Lekko trąciłam przedmiot nosem, wąchając go. Nie pachniało jak nic, co dotąd czułam. Było po prostu dziwne, inne.
- Niestety, nie mam pojęcia. – powiedziałam po chwili.
Miałam ochotę spróbować, co to, wylać i napić się trochę, ale byłoby to zbyt ryzykowne. Gdyby to była trucizna lub inne groźne dla życia ‘’coś’’? Nie wiedziałam, co możemy robić. Usiadłam na ziemi i zaczęłam myśleć.
Nagle zrobiło się całkiem ciemno. Jednak widziałam w miarę dobrze, by rozejrzeć się dokoła. Dostrzegłam tylko błysk oczu Anubisa, który popatrzył w stronę ognia. Nie było go, coś go zgasiło. Jednak, co to mogło być? My we dwójkę byliśmy zbyt daleko, żeby czymkolwiek to zrobić, a nigdzie nie było szczeliny na świeże powietrze, które mogłoby się tam dostać. Poczułam, że coś dotka mnie w łapę.
Popatrzyłam na Anubisa, ale on stał kawałek ode mnie. Moje serce zaczęło bić szybciej. Co to było? Wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam w dół. Zobaczyłam czarną łapę, ktoś obok mnie stał. Skierowałam tam wzrok. Tuż u mojego boku stał większy ode mnie, czarny wilk. To on zabił moją rodzinę! Jego kły stały się dobrze widoczne, kiedy otworzył pysk. Odwrócił się rzucając na mnie, a także warcząc głośno. Zdążyłam odskoczyć w bok, przy czym wpadłam na Anubisa. Basior zdążył złapać mnie za kark, zanim upadłam. Popatrzyłam na niego jakby mówiąc ,,Dziękuję’’ po czym znów skierowałam wzrok na wroga. Chciał mnie zabić i byłam tego pewna. Jeśli teraz mu się nie uda, wróci za jakiś czas by znów spróbować.
< Anubis? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz