Z przerażeniem patrzyłam na przewracające się drzewo i Poisona
znikającego pod lawiną gałęzi. Widząc, że upada, nie zastanawiałam się
ani chwili dłużej. W trakcie dość ryzykownego skoku utworzyłam
psychobarierę w kształcie połowy kuli, która otoczyła mnie i zielonego
basiora. Potężny pień dębu w pierwszym uderzeniu wgniótł ochronne pole
nieco głębiej w ziemię, jednak po chwili zsunął się i opadł na pełne
gałęzi podłoże. Wciąż pod osłoną psychobariery odciągnęłam
nieprzytomnego Poisona w dość bezpieczne miejsce. Nie miałam pojęcia,
jak należy się zachować, kiedy wilk mdleje, więc po prostu wzięłam do
łap trochę śniegu i rzuciłam nim w twarz basiorowi. Zakaszlał i otworzył
oczy.
- Co się dzieje? - zapytał zdezorientowany.
- Nic godnego uwagi - odparłam. - Czyli musimy odnaleźć ciało Scarlet, tak?
- Co? Ach, tak. Mówiłaś, że nie ma grobu, więc może dlatego widzieliśmy jej ducha.
- W takim razie nie traćmy czasu. Podobno zginęła, spadając z urwiska. Proponuję, abyśmy zaczęli poszukiwania od takich miejsc.
- A więc prowadź - odparł Poison i ruszyliśmy w drogę. Wpierw
postanowiliśmy odwiedzić tereny, na których rozegrała się bitwa z
Basiorem Cienia. Było to około pół godziny marszu od miejsca, w którym
spotkaliśmy Scarlet. Deszcz padał przez cały czas, toteż wkrótce
przemokły nam futra. Ociekający wodą wyszliśmy po kilkunastu minutach z
lasu, a naszym oczom ukazała się ogromna łąka zasypana śniegiem,
poprzecinana gdzieniegdzie strumieniami i kępami drzew. Przed oczami
stanęły mi fragmenty bitwy - walka z tygrysem, osaczenie przez smoka i
żyrafę, spotkanie z olbrzymim ślimakiem i ratowanie saren... A także
rozmowa ze Scarlet i potyczka z wilkiem posiadającym miecz. To dzięki
niemu pod okiem mam dość widoczną bliznę... Wracając do poszukiwań -
poprowadziłam Poisona w stronę jednej z kilku występującej w tej okolicy
skarp bądź urwisk. Kiedy stanęliśmy na szczycie, pochyliliśmy głowy i
spojrzeliśmy w dół.
<Poison? Wybacz, że tak długo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz