wpadła.
- Ah, to tylko ty. Już myślałem że nie będziesz potrzebować mojej pomocy. - powiedziałem złośliwie.
- A ty to niby kto? Wielki basior? - prychnęła z pogardą w głosie.
- A żebyś wiedziała - przekręciłem jej pogardę w komplement. Wadera warknęła na mnie.
- Jak ja cię tu ... - rozejrzała się dookoła i chwyciła wielka gałąź. Zamierzyła się nią na mnie, ale ja szybko się odsunąłem. Badyl upadł na ziemię i siłą rozpędu wadera poleciała na niego. W tej chwili wszystko się posypało ... Krew, krew, krew ... wadera musiała się skaleczyć. Pech chciał że nie jadłem nic i byłem potwornie głodny. Moje tętno przyśpieszyło, źrenice rozszerzyły się a tęczówki nabrały barwy ostrej czerwieni. Kły wydłużyły się, mimowolnie oblizałem je. Wadera spojrzała na mnie i dostrzegła wlepione w nią wygłodniałe spojrzenie. Wadera nerwowo drgnęła. Zacząłem się zbliżać. Oczywiście w myślach próbowałem siebie powstrzymać, ale głód był silniejszy. Nie wiadomo jak by się to skończyło gdyby nie Moon. Wadera musiała przechadzać się gdzieś w pobliżu i kiedy zobaczyła co się dzieje, natychmiast postanowiła zareagować.
- Anubis! - krzyknęła i uderzyła mnie łapą w pysk. To na chwilę przywróciło mi kontrolę nad swoim ciałem.
- Alfa? O co chodzi? - zapytała zdezorientowana Sasha, nie rozumiejąc dlaczego Moon zareagowała tak gwałtownie. Niestety ja wiedziałem dlaczego ... mam nadzieje że nadal utrzyma to w tajemnicy. Ba! Mam nadzieję że nie wyrzuci mnie z watahy ...
- On. Jest. N i e b e z p i e c z n y ! - powiedziała cedząc słowa. Spojrzała na mnie z ukosa. ~ To nie moja wina! ~ wysłałem jej w myślach. Moje czerwone oczy mówiły jednak co innego ...
<Sasha? Moon?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz