wtorek, 29 września 2015

Od Anubisa - Opo Wojenne

"Słyszałem nieraz pieśni o bitwach i wyobrażałem sobie, słuchając ich, że klęska może być pełna chwały. Ale teraz widzę, że to rzecz straszna, by nie rzec: rozpaczliwa. "
~ J.R.R.Tolkien

Krwotok powoli ustawał, a ślina wadery działała przeciwbólowo. Uśmiechnąłem się cierpko na jej słowa. Ciekawe czy zabiła tego wilka? Wątpię by kilka strzałek powstrzymało go na zawsze, bardziej prawdopodobne, że zbiera siły by zaatakować jeszcze bardziej brutalnie. Ile wilków już straciliśmy? Kto przeżył, a kto zginął? Kto jeszcze odejdzie na tamten świat? Powoli odzyskiwałem siły. Czułem się na tyle dobrze, iż obudził się we mnie zew - zew krwi. Musiałem wracać na pole bitwy! Chwiejnie podniosłem się na łapy. Ciężko wciągnąłem powietrze, przezwyciężając ból. Niestety nie byłem jeszcze na tyle wyleczony by ustać o własnych siłach. Cholera! Mruknąłem w myślach, gdy łapy zadygotały pode mną i zwaliłem się ciężko na ziemię. Jęknąłem z bólu i upokorzenia. Czy kiedykolwiek daruję sobie takie zachowanie? Odpoczynek, kiedy moi przyjaciele umierają za watahę? A ja co? Pieprzony dowódca wyleguje się pod drzewem i udaje że jest niesamowicie ranny, przy okazji wyłączając z walki waderę, która w tym czasie mogła by pomóc innym wilkom. Zamknąłem oczy, chcąc zniknąć z tego świata. Mogłem to przewidzieć, ale nie. Jak zwykle musiałem postawić na swoim. Na szczeniackim przekonaniu, że mam rację, jakbym znał się choć odrobinę na medycynie.
- Anubis, wszystko w porządku? - usłyszałem zatroskany głos Scarlet, przez który poczułem się jeszcze gorzej. Ona naprawdę się o mnie martwiła. Ratowała mnie, choć przeznaczone było mi umrzeć. Z pewnością odbije się to na przyszłości, nie jestem jednak prorokiem by przewidzieć w jaki sposób. Oszukiwanie śmierci to jeden z niewybaczalnych błędów. Nie można oszukać tej potęgi. Jeśli jest mi więc dane umrzeć, umrę niezależnie od tego co zrobi wadera. Jeśli jednak bogowie zechcą bym nadal żył ... z pewnością przeżyję bez pomocy, kogoś kto przyda się gdzie indziej. Nie jestem pępkiem świata.
- Tak, Scarlet, wszystko w porządku. - powiedziałem, nadal nie otwierając oczu. Wziąłem głębszy wdech i odważyłem się rozchylić powieki i spojrzeć w oczy wadery. - Scarlet musisz wracać do walki. Naprawdę poradzę już sobie sam, a ty możesz ocalić jeszcze sporo wilków. - powiedziałem, patrząc się z niemą prośbą w waderę. Scarlet westchnęła, niepewna co powinna zrobić. Wiedziałem, że podświadomie wie iż mam rację, jednak opuszczenie mnie było by dość ... chamskim czynem, nawet jeśli ją o to prosiłem. Biła się więc z myślami - własne odczucia czy rozum? Ja też kilka razy przechodziłem podobną walkę. Nie jest to coś przyjemnego. Ma się uczucie, jakby każde wyjście było złe, ale nie ma trzeciej opcji. Musisz wybierać, wiedząc, że cokolwiek wybierzesz i tak postąpisz źle. Bijesz się z myślami, próbując oszacować co będzie lepsze. Nie ma idealnego rozwiązania, po prostu musisz wybrać mniejsze zło.
- Scar, idź. - powiedziałem. Wadera popatrzyła się na mnie, nadal niepewnie. Byłem pewny, iż myśli, że jeśli zostawi mnie tu samego to skaże mnie na pewną śmierć. Ja jednak czułem, że potrafię o siebie zadbać. Siły wracały powoli, ale jednak wracały. Rany nie krwawiły, a ból słabł.
- Scarlet! Jako gamma i dowódca rozkazuję ci iść walczyć! - warknąłem, wiedząc że nie ma innej rady. Wadera westchnęła i słabo odpowiedziała, po czym odeszła. Odetchnąłem, zbierając się na kolejną próbę wstania z ziemi. Tym razem nie mogę nawalić.

CDN

4 komentarze: