Upadek Yǒnggǎn był nawet zabawny. Myślałem że mnie nabiera mówiąc że coś ją ugryzło.
- Ty... – mówiła – Ty tego nie widziałeś?
- Nie widziałem tam nic nadzwyczajnego. – odpowiedziałem, bo tak było w istocie. Czyżby Yǒnggǎn nie chciała się przyznać do upadku? A może rzeczywiście coś tam było? W końcu skoro się tak upiera ...
- Na dobra, a jak to wyglądało? - zapytałem kpiącym tonem. Wadera spojrzała na mnie spodełba.
- Czarne, rybie z masą małych ostrych zębów jak szpilki. - powiedziała. Parsknąłem.
- Widziałaś rybę z zębami? I to niby takie straszne? - powiedziałem. Wadera była chyba zła że jej nie wierzę. Przewróciłem oczami i jeszcze raz włożyłem głowę do wody. Nic, nie widziałem żadnego stworzenia - sama woda i dno. O co ta cała afera?! Wyjąłem łeb z wody.
- Nic tam nie ma Yǒnggǎn! - powiedziałem - Chcesz mnie nabrać?! - warknąłem węsząc podstęp.
- Nie! To coś jest złe i ty tego nie widzisz! - obruszyła się dotknięta moim niedowierzaniem. Woda skapywała z mojej grzywki na pysk, kark i szyję, a z nich na ziemię. Otrzepałem się, ochlapując waderę.
- Udowodnij. - powiedziałem i usiadłem na ziemi. Popatrzyłem oczekująco w jej oczy.
<Yǒnggǎn?>
Ps. Sorki że nie wstawiam opek wcześniej ale komp mi się rozwalił ..... :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz