Właśnie delektowałem się upolowanym przeze mnie jeleniem, jednak jakiś
chamski wilk wyszedł z krzaków i zakłócił mi spokój. Gdy się bliżej
przyjrzałem owej chamskiej istocie, stwierdziłem iż to była wadera.
Samica wbiła we mnie wzrok.
- Czego? - warknąłem.
- To był mój jeleń. - oznajmiła wadera.
- Pfff! Najwidoczniej jest mój, skoro poluje lepiej od ciebie i to ja go teraz jem. - zaśmiałem się.
- Obawiam się kolego, że z łatwością pobiłabym cię w czymkolwiek zechcesz. - zaśmiała się chamsko.
- Mylisz się, moja droga. - uśmiechnąłem się pod nosem. Ta już miała
rzucić coś złośliwego w odpowiedzi, jednak nagle coś jej się
przypomniało. Albo zmieniła zdanie i pomyślała, że jestem lepszy.
- Należysz do watahy krwawego szafiru? - spytała podejrzliwie.
- Phi! Jestem wolny, nie potrzebuje jakiegoś więzienia. - warknąłem. Wadera przewróciła oczami.
- Wataha to nie jest więzienie, tylko zgromadzenie wilków, żeby te
pomagały sobie nawzajem i nie cierpiały na nudę i samotność. -
wytłumaczyła wadera. Zastanowiłem się nad tymi słowami.
- Aha? - mruknąłem podejrzliwie. Napewno określenie "wataha" to jakieś
inne słowo znaczące uwięzienie. Chociaż... W każdej chwili można uciec,
co nie?
- Jak chcesz, możesz dołączyć. - wzruszyła ramionami wadera. - A jeśli
nie, to w tej chwili wypad z naszych terenów. - powiedziała
ostrzegawczym tonem.
- Dołącze. - jęknąłem. Nie wiem czy to byłą dobra decyzja, ale jak coś to zwieje.
<Jakaś wadera?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz