Obudziłem się rano, przeciągnąłem i ruszyłem do wyjścia. Kiedy tylko wystawiłem głowę z jaskini oniemiałem. Ktoś WSZĘDZIE poprzyklejał serduszka. Nawet liście były wycięte w ich kształty. Spojrzałem na moją jaskinię - cała była obklejona różowymi serduszkami i różami. Na szczęście ten ktoś miał tyle przyzwoitości by nie wejść do środka. Ruszyłem zdezorientowany w stronę szpitala, chciałem odwiedzić Yǒnggǎn, która leżała w walentynki w szpitalu. Na szczęście było już z nią o wiele lepiej. Sam nienawidzę walentynek - głupie święta z masą idiotycznych serduszek. W oddali zobaczyłem dwa wilki dające sobie prezenty i całujące się. Skrzywiłem się z niesmakiem. Kiedy byłem już blisko lecznicy, jakaś myśl chodziła mi po głowie. No bo...w końcu święto więc wypadało by dać jakiś prezent, a ja nic nie mam. Szedłem zamyślony i nie zauważyłem kiedy zboczyłem z trasy, przez moją nieuwagę wlazłem w krzaki róż. Odskoczyłem czym prędzej, kolce boleśnie mnie pokuły, ale nie było to nic poważnego. A gdyby tak...zerwać kilka róż i dać Yǒnggǎn? W takim przyjacielskim prezencie...nie głupi pomysł. Zerwałem kilka czerwonych i białych róż, były prześliczne. Do tego dołączyłem gałązkę na której liście były w kształcie serduszek. Pobiegłem do lecznicy. Kiedy wszedłem, owiał mnie zapach ziół i lekarstw. Podeszłem do maty na której leżała Yǒnggǎn. Wadera spojrzała na mnie a potem na bukiet.
- Proszę to dla ciebie. - powiedziałem wręczając jej kwiaty. Waderze zaiskrzyły się oczy.
- Dla mnie? Są piękne! Tylko nie mam żadnego wazonu... -zmartwiła się.
- Coś na to poradzimy. - pobiegłem do biura szpitala. Było to pomieszczenie zasłonięte matą, tu siedzieli w przerwach medycy i zielarze. Tu również były leki, karty pacjentów i inne rzeczy. Wazon też się znalazł. Był zielony w przeźroczyste esy-floresy, leżał pusty na dnie kartonu. Nalałem do niego wody i wróciłem do wadery. Włożyłem do niego bukiet i położyłem to obok maty Yǒnggǎn.
- Ja też mam coś dla ciebie. - powiedziała uśmiechnięta wadera, podała mi małe szklane serduszko, w jego środku błyskały malutkie błyskawice. Był cudny.
- Dziękuję! Jest super! Jak tu go zrobiłaś? - zapytałem. Wadera uśmiechnęła się.
- To dobrze że ci się podoba, a jak go zrobiłam to tajemnica zawodowa. - zaśmiała się. Ja też się zaśmiałem. Rozmawialiśmy tak przez cały dzień, kiedy słońce zaczęło zachodzić przyszła Moon.
- No Anubis, musisz już iść! Jeszcze mi pacjentkę zamęczysz! - zaśmiała się. Pożegnałem się z Yǒnggǎn. Byłem szczęśliwy więc na dowidzenia uściskałem waderę. Ta się zdziwiła ale nie skomentowała tego. Szybko wyszedłem. Co mi szczeliło do głowy by przytulać Yǒnggǎn?! Ona jest ładna, miła, fajna i bardzo ją lubię ..., ale to nie może być to! Przecież miłość nie istnieje! To tylko bajeczki dla szczeniąt! Odrzuciłem od siebie myśli, nic nie jadłem i byłem głodny. Jak rozmawiałem z Yǒnggǎn, to czas przestał wręcz istnieć. Po drodze do jaskini, upolowałem kilka królików. Weszłem do domu, kamień z błyskawicami położyłem na półce (takie wcięcie w skale), obok mojego legowiska. Położyłem się i zasnąłem. Kiedy się obudziłem, pogoda zmieniła się diametralnie. Wczoraj cieplutkie słoneczko - dziś chmury i deszcz. Poszłem do lasu i zjadłem szybkie śniadanie (albo raczej wypiłem), potem pobiegłem do Yǒnggǎn. Kiedy wszedłem wadera uśmiechnęła się.
- Mam niespodziankę, szkoda że nie ma ładniejsze pogody. - westchnęła i wstała. Ona może stać! I rany się jej zaleczyły.
- Możesz chodzić! To cudownie! - wykrzyknąłem. Wadera zaśmiała się.
- Jeszcze kilka dni tu spędzę a potem wracam do siebie! Szkoda że leje, bo mogła bym wyjść na krótki spacer, a tak muszę siedzieć w szpitalu. - powiedziała.
- Ech... pogoda do dupy. - powiedziałem. Wadera roześmiała się.
- Co cię tak bawi? - zapytałem.
< Yǒnggǎn?>
Uuuuu, to początek pięknej miłości :3
OdpowiedzUsuń~ Gard
x3 ~ Yǒnggǎn
Usuń