Nie zawracałam uwagi na to, co robi Anubis. Skupiłam się na walce. Najpierw szybko podbiegłam do jednego z wrogów i zaczęliśmy się gryźć. Walkę z nim zakończyłam mocnym porażeniem prądem. Padł z piskiem od razu. Pobiegłam dalej. Dwa następne wilki także poraziłam, po czym zostawiłam zabicie ich Anubisowi. Sama ruszyłam do ataku na chyba jedyną tam, oprócz mnie, waderę.
Była zwinna. Kiedy chciałam ją ugryźć, z wielką szybkością chwyciła mnie za kark i odepchnęła kilka metrów dalej. Pozbierałam się i znów na nią rzuciłam. Tym razem poraziłam ją. W jednym momencie kawałek jej srebrnego futra zrobił się czarny. Zawyła z bólu, ale się nie poddawała i ze mną walczyła. Zadała mi cios w pysk, a ja powaliłam ją na ziemię. Zaczęłyśmy warczeć. Z zaskoczenia ugryzłam ją w gardło i złamałam jej kark.
- Nie stać was na więcej? – Warknęłam do jakiegoś wrogiego basiora.
- A wiedz, że tak! – Rzucił się na mnie i zaczęła się walka. Znów...
Gryźliśmy się, a kiedy padł, skoczył do mnie kolejny. Jednak ten, brązowy basior był dosyć silny. Zaatakował mnie tak mocno, że wpadliśmy na siebie o zaczęliśmy się turlać z górki, cały czas walcząc. Nie zwracaliśmy uwagi nawet na to, że uderzyliśmy o twardy kamień. Był on dość spory, więc walczyliśmy na nim. Kilka razy poraziłam go prądem, on, wilk ziemi kilka razy chciał mnie zgnieść ziemią, ale nie udało mu się. W końcu wywołałam wielką burzę z piorunami. Deszcz leciał z nieba jak oszalały, mocząc nam futro. Popatrzyłam na ziemię. Razem z kałużami mieszała się nasza krew. Zaczęłam walczyć ostrzej. Nie wiedziałam, co dzieje się z Anubisem. Muszę przyznać, że trochę się o niego martwiłam. Ale on przecież da radę!
Zamyśliłam się tak, a wróg wykorzystał tę chwilę i rzucił się na mnie. Ugryzł mnie w łapę i przygniótł do ziemi. Zawyłam z bólu. Pokazał kły, warcząc. Wiedziałam, że zaraz zaatakuje. Dlatego kopnęłam go w brzuch. To niewiele mu zrobiło. Tylko jęknął, musiało trochę zaboleć. W sekundę już na mnie skoczył i wbił mi kły do gardła. Zaczęłam się dusić. Jednak Resztkami sił spowodowałam coś niesamowitego. Nie wiedziałam, że tak potrafię! Piorun trafił prosto w niego. Mi nic, a nic się nie stało, bo przecież to moja moc! Basior zginął od razu.
I tak leżałam obok niego, martwego. Nie mogłam się ruszyć z wyczerpania. Coraz więcej krwi leciało z mojej rany. Anubis chyba nie wiedział, że tu jestem. Czy to koniec? Mam nadzieję, że nie. W jednej chwili burza zniknęła, a zza chmur wyszło słońce. Kiedy nagle zjawiło się tam dziwne stworzenie. Było jak... Jak bardzo szczupły, kremowy wilk, wielkości niedźwiedzia... Był tak szczupły, że wyglądał jakby był z samych kości. Jego nogi były bardzo długie, a oczy całe czarne, bez uczuć. Zbliżał się do nas. Pewnie padlinożerca. Bałam się bardzo, ale nie miałam wyboru i zaczęłam udawać martwą. Zamknęłam oczy.
Słyszałam jego oddech, a potem to, jak łamie kości martwego basiora i wlecze go gdzieś. Kiedy poszedł, otworzyłam oczy. Po basiorze został tylko szlak krwi. Myślałam, że to już koniec, ale znów go usłyszałam. Jak zbliża się do mnie. Był tuż za mną, a ja nie mogłam nic zrobić, bo byłam poważnie ranna. Znów zamknęłam oczy z nadzieją, że mnie zostawi w spokoju. Nic z tego. Jego kły wbiły się w moją tylną łapę, łamiąc brutalnie moje kości. Zaczął mnie wlec. Z mojego pyska wyrwał się krzyk bólu. Zorientowałam się, co zrobiłam. Otworzyłam oczy i na niego popatrzyłam. Stał, dalej mając w krzywym pysku moją łapę, a jego czarne, jak nicość oczy skierowane były prosto na mnie...
,,To już koniec...’’ – Pomyślałam. - ,, Anubis, proszę, przyjdź... Jesteś mi potrzebny...''
< Anubis? Uratujesz mnie? Bardzo rzadko takie długie opowiadania piszę :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz