czwartek, 5 maja 2016

Od Disparate CD Poisona

- Nie, ja podziękuję. Teriyaki miała właśnie pokazać mi tereny. - Odparłem na zapytanie zielonego.
- W nocy? - Poison uniósł brew.
- Wolimy noc. - Odparłem szybko i dałem waderze znak by się zbierała. Wstaliśmy i wyszliśmy z groty. Włóczyliśmy się po terenach. Teriyaki mnie oprowadzała. Jej błękitna sierść lśniła w blasku księżyca. Wzbierało się we mnie porządanie. Gdy opowiadała, nie wytrzymałem. Doszliśmy do polanki, na której nawet nie było czuć wilków. Skoczyłem na nią i przygwoździłem do ziemi. Zaskoczona nie zdążyła zareagować. Zniżyłem się i w nią weszłem. Nie wiedziałem czy ma dni płodne, szczerze miałem to gdzieś. Coraz bardziej się w niej zagłębiałem. Gdy doszedłem do końca, ona w tym samym czasie osiągnęła limit. Pisnęła jeszcze głośniej. Wyciągnąłem i ponownie wsadziłem swoje przyrodzenie. W oczach wadery wzebrały się łzy. Usłyszałem rozmowę znajomych wilków, kilka kilometrów dalej. Muszę ją ukryć. Tylko jakby tu... Moje spojrzenie padło na linę, zostawioną przez ludzi. Uśmiechnąłem się szyderczo w stronę wadery. Złapałem ją za skórę na karku i spokojnie przeniosłem ją w głąb lasu. Była odemnie stanowczo mniejsza, co ułatwiało mi zadanie. Zaniosłem ją w ukryty zakamarek lasu, starannie maskując za sobą ślady.
- Disparate, co ty robisz?! - Krzyczała, a ja milczałem. Wypuściłem ją pyska, gdy doszliśmy w miejsce, gdzie na pewno nikt się nie pojawi. Wątpię, żeby uciekła... Na wszelki wypadek... Odplątałem linę od łapy i przywiązałem wilczycę do powalonego drzewa. Leżała, z jedną przednią i jedną tylną łapą przywiązaną do pnia. Skrępowałem jej pysk, w taki sposób, by miała go otwarty, ale nie mogła mówić ani wrzeszczeć. To samo zrobiłem z tułowiem. Po chwili wadera nie miała jak się ruszyć. Zauważyłem że kawałek dalej leży drugi pieniek. Bezpieczeństwa nigdy nie dość. Przeturlałem pieniek bliżej wadery. Sznura było jeszcze dużo, więc związałem jej pozostałe dwie łapy. Poczekałem, aż zacznie orientować się co się dzieje. Zaczęła piszczeć i próbować się wyrwać, świadoma co się zaraz stanie. Uśmiechnąłem się szeroko. Weszłem do wadery i zacząłem całować ją namiętnie. Schodziłem coraz niżej, dotarłem do miejsca intymnego. Chwilę się tym miejscem bawiłem, po czym wziąłem się do rzeczy. Wadera piszczała i jęczała. Próbowała nawet używać mocy, ale tak ją skrępowałem, że nie mogła nic zrobić. Po pięciu próbach, poddała się. Po prostu. Po półgodzinie bzykanie wadery jednak mi się znudziło. Zacząłem myśleć co by tu zrobić. Mój wzrok padł na kawałek sznurka, którego nie wykorzystałem. Odgryzłem go. Teriyaki znowu zaczęła piszczeć. Zacząłem okładać ją z całej siły. Znów się spięła. Zadowolony wróciłem i dalej się bawiłem. Ona jęczała. Wszystko idealnie. Przeniosłem się w górę. Wsadziłem moje gigantyczne jaja w jej pysk.
- No mała. Bierz się do rzeczy. - Rozkazałem. Gdy nic się nie stało, przyłożyłem pazur do jej wrażliwego miejsca. Posłusznie wykonała polecenie. Odwróciłem się. Ona robiła mi dobrze, a ja bawiłem się jej miejscem imtymnym. Znów mi się znudziło... Hm...
- Dobra koniec. - zaśmiałem się szyderczo i wyjąłem moje jaja. Ona stała się moją zabawką, robotem. Wróciłem do sznura i zacząłem ją okładać. W jej oczach wzbierały się łzy, cicho szlochała. Przejechałem pazurem po jej łapie.
-Nie waż się przy mnie płakać. Teraz to ja jestem twoim panem - wycedziłem. Wróciłem do ruchania Teriyaki. Czasami przejeżdżałem pazurem po jej ciele, zostawiając krwawy ślad, gdy zaczynała płakać. Ja jestem jej panem. Tylko ja. Przeniosłem knebel z pyska wadery. Nadal go miała, ale miała już zamkniętą buzię. Zacząłem ją zawzięcie całować w usa. Naciskałem na nią. Sapała. Dla niej nie była to przyjemność, ale dla mnie jak najbardziej. Zacząłem ją ostro ruchać. Sapała, jęczała, piszczała. Z jej pięknych, szarych oczu wypłynęło więcej łez. Przeorałem pazurami jej bok.
- Zamknij się i nie becz, ku*wo. - Ofuknąłem ją. W pewnym momencie zaczęła z nadzieją wpatrywać się w niebo.
Spojrzałem w górę i zaśmiałem się.
- Co, pewnie myślisz że wypuszczę się, jak najdzie świt, co? Próżna nadzieja. - Powiedziałem. - Ale co racja to racja. Teraz jesteś tylko moja. Trzeba cię gdzieś ukryć. Założe się że nikt nawet nie zauważy twojego zniknięcia. - Dodałem. - Poczekaj tu na mnie, kochana. - rozkazałem. Dając jej chwilę wytchnienia, odeszłem poszukać jakiejś pustej, opuszczonej jaskini. Dość szybko ją znalazłem, więc wróciłem do mojej zabawki. Próbowała się wyswowodzić, ciężko dysząc. Sznur otarł się o jej rany. Syknęła, ale dalej próbowała się wyrwać. Podbiegłem do niej.
- Nie uciekniesz odemnie. - warknąłem, przechylając jej głowę do tyłu i przystawiając do szyi pazury. - Jesteś moja.
Zacząłem rozplątywać sznur, równocześnie splatając go w coś rodzaju smyczy. Jedną część przyczepiłem do knebla wadery a drugą trzymałem w pysku. Wciąż miała związane dwie przednie łapy, żeby nie mogła mi uciec. Ale była odplątana od drzewa i jakoś stała. Myślałem że będzie próbować uciekać, ale najwyraźniej była tak wycieńczona, że tylko zwiesiła głowę i chwiała się na łapach. Sprawiała wrażenie jakby zaraz miała upaść.
- Chodź - warknąłem. Nie zareagowała. Pociągnąłem ją, by zmusić do ruszenia się. Zrobiła krok do przodu.
- Głucha jesteś? Teraz ja jestem twoim panem i masz mnie słuchać, jasne?! - Wrzasnąłem na nią.
- Tak... - powiedziała. Zadowolony, pociągnąłem ją ponownie. Ledwo utrzymując się na trzęsących łapach, ruszyła za mną. Co chwilę ciągnąłem ją.
- Przyśpiesz! - Warknąłem. Posłusznie wykonała mój rozkaz. Po chwili znowu zwolniła.
- Nie trać tempa! - Ofuknąłem ją. Pociągnęłem ją z całej siły, mocniej niż wcześniej. Poleciała do przodu i wylądowała tuż pod moimi łapami. Warknąłem głucho, karząc się jej podnieść. Nie ruszyła się. Jej bok silniej krwawił. Skorzystałem z okazji i rozchyliłem tylne łapy. Siłą otworzyłem jej pysk i wyjąłem język.
- Rób, co do ciebie należy. Może dostaniesz śniadanie. - Przeniosłem jej język do mojego członka. Dotknąłem nim czubka. Nic nie zrobiła. Westchnąłem i szarpnąłem ją w górę. Podniosła się, ze spuszczoną głową.
- Co ty sobie myślisz?! Masz mnie słuchać!
- Przepraszam...
Kiwnąłem głową. Coraz bardziej mi się to podobało.
- Idziemy. - Rozkazałem. Posłusznie ruszyła. Doszliśmy do jaskini. Była o nią oparta okrągła skała, idealnie pasująca do zamknięcia jamy.
- Pomóż mi to pchać. - Szarpnąłem za smycz. Teriyako podeszła i zaczęła napierać na skałę. Udało się jej przytoczyć głaz, aż została mała szczelina.
- Wejdź do środka. - Wydałem rozkaz. Niczym wierny piesek wskoczyła z gracją do pułapki. Uśmiechnęłem się i weszłem za nią. Przywiązałem smycz do jakiegoś metalowego kółka, pewnie zostawionego przez ludzi. Wadera stała bez ruchu. Znowu nabrała mnie ochota na figle. Przy okazji poznęcam się i pokaże kto tu rządzi. Jest taka pociągnająca... Obudzi się przynajmniej. Takk... Jestem sadystą. Przygniotłem ją do ziemi. Jej głowa uderzyła o kamień. Zobaczyłem jak jej oczy się zamykają. Spoliczkowałem ją z całej siły, zostawiając na jej policzku krwawy ślad pazurów. Od razu się obudziła. Zadowolony rozłożyłem jej tylne łapy. Położyłem się na nią, przygniatając ją całym ciałem. Musiałem jej pokazać kto tu żądzi.. Gdy poczułem że traci oddech, wstałem.
- Masz mnie słuchać. Rozumiesz? - Pokiwała głową, ciężko sapiąc. - No. Masz być grzeczną dziwką. A teraz morda w kubeł i się nie ruszaj. Jak już to drgaj i ssij lub liż.
Usiadłem na jej brzuchu. Niech wie, ile musi mieć siły. Gdy widziałem że będzie posłuszna, wziąłem się do przyjemności. Zacząłem poruszać się to w tył, to w przód, z zawrotną szybkością. Samica patrzyła na mnie przerażonymi oczami.
- Drgaj, k*.*o. - Warknąłem i znowu ją spoliczkowałem. Posłusznie drgała.
- Nooooo jesteś idealna! - Wymruczałem zadowolony - Ładna, posłuszna, dobra w seksie... Doskonała! A teraz sprawiaj mi przyjemność. - Rozluźniłem się i bardziej rozłożyłem na niej. Robiła wszystko za mnie. Ja tylko leżałem. Hehe... Moja niewolnica nagle przestała. Przywaliłem jej. Na dworze nastał już całkowity świt . A dam jej odpocząć. Będzie lepsza. Sprawdziłem linę i odszedłem. Zasunąłem za sobą głaz, dokładnie sprawdzając czy nie ma żadnej szczeliny. Zablokowałem z dwóch stron jeszcze kamieniami, by skała się nie zsunęła. Zadowolony i spełniony, poszłem zdrzemnąć się w norze.
Przeciągnąłem się i przeciągle ziewnąłem. Po nocnym seksie byłem głodny. Upolowałem sobie młodego jelenia i całego zjadłem. Skórę i kości zaciągnąłem do Teriyaki. Gdy wchodziłem, uśmiechnęłem się szyderczo. W moich oczach zaczaił się błysk. Wadera leżała, nie reagując na nic. Spała? Raczej tak. Cicho podeszłem do niej i nagle przekręciłem. Obudziła się. Zaczerwienionymi oczami, w których widać było smutek i poddanie się, spojrzała przerażona na mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz