poniedziałek, 4 lipca 2016

Od Kaharamisa CD Disparate 16+

Takiej furii w swoim ciele nigdy chyba nie czułem. Chyba... bo nie pamiętam swojej przeszłości całkowicie. Jak szaleniec szarpałem skórę na jego szyji aż oderwałem spory jej kawałek wraz z mięsem. Bez zbędnych słów wgryzaliśmy się w siebie nawzajem. Jeden z nich już leżał martwy z łap Teri i został tylko on...
Disparate ogłuszył mnie skrzydłami i znów chciał wypełnić mi płuca wodą, lecz tym razem go przewidziałem i już od razu powiększyłem swe rozmiary, po czym rozżarzoną łapą uderzyłem go i poleciał parę metrów dalej. Żar przypalił mu pióra, lecz zanim jeszcze przestałem korzystać z mocy, przygniotłem jedno ze skrzydeł i skupiłem ogień na tej łapie, która wreszcie płonęła tak mocno, że nawet mnie zaczęło parzyć, co się nigdy nie zdarza. Mój wróg wydzierał się jak opętany, ale daremno... By się trochę oszczędzić, zmalałem z powrotem i nim zdołał odkleić wtopione w ziemię skrzydło, jeszcze gorącymi pazurami wydrapałem mu ślepia.
- Ty gnido!!! - wrzasnął na mnie oślepiony.
Odebrałem to zupełnie bez emocji. Postanowiłem spróbować zapanować nad jego umysłem i udało mi się. Kazałem mu więc odsłonić krtań, którą bez najmniejszego zastanowienia wyrwałem, topiąc się w fontannie krwi. Disp jeszcze na chwilę odzyskał przytomność i sapnął kilka razy przez same oskrzela, następnie upadł i już nie wstał. Spojrzałem z góry na jego truchło. Było mi mało.
- Kaharamis... - usłyszałem za plecami głos Teriyaki.
Nie zareagowałem. Uniosłem tylko nagrzaną do czerwoności łapę i zacząłem bić martwego po pysku. Biłem... biłem... i biłem... Wyżłobiłem już dziurę w jego policzku, ale biłem dalej... biłem... biłem...
- Kaharamis, przestań... - Teri podeszła i mnie przytuliła.
A ja nie mogłem przestać... Od tych uderzeń o jego rozorany pysk powoli drętwiała mi łapa, ale nie czułem poza tym nic. Zupełnie pusty w środku w końcu rozbiłem mu czaszkę i mózg razem z krwią rozlał się po gruncie. Bijąc go dalej maczałem palce w nieprzyjemnej w dotyku papce. Teri tego nie wytrzymała i odciągnęła mnie siłą od jego ciała, po czym uderzyła mnie w pysk.
- Błagam cię, przestań! - wykrzyczała przez łzy.
Spojrzałem na nią z początku bez emocji, ale zaraz się ocknąłem, wyszeptałem jej imię przez zaciśnięte gardło i wtuliłem ją w siebie brocząc łzami... Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie przez dobrą godzinę. Obydwoje płakaliśmy, zarówno szczęśliwi jak i zdruzgotani całą tą wielodniową sytuacją.
- Chodźmy do domu... - powiedziałem jej cicho do ucha. - Pójdziemy do mnie... Odpoczniemy...
I ruszyliśmy bez słowa, kulejąc, do mojej jamy. W dwie godziny tam dotarliśmy i położyliśmy się natychmiast obok siebie. Tam pocałowałem ją w głowę na dobranoc i zasnąłem natychmiast...

(Teri?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz