Ktoś za nami szedł. Jeśli bogowie istnieją do właśnie do nich teraz wysyłałem prośbą żeby ten człowiek wziął nas za psy. Jeśli nie istnieją to nich zrobi to ktokolwiek inny!
- Ksa - mruknąłem pod nosem. Dostrzegłem już człowieka. Był blondynem w czerwonej koszuli i niebieskich spodniach. Na nogach miał zielone kalosze, oczywiście ubłocone tym co znajduje się w chlewie dla świń. W dłoni trzymał widły, ale nie patrzył na nas.
- Co to "Ksa"? - zapytała Desna.
- Bardzo popularne japońskie przekleństwo. - odpowiedziałem. Przynajmniej jakoś tak się je wymawia.
- Udawaj psa może się nabierze. - powiedziałem do wadery. Sam poprawiłem sobie grzywkę i zacząłem machać ogonem, jak to kundle zwykły robić na widok człowieka.
- Wyglądamy idiotycznie - odpowiedziała Desna, która również zaczęła machać ogonem. Człowiek podszedł do nas.
- O jakie ładne psy! Aż dziwne że pałętają się pod nogami! Pewnie ktoś je wyrzucił! Ojej, jeszcze słodki szczeniaczek! - zaczął się rozwodzić dwunóg. Idź se ... pomyślałem i chciałem by w jakiś sposób to się spełniło. Nie ... jednak wszystko musiało pójść źle ... pech mnie prześladuje ... Człek wziął na ręce Rica, gwizdnął na nas (co prawie rozerwało mi bębenki w uszach, serio nienawidzę tego dźwięku) i zaczął iść. Chcąc nie chcę poszliśmy za nim. Dlaczego go nie zaatakowałem? Bo 1 On maił wielkie widły 2 Na ulicy zaczęło roić się od ludzi 3 Rico mieszka gdzieś tu. Tak więc dałem się porwać losowi i ruszyłem za człowiekiem.
<Desna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz