wtorek, 3 maja 2016

Ostatni post Moon

Moje drogie wilczki wybaczcie że jestem nei obecna..... mam za dużo na głowie..... po prostu już nie moge...  Anubis... powieżam ci w całości niegdyś moją watahe....  jestem ci niezmiernie wdzięczna że się nią zaopiekowałeś... trafiła w dobre łapy....

Opko:


To już jest rutyna....
Wstać rano... zrobić obchód.... upolować coś do jedzenia... ....
dzięń w dzień to samo...
Ostatnio coraz żadziej widuje kogo kolwiek z watahy...
Podczas tych paru lat... przeżyłam wiele pięknych i niezaomnianych chwil... ale były też te które jak ciernie ranią me serce.... To wszystko mnie przytłacza..... w dodatku... przez ostatnie tygodnie miewam wrażenie ,że... niedługo nadejdzie koniec....  koniec mojej koegzystencji.... przynajmniej mam pewność ze gdyby żeczywiście zbliżał si emój koniec... wataha pozostanie w dobrych łapach...
Obudziłam sie oświcie... nawet ptaki jeszcze spały a słońce było jeszcze za choryzontem. Przeeciągnęłam sie leniwie i powoli wyszłam z jaskini. Pora na obchód. Ruszyłam w stronę jeziora.
Gdy już otarłam do celu usiadłam na skale i wbiłam wzrok w tafle wody....
Po chwili jednak ruszyłam dalej. Truchteem przemiarzałam las.

***

Cały dzień byłam w ruchu. Wieczorem wruciłam do jaskini,..... wycieńczona.....
Położyłam sie na swoim legowisku i zamknęłam oczy....  powoli zaczęłam zasypiać.

***

W środku nocy obudził mnie jakiś głos.... " Moon... proszę obudź się" .....znajomy głos... tylko... czyi ?.... podniosłam łeb i rozejzałam się po jaskini..... Nic...
Wstałam i powoli wyszłam z jaskini.
-Halo? jest tu kto ? - mówiąc to nerwowo się rozglądałam i nasłuchiwałam.
- Kochanie to ja.... Gard..... -Głos dochodził jakby z nikąd.
- Gard?! - Byłam w szoku... może... może to mi sie tylko przesłyszało... ugh...
- Tu jestem...~ -  tym razem głos dochodził z głębi lasu....
- Chyba zgłupiałam... - wyszeptałam do siebie i ruszłam za głosem.
Pędziłam tak szybko ze nawet nei poczułam tego iż ciernie poraniły moje łapy....
- Gard! Daj jakiś znak!Błagam! - krzyczałam dalej biegnąc przed siebie.
- Tutaj jestem ~
Biegłam dalej przed siebie....Coś jednak kazało mi stanąć... i zrobiłam tak...
Stanęłam na jjakiejś polanie... Rozejzałam sie.... ja znam to miejsce...  I to aż za dobrze.... Stałam właśnie na polanie... na której straciłam moją miłość... Do oczu napłynęły mi łzy...
Poczułam zapach krwi...
-Co do...
-Tutaj jestem skarbie~ - zarośla zaczęły się ruszać
-Gard?
W odpowiedzi usłyszałam śmiech... stopniowo zaczął się on zniekrztałcać....
Z zarośli wyłoniła się postać... to był Gard.... Podbiegłam i na wilczy sposób go przytuliłam.
- G-gard... tak bardzo tęskniłam...
- Gard? Jaki Gard? - jego głos był zniekrztałcony.... a wilk powoli zaczął się zmieniać... Miał czarno czerwoną sierść i skrzydła jak smok... a jegooczy były czerwone niczym krew...... to było jak najgorszy koszmar. Odskoczyłam od niego jak popażona.
-K-kim.. - wyszeptałam zdezoriętowana....
- Twoim najgorszym koszmarem.... ałaś sie tutaj zwabić tanią sztuczką.... spodziewałem się barziej rozsądnych poczynań z twojej strony Moon
-Skąd znasz moje imie?!
- To już mniej istotne moja droga...
Wilk rzucił sie na mnei i przygwoździł mnie do ziemi...rubowałam sie uwolnić ale był za silny.. a ja wyczerpana.
-Hah... to było by zbyt banalne zabić cię tak beradną... ale wiesz co ? lubie jak coś idzie szybko i sprawnie..
Nadal czułam ten swąd krwi... jednak nie czułam tylko krwi..... Picallo...Sophie... to ich zapach tu czuje... Nie błagam! Tylko nie oni!
- Hah.. widzę iż już wiesz że nie jesteś moją pierwszą ofiarą... dobrze czujesz... twoje szczeniaki dały się tak samo łatwo podjść jak ty. Żałosne...
Jego słowa uderzyły mnie jak rozpędzone auto... serce na chwile mi stanęło... wściekłoć i smutek mnie ogarnęły.... Zruciłam basiora i rzuciłam się naniego. wgryzłam się w jego szyje ale on... nawet nei zareakował...
- Myślisz ze te kiełki coś mi  zrobią? - Zaczał się śmiać a rana na jego szyi błyskawicznie się zagoiła...
Nie poddam sie... pomszcze mmoje dzieci... za wszelką cene...
Ponownie sie na niego rzuciłam... źle odmierzyłam cios... i chybiłam.
Basior mnie podciął. powalił mnie na ziemie i stanął jedną łapą na mojej głowie...
- Skończmy tę maskaradę... znudziłaś mnie - Warknał i wgryzł się w moją szyję błyskawicznie... Nie zmiażdzył mi krtani... Spojzał na mnie jak na objad... poranił mnie jeszcze tak bym nie mogła wstać... krwawiłam obficie.
Wilk bezinteresownie odszedł ..... rozpłynął sie w cieniu...
Kontem oka zaóważyłam w cieniu 2 sylwetki... moje dzici... martwe... Zaczęłam się powoli czołgać w strone Picallo i Sophie zostawiając krwawą ścieżke za sobą... Gdy już udało mi sie do nich doczołgać położyłam się przy nich... mój pysk był mokry od łez....
-Kocham was.... moje s-skarby -  Wyszeptałam...  Leżąc tak rozmyślałam o wszystkim, równeiż o moich bliskich których straciłam... Mam nadzieję że Anuis zaopiekuje się watachą...
Po paru godzinach życie całkowicie ze mnie uleciało...

~TheEnd~

Jeśli ktoś chce może naisać dalszy ciąg ...
I przepraszam za np. zjedzenie paru liter i błędy ale pisałam na telefonie....
Żegnam was moje mordki ;')

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz