- Proszę - Uśmiechnął się. Westchnęłam.
- Dobra... Co tu ukrywać... Pokaże ci...
Od kiedy ustępuję na prośby? A dobra... Wyczarowałam Mgłę. Kaharamis zaczął się dusić. Nie przejęłam się tym zbytnio. Klasyczny efekt uboczny. Odczekałam aż dźwięki duszenia ustaną i sama zaczęłam się zatapiać we własnym czarze. Zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, nie byłam już w jaskini basiora. Wokół panowała ciemność. Kaharamis rozglądał się wokół zaskoczony. Jeszcze bardziej się zdziwił, gdy pojawiłam się obok.
- Teri? - Zapytał niepewnie. Wywróciłam oczami.
- Nie, kto inny.
- Co się z tobą... - Zapytał.
- Tak, wiem. Poznaj drugą mnie. - Fuknęłam. Żeby odwrócić jego uwagę od swojego wyglądu, http://magicznawataha.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/928656/files/blog_iy_4775421_8053554_tr_quazer_5.jpg ,wyszeptałam - Witaj w moim dawnym domu.
- Czyli...?
- Słyszałeś o czymś takim jak Kraina Umarłych lub po prostu Podziemie?
- Możliwe.
- To właśnie w nim jesteśmy. - Odparłam.
- To niedziwię się że miałaś koszmary.
" Nie widziałeś najgorszego" - chciałam na niego wrzasnąć, ale się powstrzymałam. Tartar jest naprawdę straszny, nawet dla mnie. Pełno jęczących dusz, potwory...
- To jeden z urywków mojego życia. - Wzięłam głęboki oddech.
- Jesteś żywym trupem? - Kaharamis zrobił głupią minę.
- Jakoś mi nie jest do śmiechu. Tutaj mam jakiś rok... Może mniej... Tuż po wojnie... - Zaczęłam wodzić szklistymi oczami w poszukiwaniu przeklętego miejsca. Namierzyłam je i ruszyłam w jego stronę. Na ziemi leżał czarny, podrośnięty szczeniak z czerwonymi oczami. Wokół niego była kałuża krwii. Sam wilczek był cały w niej. Stanęłam obok, przyglądając się dawnej sobie. Przeniosłam wzrok dalej. Dorosły wilk leżał martwy, kilka metrów dalej. Dwa demony... Kaharamis stał obok mnie i gapił się w tę scenę... Wtedy usłyszeliśmy kroki... Trzeci wilczy demon, duży, ale nadal szczeniak, szedł od strony mojej matki, rozkładając skrzydła. Potrącił młodsze szczenię. Zatrzymałam łapą Kaharamisa, który chciał się rzucić na demona.
- Jesteśmy duchami. Narobiłbyś sobie tylko kłopotów. Demony teraz mają nad nami przewagę. - Westchnęłam, obserwując dalszą scenę. Ten trzeci demon, był jednym z synów przywódcy. Który był przy okazji i moim ojcem... Mój przyrodni brat. Którego szczerze nienawidziłam i nie przyznawałam się że jego ojciec... Demon kopnął czarną siostrę... To, co czuł ten szczeniak z przeszłości, czułam teraz też ja. By powstrzymać się od krzyku, znowu zaczęłam czarować. Gdy wróciliśmy do naszego świata, ugieły się pode mną łapy. Pierwszy raz przeniosłam kogoś do Podziemia... I pokazałam urywek... Mojego życia...
- Ona popełniła samobójstwo... Moja siostra była wtedy z ojcem... W prawdziwym świecie... Nie w Podziemiu... Ja byłam za mała by jej pomóc...- wyszeptałam
< Kaharamis? No okey, wenus bracus xd >
- Dobra... Co tu ukrywać... Pokaże ci...
Od kiedy ustępuję na prośby? A dobra... Wyczarowałam Mgłę. Kaharamis zaczął się dusić. Nie przejęłam się tym zbytnio. Klasyczny efekt uboczny. Odczekałam aż dźwięki duszenia ustaną i sama zaczęłam się zatapiać we własnym czarze. Zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, nie byłam już w jaskini basiora. Wokół panowała ciemność. Kaharamis rozglądał się wokół zaskoczony. Jeszcze bardziej się zdziwił, gdy pojawiłam się obok.
- Teri? - Zapytał niepewnie. Wywróciłam oczami.
- Nie, kto inny.
- Co się z tobą... - Zapytał.
- Tak, wiem. Poznaj drugą mnie. - Fuknęłam. Żeby odwrócić jego uwagę od swojego wyglądu, http://magicznawataha.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/928656/files/blog_iy_4775421_8053554_tr_quazer_5.jpg ,wyszeptałam - Witaj w moim dawnym domu.
- Czyli...?
- Słyszałeś o czymś takim jak Kraina Umarłych lub po prostu Podziemie?
- Możliwe.
- To właśnie w nim jesteśmy. - Odparłam.
- To niedziwię się że miałaś koszmary.
" Nie widziałeś najgorszego" - chciałam na niego wrzasnąć, ale się powstrzymałam. Tartar jest naprawdę straszny, nawet dla mnie. Pełno jęczących dusz, potwory...
- To jeden z urywków mojego życia. - Wzięłam głęboki oddech.
- Jesteś żywym trupem? - Kaharamis zrobił głupią minę.
- Jakoś mi nie jest do śmiechu. Tutaj mam jakiś rok... Może mniej... Tuż po wojnie... - Zaczęłam wodzić szklistymi oczami w poszukiwaniu przeklętego miejsca. Namierzyłam je i ruszyłam w jego stronę. Na ziemi leżał czarny, podrośnięty szczeniak z czerwonymi oczami. Wokół niego była kałuża krwii. Sam wilczek był cały w niej. Stanęłam obok, przyglądając się dawnej sobie. Przeniosłam wzrok dalej. Dorosły wilk leżał martwy, kilka metrów dalej. Dwa demony... Kaharamis stał obok mnie i gapił się w tę scenę... Wtedy usłyszeliśmy kroki... Trzeci wilczy demon, duży, ale nadal szczeniak, szedł od strony mojej matki, rozkładając skrzydła. Potrącił młodsze szczenię. Zatrzymałam łapą Kaharamisa, który chciał się rzucić na demona.
- Jesteśmy duchami. Narobiłbyś sobie tylko kłopotów. Demony teraz mają nad nami przewagę. - Westchnęłam, obserwując dalszą scenę. Ten trzeci demon, był jednym z synów przywódcy. Który był przy okazji i moim ojcem... Mój przyrodni brat. Którego szczerze nienawidziłam i nie przyznawałam się że jego ojciec... Demon kopnął czarną siostrę... To, co czuł ten szczeniak z przeszłości, czułam teraz też ja. By powstrzymać się od krzyku, znowu zaczęłam czarować. Gdy wróciliśmy do naszego świata, ugieły się pode mną łapy. Pierwszy raz przeniosłam kogoś do Podziemia... I pokazałam urywek... Mojego życia...
- Ona popełniła samobójstwo... Moja siostra była wtedy z ojcem... W prawdziwym świecie... Nie w Podziemiu... Ja byłam za mała by jej pomóc...- wyszeptałam
< Kaharamis? No okey, wenus bracus xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz