Wtuliłam się w futerko braciszka. Popatrzyłam na niego i wróciliśmy do domu.
*Parę dni później*
Wzięłam głęboki wdech, patrząc na latające rodzeństwo. A przynajmniej ich lekcję latania.
- Machaj, machaj! - krzyczała mama z uśmiechem. Opuściłam głowę, smutniejąc. Też bym chciała tak... Zamknąć oczy, poczuć promienie słońca, chwytać wiatr w swoje futro...
Szkoda, że tak nigdy nie będzie...
Popatrzyłam na latającą rodzinę i poszłam w inną stronę. Poszłam nad swoje jeziorko. Zatrzymała mnie czyjaś łapa. Wiedziałam kto to.
- Nat...
- Wiesz... Nadajesz się idealnie na chłopaka jakiejś żywiołowej i radosnej wadery - uśmiechnęłam się z łzami w oczach i wznowiłam kroku.
<Eshe?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz