Chodziłam po watasze chodząc z jednego końca watahy w drugi. Chodziłam tak bo od dawna nie widziałam Toro a dzieci już dorosły i same miały swoje zajęcia. W głębi serca miałam nadzieję, że go gdzieś spotkam więc też to był tak powód. Błąkając się tak zobaczyłam wilka. Nie wiem dlaczego pomyślałam, że jest to Toro ale gdy chciałam już powiedzieć '' Witaj w domu'' basior się odwrócił i było to ktoś kogo wcześniej nie znałam. Był to biało- czarny wilk jego sylwetka była zgrabna a oczy miał w innych kolorach. Jego skrzydła były śnieżno białe.
- Kim jesteś? -zapytał się uśmiechając do mnie
- Ja przepraszam nie chciałam ci przeszkodzić i jestem Mizu a ty?
- Ja jestem Frihet co tutaj robisz?
- Chodzę z jednego końca watahy do drugiego.-Nie chciałam mu powiedzieć dlaczego tak robię więc próbowałam się zachowywać tak jak na co dzień.
- I jeszcze raz przepraszam, że przeszkodziłam
<Frihet?>
czwartek, 30 kwietnia 2015
Od Anubisa CD Luny
Kiedy wadera powiedziała mi że Moon jest jej siostrą, to omal nie padłem z wrażenia. Powstrzymałem się jednak przed pokazaniem, jak bardzo mnie tym zaskoczyła. W dodatku ona może nie mówić prawdy ... Jak dla mnie wygląda dość podejrzanie.
- Ona nie chce byś tu się kręciła, ponieważ jesteś niebezpieczna. - powiedziałem, mój ogon lekko drgnął, a sierść podniosła się o milka milimetrów. Skoro ona jest niebezpieczna, to skąd mam wiedzieć czy czasem nie chce stępić mojej czujności przed atakiem?
- Przykro mi to słyszeć ... - powiedziała, ale nie widziałem w jej postawie ani krzty żalu. Za to w jej oczach czaiły się iskierki gniewu, które z łatwością dostrzegłem. Warknąłem, nie przybierając jednak postawy bojowej - jeszcze nie czas.
- Chcesz mnie stąd przegonić? Masz pojęcie kim jestem i co potrafię?! - parsknęła wadera, na jej pysku pojawił się złośliwy uśmiech pełen satysfakcji.
- Jesteś porąbana. I wiesz co? Ty też nie wiesz kim ja jestem i co potrafię. - powiedziałem odwzajemniając uśmiech. Czasem naprawdę potrafię napawać się bólem innych. Moje oczy wyrażały zimne rozbawienie, kiedy z tarłem uśmieszek na pysku Luny. Jeśli wadera zmusi mnie do walki, będę się bronił. Nie muszę jej przecież zabijać ... nie tak od razu. Luna machnęła nerwowo ogonem.
- Sam tego chciałeś. - mruknęła pod nosem. Przygotowałem się na atak. Kimkolwiek była, i tak najpewniej to ja miałem przewagę. Oj, jeszcze się ona zdziwi.
<Luna?>
- Ona nie chce byś tu się kręciła, ponieważ jesteś niebezpieczna. - powiedziałem, mój ogon lekko drgnął, a sierść podniosła się o milka milimetrów. Skoro ona jest niebezpieczna, to skąd mam wiedzieć czy czasem nie chce stępić mojej czujności przed atakiem?
- Przykro mi to słyszeć ... - powiedziała, ale nie widziałem w jej postawie ani krzty żalu. Za to w jej oczach czaiły się iskierki gniewu, które z łatwością dostrzegłem. Warknąłem, nie przybierając jednak postawy bojowej - jeszcze nie czas.
- Chcesz mnie stąd przegonić? Masz pojęcie kim jestem i co potrafię?! - parsknęła wadera, na jej pysku pojawił się złośliwy uśmiech pełen satysfakcji.
- Jesteś porąbana. I wiesz co? Ty też nie wiesz kim ja jestem i co potrafię. - powiedziałem odwzajemniając uśmiech. Czasem naprawdę potrafię napawać się bólem innych. Moje oczy wyrażały zimne rozbawienie, kiedy z tarłem uśmieszek na pysku Luny. Jeśli wadera zmusi mnie do walki, będę się bronił. Nie muszę jej przecież zabijać ... nie tak od razu. Luna machnęła nerwowo ogonem.
- Sam tego chciałeś. - mruknęła pod nosem. Przygotowałem się na atak. Kimkolwiek była, i tak najpewniej to ja miałem przewagę. Oj, jeszcze się ona zdziwi.
<Luna?>
środa, 29 kwietnia 2015
Od Luny CD Anubisa
Wilk był zaskoczony .
- Poco tu przyszłaś ?
- Pogadać
- A o czym ?
- O... Moon
- ...
- Widzisz to moja siostra a ja chcę wiedzieć czemu nie chce żebym przebywała blisko jej watahy...Czy mógł byś mi to wytłumaczyć ?
<Anubis? Jak zareagujesz na moje pytanie?o,o >
- Poco tu przyszłaś ?
- Pogadać
- A o czym ?
- O... Moon
- ...
- Widzisz to moja siostra a ja chcę wiedzieć czemu nie chce żebym przebywała blisko jej watahy...Czy mógł byś mi to wytłumaczyć ?
<Anubis? Jak zareagujesz na moje pytanie?o,o >
Od Desny C.D Elektro
Wreszcie go znależliśmy. Powiedzialam Ithiru ( bo tak miał na imię )
gdzie się z Elektro rozdzieliliśmy i zaprowadził mnie tam . Nastepnie
podązylismy w głąb jaskini ...
Teraz stał na przeciwko nas . Byłam szczęśliwa że go znalazłam , on zreszta też.
- wiesz że jesteś w tej jaskini już dobre 2 godziny ? heh...
- s-serio ? w tych ciemnościach stracziłem poczycie czasu O.O
- najwarzniejsze że się znalazłeś.-Uśmiechnęłam sie po czym dodałam .
-Kiedy tu byłeś ja przypadkiem znalazłam miejsce którego szukaliśmy. Ithiru jest właścicielem terenu oraz tajemniczym gosciem od listów ^^
- znam Ithiru , ale nie wiedziałem że to on...
- znacie się ?
- tak , kiedyś go spotkałem jak był u alfy .
- no proszę... dobra! w każdym razie Ithiru zgodził się przyjąć cię pod swój dach.
Elektro się trochę zdiwił.
- mówiąc dach , mam na myśli serio dach . Ithiru nie ma jaskini tylko mieszka w wielkiej świątyni... jest serio ogromna !!!
- znajdzie się tam dla ciebie miejsce. Oczywiście licze na pomoc z twojej strony w utrzymaniu porządku...
- Elektro ! powinies się zgodzić....mogłabym cię tam często odwiedzać i okolica tez jest tu pięna ... pozatym jest napewno bezpieczniej niz na drzewie -^.^-
- więc jak będzie ? Jeśłi się zdecydujesz , wstąpimy do mnie . Oprowadzę cię a Panienka Desna przygotuję herbatę.
< Elektro ? ^^ mam teraz duzo fajnych pomysłów na to jak się potoczy ta historia więc odpisój szybko !! xd >
Teraz stał na przeciwko nas . Byłam szczęśliwa że go znalazłam , on zreszta też.
- wiesz że jesteś w tej jaskini już dobre 2 godziny ? heh...
- s-serio ? w tych ciemnościach stracziłem poczycie czasu O.O
- najwarzniejsze że się znalazłeś.-Uśmiechnęłam sie po czym dodałam .
-Kiedy tu byłeś ja przypadkiem znalazłam miejsce którego szukaliśmy. Ithiru jest właścicielem terenu oraz tajemniczym gosciem od listów ^^
- znam Ithiru , ale nie wiedziałem że to on...
- znacie się ?
- tak , kiedyś go spotkałem jak był u alfy .
- no proszę... dobra! w każdym razie Ithiru zgodził się przyjąć cię pod swój dach.
Elektro się trochę zdiwił.
- mówiąc dach , mam na myśli serio dach . Ithiru nie ma jaskini tylko mieszka w wielkiej świątyni... jest serio ogromna !!!
- znajdzie się tam dla ciebie miejsce. Oczywiście licze na pomoc z twojej strony w utrzymaniu porządku...
- Elektro ! powinies się zgodzić....mogłabym cię tam często odwiedzać i okolica tez jest tu pięna ... pozatym jest napewno bezpieczniej niz na drzewie -^.^-
- więc jak będzie ? Jeśłi się zdecydujesz , wstąpimy do mnie . Oprowadzę cię a Panienka Desna przygotuję herbatę.
< Elektro ? ^^ mam teraz duzo fajnych pomysłów na to jak się potoczy ta historia więc odpisój szybko !! xd >
Od Frihet'a CD Anubisa
Z niektórymi nie ma się jak dogadać. Nie było absolutnego sensu próbować w jakikolwiek uspokoić wilka. Dla takich wystarczy odwrócić się plecami, aby w zupełności o tobie zapomnieli. Obojętnie odwróciłem głowę od strony wilka, po czym wolnym ruchem ciała wstałem z wilgotnej ziemi. Żadnego wrażenia nie zdobył… doprawdy przeciwnie. Brakowało tego, aby zaczynał opowiadać o swoim życiu. Z niesmakiem dodałem krótkie słowa, po czym oddaliłem się w stronę gęstszego lasu.
- Jest to żywioł życia, nie żadnej tam… ziemi – westchnąłem bez entuzjazmu w zdaniu
***
Ogółem pierwszy dzień w watasze nie był najlepszym… Do prawdy wadera Alfa była sympatyczna, lecz basior, był jednym z tych o których wolałbym zapomnieć. Dalszą drogę przemierzałem na łapach, choć z miłą chęcią oderwałbym się od ziemi. Resztkami sił w dalszym ciągu poszukiwałem jaskini. Właściwie, dalsza droga była mi zbędna. Przechodziłem obok wzgórza, na której widniała wyjątkowo wysoka trawa. Ułożyłem łapę na pierwszym kłębku po czym małym krokiem dołączyłem resztę ciała. Roślina łagodnie opadała pod moją postacią. W końcu stałem praktycznie na środku wyżyny. Usiadłem, owinąłem się ogonami, po czym ułożyłem na ziemi owinięty kłębkami traw. Nie musiałem długo czekać. Sen napadł mnie po kilku minutach. O uszy obijały się jedynie ciche szmery wiatru, oraz buszujących zwierząt.
***
Ranek. Ciepłe, spokojne powietrze przejechało po mojej sierści. Z obojętnym wyrazem twarzy chwilę, po chwili wracałem do życia. W końcu gdy byłem w stanie ujrzeć co się przede mną dzieje, przerzuciłem się na plecy. Wzrok zmienił kierunek na niebo. Było one błękitne, z niewielkimi białymi obłokami. Trafiłem na sprzyjającą mi pogodę. Szybkim ruchem znowu leżałem na brzuchu. Podparłem się łapą po czym lekko rozłożyłem skrzydła. Byłem gotowy aby odlecieć ku niebu, by rozejrzeć się po okolicy. Nagle cichy szmer przeszedł mi przez uszy.
< Ktoś? >
- Jest to żywioł życia, nie żadnej tam… ziemi – westchnąłem bez entuzjazmu w zdaniu
***
Ogółem pierwszy dzień w watasze nie był najlepszym… Do prawdy wadera Alfa była sympatyczna, lecz basior, był jednym z tych o których wolałbym zapomnieć. Dalszą drogę przemierzałem na łapach, choć z miłą chęcią oderwałbym się od ziemi. Resztkami sił w dalszym ciągu poszukiwałem jaskini. Właściwie, dalsza droga była mi zbędna. Przechodziłem obok wzgórza, na której widniała wyjątkowo wysoka trawa. Ułożyłem łapę na pierwszym kłębku po czym małym krokiem dołączyłem resztę ciała. Roślina łagodnie opadała pod moją postacią. W końcu stałem praktycznie na środku wyżyny. Usiadłem, owinąłem się ogonami, po czym ułożyłem na ziemi owinięty kłębkami traw. Nie musiałem długo czekać. Sen napadł mnie po kilku minutach. O uszy obijały się jedynie ciche szmery wiatru, oraz buszujących zwierząt.
***
Ranek. Ciepłe, spokojne powietrze przejechało po mojej sierści. Z obojętnym wyrazem twarzy chwilę, po chwili wracałem do życia. W końcu gdy byłem w stanie ujrzeć co się przede mną dzieje, przerzuciłem się na plecy. Wzrok zmienił kierunek na niebo. Było one błękitne, z niewielkimi białymi obłokami. Trafiłem na sprzyjającą mi pogodę. Szybkim ruchem znowu leżałem na brzuchu. Podparłem się łapą po czym lekko rozłożyłem skrzydła. Byłem gotowy aby odlecieć ku niebu, by rozejrzeć się po okolicy. Nagle cichy szmer przeszedł mi przez uszy.
< Ktoś? >
wtorek, 28 kwietnia 2015
Od Elektro CD Desny
Zacząłem wracać czułem że jestem tu sam...
Powoli szedłem wzdłuż tunelu . W pewnym momencie usłyszałem za sobą ryk i widziałem cień . Prawdopodobnie smoka. Przyśpieszyłem . Po chwili znalazłem się w jakiejś bibliotece ...
- Co to za miejsce...
Po cichu przemieszczałem się po korytarzach i pomiędzy pułkami .
Usłyszałem kroki więc schowałem się za jedną z półek . Przecież to mógł być człowiek .
Ale po chwili zobaczyłem Desnę i Ithiru ulżyło mi bo znalazłem Desnę ...
<Desna? brak weny :c>
Powoli szedłem wzdłuż tunelu . W pewnym momencie usłyszałem za sobą ryk i widziałem cień . Prawdopodobnie smoka. Przyśpieszyłem . Po chwili znalazłem się w jakiejś bibliotece ...
- Co to za miejsce...
Po cichu przemieszczałem się po korytarzach i pomiędzy pułkami .
Usłyszałem kroki więc schowałem się za jedną z półek . Przecież to mógł być człowiek .
Ale po chwili zobaczyłem Desnę i Ithiru ulżyło mi bo znalazłem Desnę ...
<Desna? brak weny :c>
Uwaga!
Drogie wilczki chciała bym zapytać kto nadal chce należeć do watahy , proszę pisać w komentarzach kto chce zostać a kro nie niech nic nie pisze... To ważne i dziękuję za uwagę ;3
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Od Anubisa CD Friheta
Trzymałem w łapie zieloną łodyżką krzaka.
- Obudziłeś mnie by pokazać mi kawałek roślinki? - zapytałem ze zdziwieniem. Doprawdy ważny powód ... W dodatku poczułem niechęć do basiora. Wychowywałem się w klanie ziemi, gdzie próbowali nauczyć mnie władać roślinami. Zostałem wyrzucony za to że byłem wilkiem cienia ... no i za morderstwo. Nawet rodzina się mnie wyrzekła ... Nie darzę zaufaniem nikogo z żywiołem ziemi.
- A co, nie lubisz roślin? - zapytał ni to zdziwiony, ni to zmartwiony. Widać było że coś kręci. Uniosłem jedną brew.
- Gdybym nie lubił roślin, to czy siedział bym na drzewie? - spytałem.
- To nie jest odpowiedź. - powiedział Frihet patrząc na mnie. Westchnąłem.
- Nie nienawidzę roślin, ani ich jakoś specjalnie nie lubię. Jestem wobec nich neutralny. - odpowiedziałem zrezygnowany. Co to przesłuchanie jakieś?! Oby mi nerwy nie puściły ...
<Frihet?>
- Obudziłeś mnie by pokazać mi kawałek roślinki? - zapytałem ze zdziwieniem. Doprawdy ważny powód ... W dodatku poczułem niechęć do basiora. Wychowywałem się w klanie ziemi, gdzie próbowali nauczyć mnie władać roślinami. Zostałem wyrzucony za to że byłem wilkiem cienia ... no i za morderstwo. Nawet rodzina się mnie wyrzekła ... Nie darzę zaufaniem nikogo z żywiołem ziemi.
- A co, nie lubisz roślin? - zapytał ni to zdziwiony, ni to zmartwiony. Widać było że coś kręci. Uniosłem jedną brew.
- Gdybym nie lubił roślin, to czy siedział bym na drzewie? - spytałem.
- To nie jest odpowiedź. - powiedział Frihet patrząc na mnie. Westchnąłem.
- Nie nienawidzę roślin, ani ich jakoś specjalnie nie lubię. Jestem wobec nich neutralny. - odpowiedziałem zrezygnowany. Co to przesłuchanie jakieś?! Oby mi nerwy nie puściły ...
<Frihet?>
Od Anubisa CD Desny
Wadera miała coś powiedzieć, ale ziemią wstrząsnął głośny wybuch. Aż podskoczyłem z zaskoczenia.
- Co to do choler,y było?! - warknąłem i wyjrzałem na zewnątrz.
- Ostrożnie! - upomniała mnie Desna, tuląc małego Rica.
- Tak, jasne. - odpowiedziałem. Z pozoru na zewnątrz nie było widać nic nowego. Może to fałszywy alarm i nic nam nie zagraża? Przeczucie mówiło mi jednak że coś jest nie tak ...
- Chodźmy. Nie chcę tu być ani chwili dłużej! - warknąłem wyciągając zdezorientowaną Desnę z szopy, za kark.
- Ał! Przestań! - krzyknęła i uderzyła mnie łapą w pysk. Wypuściłem ją, a ta wstała gotowa zrobić mi wykład na temat etykiety. Nagle usłyszeliśmy głośny huk i szopa w której siedzieliśmy wybuchła, wyrzucając w powietrze masę odłamków.
- Kryj się! - krzyknąłem i zacząłem biec, Desna z Ricem byli tuż za mną. Zdążyliśmy wskoczyć za stertę desek, nim na ziemię zaczęły spadać odłamki szopy. Dostałem jednym w głowę. Poleciała krew, a ja syknąłem z bólu. Dotknąłem tego miejsca i przyjrzałem się krwi na mojej łapie. Dlaczego nie czuje TEGO na widok mojej posoki? Ta myśl uderzyła mnie teraz niczym bat. Dlaczego mogę krzywdzić innych, a siebie nie?
- Anubis o czy myślisz? - spytała Desna.
- O niczym ... - odpowiedziałem, czując że nie ma wyjścia jak tylko ją okłamać.
- Daj opatrzę ci głowę. - powiedziała.
- Okey. - zgodziłem się.
<Desna?>
Od Anubisa CD Yǒnggǎn
Wadera weszła do wody by udowodnić mi że to "coś" nie jest wymysłem jej wyobraźni. Czekałem na brzegu aż wróci i przyzna że to tylko głupi żart. Jednak Yǒnggǎn nie wynurzała się ... policzyłem minuty. Normalny wilk nie mógł by tyle siedzieć pod wodą! A ona z tego co wiem nie umie oddychać pod wodą! Przestraszony wstałem i nagle do mojego nosa dostała się nikła woń krwi. Krwi Yǒnggǎn ... Gdybym nie był tak wystraszony, to pewnie wytykał bym sobie że moje tętno przyśpieszyło a oczy nabrały szkarłatnego połysku. Na krew mojej przyjaciółki, której bym w życiu nie ugryzł! Warknąłem sfrustrowany, nie wiedząc co robić. Jasne że umiem pływać ... tylko ten stwór musi być prawdziwy, a skoro tak to nie wiadomo co zrobił z Yǒn! Nagle usłyszałem wycie dochodzące z prawej strony. Poznałem głos Yǒnggǎn wołający ratunku. Zawyłem w odpowiedzi. Miałem nadzieję że mnie usłyszy i nie pomyśli sobie że ją porzuciłem. Droga do miejsca dźwięku wiodła przez wodę ... Już miałem wejść gdy sobie o czymś przypomniałem. Odbiegłem od wody i wskoczyłem w cień. Pojawiłem się w lecznicy, Moon odskoczyła zdziwiona. Ja porwałem w zęby rulon bandażu.
- Nagła sprawa! - wyjaśniłem i zniknąłem z powrotem pojawiając się nad brzegiem wody. Wskoczyłem do jeziora i zanurkowałem szukając Yǒnggǎn. Nie widziałem jej, lecz doskonale czułem ścieżkę krwi. Popłynąłem za nią. W płucach powoli zaczynało brakować mi powietrza. Gdzie ty jesteś?! - powtarzałem sobie cały czas w myślach, zaciskając szczęki na bandażu. Trop doprowadził mnie do czarnej groty, znajdującej się w skale. Licząc że znajdę tam waderę, wpłynąłem tam. Tunel był ciemny i wyłożony wodorostami, które ocierały się o mnie przyprawiając o gęsią skórkę. W końcu tunel zaczął biec ku górze i po chwili wypłynąłem na powierzchnię. Wypluwając bandaż, nabrałem potężny chałst powietrza. Zaraz jednak pożałowałem mojej nieostrożności. Powietrze w jaskini było przepełnione zapachem krwi. Moje oczy nabrały krwistej barwy, źrenice rozszerzyły się a tętno przyśpieszyło. Siłą woli zacisnąłem szczęki i wyszłem z wody. Niedaleko zobaczyłem leżącą Yǒnggǎn. Dookoła jej tylnej łapy płynęła krew. Na ten widok cały się spiąłem. Starając się nie myśleć o krwi, chwyciłem w zęby bandaż (moje kły były jeszcze bardzie długie niż zwykle). Podeszłem do wadery.
- Anubis! - Yǒnggǎn objęła mnie. Lecz kiedy zobaczyła moją postawę zmartwiła się.
- Co ... co się stało? - zapytała, kiedy stałem sztywno nie patrząc na nią. Zacisnąłem oczy i wypuściłem z pyska bandaż. Zaraz zaciskając z powrotem szczęki z lekkim kłapnięciem. ~ Możesz sobie sama opatrzyć łapę?~ zapytałem w umyśle.
- Anubis ... o co chodzi? -zapytała wystraszona. Jak ja mam to jej wytłumaczyć?! Mogę na niej polegać i wiem że się mnie nie boi ... ale to, to przeczy całej mojej "pokojowej" postawie. Prawdą było to że nie chciałem mówić jej prawdy. Nie mogłem jednak jej okłamać. ~ Tu jest pełno krwi ~ spróbowałem jej to wyjaśnić. Wyobrażałem już sobie jak mnie powoli znienawidzi. ~ Twojej krwi ~ dodałem czując się jak potwór. Do wadery po minucie doszedł sens moich słów. Czułem że się odsunęła i zawiązuje sobie łapę mokrym bandażem. Byłem pewien że mnie znienawidzi, że poczuje do mnie obrzydzenie. Ku memu zdziwieniu po zawiązaniu opatrunku przysunęła się do mnie.
<Yǒnggǎn?>
- Nagła sprawa! - wyjaśniłem i zniknąłem z powrotem pojawiając się nad brzegiem wody. Wskoczyłem do jeziora i zanurkowałem szukając Yǒnggǎn. Nie widziałem jej, lecz doskonale czułem ścieżkę krwi. Popłynąłem za nią. W płucach powoli zaczynało brakować mi powietrza. Gdzie ty jesteś?! - powtarzałem sobie cały czas w myślach, zaciskając szczęki na bandażu. Trop doprowadził mnie do czarnej groty, znajdującej się w skale. Licząc że znajdę tam waderę, wpłynąłem tam. Tunel był ciemny i wyłożony wodorostami, które ocierały się o mnie przyprawiając o gęsią skórkę. W końcu tunel zaczął biec ku górze i po chwili wypłynąłem na powierzchnię. Wypluwając bandaż, nabrałem potężny chałst powietrza. Zaraz jednak pożałowałem mojej nieostrożności. Powietrze w jaskini było przepełnione zapachem krwi. Moje oczy nabrały krwistej barwy, źrenice rozszerzyły się a tętno przyśpieszyło. Siłą woli zacisnąłem szczęki i wyszłem z wody. Niedaleko zobaczyłem leżącą Yǒnggǎn. Dookoła jej tylnej łapy płynęła krew. Na ten widok cały się spiąłem. Starając się nie myśleć o krwi, chwyciłem w zęby bandaż (moje kły były jeszcze bardzie długie niż zwykle). Podeszłem do wadery.
- Anubis! - Yǒnggǎn objęła mnie. Lecz kiedy zobaczyła moją postawę zmartwiła się.
- Co ... co się stało? - zapytała, kiedy stałem sztywno nie patrząc na nią. Zacisnąłem oczy i wypuściłem z pyska bandaż. Zaraz zaciskając z powrotem szczęki z lekkim kłapnięciem. ~ Możesz sobie sama opatrzyć łapę?~ zapytałem w umyśle.
- Anubis ... o co chodzi? -zapytała wystraszona. Jak ja mam to jej wytłumaczyć?! Mogę na niej polegać i wiem że się mnie nie boi ... ale to, to przeczy całej mojej "pokojowej" postawie. Prawdą było to że nie chciałem mówić jej prawdy. Nie mogłem jednak jej okłamać. ~ Tu jest pełno krwi ~ spróbowałem jej to wyjaśnić. Wyobrażałem już sobie jak mnie powoli znienawidzi. ~ Twojej krwi ~ dodałem czując się jak potwór. Do wadery po minucie doszedł sens moich słów. Czułem że się odsunęła i zawiązuje sobie łapę mokrym bandażem. Byłem pewien że mnie znienawidzi, że poczuje do mnie obrzydzenie. Ku memu zdziwieniu po zawiązaniu opatrunku przysunęła się do mnie.
<Yǒnggǎn?>
niedziela, 26 kwietnia 2015
Od Anubisa CD Luny
Wadera na którą warczała Moon wydała mi się mocno podejrzana. Już przez choćby fakt że alfa jest wobec niej taka zła. Luna rzuciła mi chytre spojrzenie.
- Jeszcze tu wrócę. - powiedziała i zniknęła w mroku. Przełknąłem ślinę, od tej wadery przechodziły mi ciarki po plecach a sierść jeżyła się.
- Moon kim ona jest? - zapytałem.
- No przecież mówiłam że to Lu ... -nie dokończyła kiedy jej przerwałem.
- Nie chodzi mi o imię! Tylko o rasę ... czy ona jest demonem, albo kimś w tym stylu? - zapytałem waderę.
- Kimś w tym guście. Jesteś blisko. - odpowiedziała alfa i smutno spojrzała w dal.
- Yhm ... A co ona tu robi? Należy do watahy? Jest obcym szpiegiem? Chce dołączyć? Jest zła? - zadałem na raz masę pytań. Moon westchnęła widząc że dostałem słowotoku.
- Nie, nie jest szpiegiem. I tak, jest zła. - odpowiedziała. Nie wiem czemu, ale miałem przeczucie że nie mówi mi całej prawdy. Już otworzyłem pysk by o to spytać kiedy Moon mnie powstrzymała.
- Idź już. Najlepiej do siebie i unikaj ciemnych miejsc. - powiedziała. Przez chwilę stałem zdziwiony. Alfa nigdy nie odprawiła mnie tak po prostu! Teraz byłem pewien że jest coś nie tak ... Nie wykłócałem się jednak i poszedłem do siebie. W połowie drogi, drogę zastąpiła mi ciemna sylwetka w której poznałem Lunę.
< Luna?>
- Jeszcze tu wrócę. - powiedziała i zniknęła w mroku. Przełknąłem ślinę, od tej wadery przechodziły mi ciarki po plecach a sierść jeżyła się.
- Moon kim ona jest? - zapytałem.
- No przecież mówiłam że to Lu ... -nie dokończyła kiedy jej przerwałem.
- Nie chodzi mi o imię! Tylko o rasę ... czy ona jest demonem, albo kimś w tym stylu? - zapytałem waderę.
- Kimś w tym guście. Jesteś blisko. - odpowiedziała alfa i smutno spojrzała w dal.
- Yhm ... A co ona tu robi? Należy do watahy? Jest obcym szpiegiem? Chce dołączyć? Jest zła? - zadałem na raz masę pytań. Moon westchnęła widząc że dostałem słowotoku.
- Nie, nie jest szpiegiem. I tak, jest zła. - odpowiedziała. Nie wiem czemu, ale miałem przeczucie że nie mówi mi całej prawdy. Już otworzyłem pysk by o to spytać kiedy Moon mnie powstrzymała.
- Idź już. Najlepiej do siebie i unikaj ciemnych miejsc. - powiedziała. Przez chwilę stałem zdziwiony. Alfa nigdy nie odprawiła mnie tak po prostu! Teraz byłem pewien że jest coś nie tak ... Nie wykłócałem się jednak i poszedłem do siebie. W połowie drogi, drogę zastąpiła mi ciemna sylwetka w której poznałem Lunę.
< Luna?>
Od Frihet'a CD Anubisa
Rozumiem… Basior najwyraźniej był niezwykle delikatny jeśli chodzi o sen. Jakikolwiek wygląd wilków nie robi na mnie żadnego wrażenia. Postać o uosobieniu twardej duszy, tak naprawdę ma swoje cieńsze strony. Bynajmniej choć czuły punkt, pod względem mienia. Jednak ja staram się żyć w pokoju. Kto wie… Może nawet w przyszłości uratuje ktoś komu życie, czy też wbije blade zęby w miękką skórę sączącą się krwią. Aby zrozumieć innych trzeba poznać różnorodne reakcje. Zarzuciłem wilka ulotnymi słowami.
- Jesteś spoko – słowa nie były naturalne, lecz zdolne do wymowy
- Słucham…? – Odwrócił łeb w moją stronę
Zamiast powtórzyć zacząłem przebierać łapą trawę. Lekko przedzierałem grubsze kępki traw opuszczając łapę na zimnej ziemi. W końcu znalazłem ziemię o moich przypodobaniach.
- Znasz się na roślinach? – powiedziałem spokojnym głosem
- Mhm – westchną
Kawałki ziemi zaczęły drgać po czym z przymrużenia oka widać było ciemno zielone przebłyski. Roślina zaczęła się owijać po czym wydobywać z siebie małe krople. Płyn robił się coraz gęstszy, aż w końcu jego struktura ciała była stała. Odłamałem mały kawałek po czym podrzuciłem w kierunku basiora. Ten zwinnie przechwycił.
- Więc to jest – parskną
- Juniperus Sabina
- Hę?
< Anubis? >
Ps. Jeśli ta nazwa nie jest Tobie znajoma, wystarczy ja przepatrzyć w Internecie.
- Jesteś spoko – słowa nie były naturalne, lecz zdolne do wymowy
- Słucham…? – Odwrócił łeb w moją stronę
Zamiast powtórzyć zacząłem przebierać łapą trawę. Lekko przedzierałem grubsze kępki traw opuszczając łapę na zimnej ziemi. W końcu znalazłem ziemię o moich przypodobaniach.
- Znasz się na roślinach? – powiedziałem spokojnym głosem
- Mhm – westchną
Kawałki ziemi zaczęły drgać po czym z przymrużenia oka widać było ciemno zielone przebłyski. Roślina zaczęła się owijać po czym wydobywać z siebie małe krople. Płyn robił się coraz gęstszy, aż w końcu jego struktura ciała była stała. Odłamałem mały kawałek po czym podrzuciłem w kierunku basiora. Ten zwinnie przechwycił.
- Więc to jest – parskną
- Juniperus Sabina
- Hę?
< Anubis? >
Ps. Jeśli ta nazwa nie jest Tobie znajoma, wystarczy ja przepatrzyć w Internecie.
sobota, 25 kwietnia 2015
Od Luny CD Moon
Szczeniak pobiegł do jaskini. Widziałam że się mnie bał... czułam to.... I w pewnym stopniu było mi z tego powodu źle... .
Siostra patrzyła się na mnie z wrogością... Gdy nagle przyszedł jakiś wilk a dokładnie basior...
- Witaj Moon , kto to jest ? - spytał patrząc na mnie
- To .... nowa wadera....
- Acha .
- Jestem Luna....
- Tak i już idziesz - Warknęła w moją stronę...
Basior spojrzał na mnie podejrzanie....
<Anubis?>
- Acha .
- Jestem Luna....
- Tak i już idziesz - Warknęła w moją stronę...
Basior spojrzał na mnie podejrzanie....
<Anubis?>
Od Anubisa CD Friheta
- Widzę - odpowiedziałem, taksując wzrokiem wilka. Właściwie co mi szkodzi zabrać go do alfy? W końcu nie wygląda na szpiega, a nawet jeśli to Moon sobie poradzi.
- Dobra, choć za mną. - powiedziałem wstając z ziemi i ruszając w drogę powrotną. Biały basior westchnął i poszedł za mną. Wyglądał na zmęczonego, ale nie zwracałem na to uwagi. Z moim współczuciem i litością jest naprawdę krucho. Nie przyśpieszyłem jednak, aż tak by basior został w tyle i nie mógł nadążyć. Mimo to szliśmy dość szybko. Nieba już naprawdę pociemniało, ale czułem że noc będzie ciepła. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się przed jaskinią Moon. Weszłem do środka, a za mną basior. Zobaczyłem w środku Sophie, Picalla oraz Stream. Wilczki bawiły się w coś. Obok nich siedziała Moon. Spojrzała na nas.
- Cześć As, widzę że przyprowadziłeś kogoś. - powiedziała - Możesz nas zostawić? - powiedziała. Kiwnąłem głową i wyszłem z jaskini w noc. Wdrapałem się na pobliskie drzewo i ułożyłem wygodnie na konarze pokrytym mchem. Zdążyłem sobie trochę pospać, nim usłyszałem jakiś dźwięk pod drzewem. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Friheta.
- Czego? - zapytałem chłodno.
<Frihet?>
- Dobra, choć za mną. - powiedziałem wstając z ziemi i ruszając w drogę powrotną. Biały basior westchnął i poszedł za mną. Wyglądał na zmęczonego, ale nie zwracałem na to uwagi. Z moim współczuciem i litością jest naprawdę krucho. Nie przyśpieszyłem jednak, aż tak by basior został w tyle i nie mógł nadążyć. Mimo to szliśmy dość szybko. Nieba już naprawdę pociemniało, ale czułem że noc będzie ciepła. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się przed jaskinią Moon. Weszłem do środka, a za mną basior. Zobaczyłem w środku Sophie, Picalla oraz Stream. Wilczki bawiły się w coś. Obok nich siedziała Moon. Spojrzała na nas.
- Cześć As, widzę że przyprowadziłeś kogoś. - powiedziała - Możesz nas zostawić? - powiedziała. Kiwnąłem głową i wyszłem z jaskini w noc. Wdrapałem się na pobliskie drzewo i ułożyłem wygodnie na konarze pokrytym mchem. Zdążyłem sobie trochę pospać, nim usłyszałem jakiś dźwięk pod drzewem. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Friheta.
- Czego? - zapytałem chłodno.
<Frihet?>
Od Desny CD Anubis
Anubis spojrzał sie na mnie .
- coś nie tak ?
pokręciłam głową
- jeżeli chodzi o to co wcześniej widziałaś to było dla naszej obrony.
- spokojnie... wiem że nie skrzywdziłby ani Rico ani Mnie .
Anubisowi poprawił się chyba humor , to dobrze.
- okey, to co teraz robimy ?
- szukamy domu Rica.
- no to , to ja akurat wiem. powinniśmy jednak w pierwszej kolejności pomyśleć jak wgl stad wyjść niezaówarzeni.
Zamyśliłam się .
można by ożyć naszych mocy , ale moje się tu na wiele nie zdadzą..
- a jakie masz moce ?
- telekineza , mam też wizję , ale zdarzają się dosyć rzadko..
- to strasznie mało jak na dorosłego wilka.O.O
- wiesz , mogę mieć ich więcej , ale na chwilę obecną ich nie pamiętam .
- nie pamiętasz ?
- kilka tygodni zanim trafiłam do tej watahy , straciłam pamięć... od tamtego momentu nic nie idzie łatwo...* ponury uśmiech *
- to kiepsko...
Już chciałam coś powiedzieć kiedy nagle usłyszeliśmy jakiś wybuch...
<Anubis?>
- coś nie tak ?
pokręciłam głową
- jeżeli chodzi o to co wcześniej widziałaś to było dla naszej obrony.
- spokojnie... wiem że nie skrzywdziłby ani Rico ani Mnie .
Anubisowi poprawił się chyba humor , to dobrze.
- okey, to co teraz robimy ?
- szukamy domu Rica.
- no to , to ja akurat wiem. powinniśmy jednak w pierwszej kolejności pomyśleć jak wgl stad wyjść niezaówarzeni.
Zamyśliłam się .
można by ożyć naszych mocy , ale moje się tu na wiele nie zdadzą..
- a jakie masz moce ?
- telekineza , mam też wizję , ale zdarzają się dosyć rzadko..
- to strasznie mało jak na dorosłego wilka.O.O
- wiesz , mogę mieć ich więcej , ale na chwilę obecną ich nie pamiętam .
- nie pamiętasz ?
- kilka tygodni zanim trafiłam do tej watahy , straciłam pamięć... od tamtego momentu nic nie idzie łatwo...* ponury uśmiech *
- to kiepsko...
Już chciałam coś powiedzieć kiedy nagle usłyszeliśmy jakiś wybuch...
<Anubis?>
Od Yǒnggǎn C.D Anubisa
Mruknęłam niezrozumiałe nawet dla mnie słowa w zamyśleniu. A może to jest ‘’coś’’, co widzę tylko ja, skoro Anubis tego nie widział? Jak mogłam mu to udowodnić... Wiem, że moje zachowanie mogło być dziwne dla basiora. Jeszcze raz popatrzyłam na wodę. A może uda mi się go złapać? Ponownie zanurzyłam głowę pod wodą, po czym weszłam głębiej. Z początku była sama pustka. Wynurzyłam się, żeby chwilę pooddychać. Jakie było moje zdziwienie, kiedy coś złapało mnie ponowni za łapę. Szarpnęłam nią, a wtedy zęby stworzenia wbiły się w moją łapę, a to pociągnęło mnie pod wodę. Nie wiedziałam, co zrobił Anubis, nie widziałam, co mnie ciągnie. Wbiłam przednie łapy w piach. Trzymałam się mocno. Popatrzyłam w tył. Teraz zobaczyłam! Rybopodobne, czarne stworzenie z czerwonymi, strasznymi ślepiami. Kopnęłam go, ale on mnie nie puścił. Przez tę chwilę nieuwagi puściłam się piasku czując, że brakuje mi tlenu. To stworzenie pociągnęło mnie na dno a ja poczułam, że tracę siły. Potem ciemność, pamiętam tylko mrok...
Obudziwszy się wzięłam głęboki oddech. Wreszcie oddychałam, a przez sen nawet tego nie zauważyłam. Byłam w podwodnej jaskini, ale leżałam na kamiennym, małym brzegu. Nie było tam ryby. Z sufitu co chwilę kapała woda. Popatrzyłam na tylną łapę, za którą ciągnęło mnie stworzenie. Rana krwawiła bardzo mocno, a nie było tam nic, czym można to zatamować. Westchnęłam i położyłam pysk na łapach, bo nie mogłam ruszyć się z miejsca.
Zawyłam z nadzieją, że ktoś mimo wszystko mnie usłyszy. Czułam się bezradna.
< Anubis? >
Obudziwszy się wzięłam głęboki oddech. Wreszcie oddychałam, a przez sen nawet tego nie zauważyłam. Byłam w podwodnej jaskini, ale leżałam na kamiennym, małym brzegu. Nie było tam ryby. Z sufitu co chwilę kapała woda. Popatrzyłam na tylną łapę, za którą ciągnęło mnie stworzenie. Rana krwawiła bardzo mocno, a nie było tam nic, czym można to zatamować. Westchnęłam i położyłam pysk na łapach, bo nie mogłam ruszyć się z miejsca.
Zawyłam z nadzieją, że ktoś mimo wszystko mnie usłyszy. Czułam się bezradna.
< Anubis? >
Od Moon do Luny
Jak co dzień byłam na spacerze . Postanowiłam sprawdzić Mroczne bagna ponieważ słyszałam o pojawieniu się tam nowego stwora. Skakałam po korzeniach i gałęziach . Na wszelki wypadek wzięłam ze sobą szczerbatka . Leciał nade mną . I sprawdzał okolicę z powietrza .
Trafiłam na most którego wcześniej nie widziałam w tych okolicach .
Trafiłam na most którego wcześniej nie widziałam w tych okolicach .
Szczerbatek zniknął na chwilę i wylądował przede mną . Był wyraźnie zdenerwowany.
Czułam czyiś wzrok na karku. Nikogo nie widziałam ale czułam że ktoś nas jednak obserwuje.
Szczerbaty nastroszył się i warczał. Ale na kogo?.... .
Z mgły wynurzyła się postać . Szczerbaty jeszcze bardziej się zdenerwował... .
Zobaczyłam znajomą postać........moją siostrę........Lunę .
Mój smok był gotowy do ataku ...
- Szczerbatek spokojnie.....już dobrze.....
- Skąd się tu wzięłaś ?!.... - Warknęłam .
Wadera spojrzała się na mnie szyderczo....
- Mam swoje powody... - odparła
Nie chciałam z nią rozmawiać więc odwróciłam się.....
Bez zastanowienia wróciłam do watahy.
Picallo, Sophie i Stream siedzieli przy wejściu do jaskini.
- Czemu jeszcze nie śpicie ?
- Czekaliśmy na ciebie mamo....
- Jedliście już ?
- Eeee....
- Czy coś jest nie tak ? czy Tsune , Toboe , Hige i Kiba śpią ?
- Tak .... ale ... spójrz za siebie... - Zająkała się Stream
Obejrzałam się za siebie a zza drzewa wyszła Luna....
- Dzieci do jaskini.... - Warknęłam.
Nie były zadowolone .
- Czy to twoje dzieci ? - spojrzała chytrze....
- To nie twoja sprawa ....
- Słodziaki...do schrupania ....
Najeżyłam sierść i pokazałam kły.
- Odejdź !
- No co ty... tak dawno się nie wdziałyśmy a ty jesteś taka nieprzyjemna ....
- Powiedziałam coś !
- Ja tam nie wrócę ! - warknęła.
Miałam ochotę ją rozszarpać.....
- Sama się o to prosiłaś.....
- Mamo...?
Usłyszałam Kibę.....
- Co ty tu robisz ?
- Miałam koszmar..... - poleciała jej łeska .
- Poproś Sophie żeby opowiedziała ci bajkę....
- Ale ja chcę żebyś ty mi opowiedziała bajkę.... - wtuliła się w moją łapę.- Kto to jest .... ?
Trochę się wystraszyła....
- To.... jest ...... lepiej idź już do jaskini....do rodzeństwa....
Mała wadera pobiegła do jaskini ...
<Luna?>
piątek, 24 kwietnia 2015
Od Frihet'a CD Anubisa
Basior podszedł do mojego pytania po swojemu. Wyglądał na dumnego siebie wilka, choć skąd mogłem wiedzieć jaką rangę posiada w watasze? Mógłby to być ten z najgorszych, albo nawet sam alfa. Dalsze rozmyślanie było bez sensu. Zamiast tego odpowiedziałem mu, jak na wychowanego wilka przystało.
- Pochodzę z Szwecji, a dokładnie z małej w niej wsi -Zagadałem
Wilk bez odpowiedzi w dalszym ciągu wpatrywał się w moją postać.
- Dryfowałem na tym niebie przez dobre kilometry – westchnąłem – A, że ta wataha trzyma w sobie życie, pragnę do niej dołączyć.
- … - mrukną – A imię?
- Nie jest potrzebne - ziewnąłem
Niebo przybrało pomarańczowy kolor
- To jak będzie
Basior z przymrużeniem oka zaczynał się zastanawiać. Nie mając zbytnio wyjścia, westchnąłem.
- … Mam skrzydła – uniosłem z ziemi blade pierze, lecz nie rozłożyłem, gdyż byłem wykończony podróżą
< Oczekiwania na decyzję .3. >
- Pochodzę z Szwecji, a dokładnie z małej w niej wsi -Zagadałem
Wilk bez odpowiedzi w dalszym ciągu wpatrywał się w moją postać.
- Dryfowałem na tym niebie przez dobre kilometry – westchnąłem – A, że ta wataha trzyma w sobie życie, pragnę do niej dołączyć.
- … - mrukną – A imię?
- Nie jest potrzebne - ziewnąłem
Niebo przybrało pomarańczowy kolor
- To jak będzie
Basior z przymrużeniem oka zaczynał się zastanawiać. Nie mając zbytnio wyjścia, westchnąłem.
- … Mam skrzydła – uniosłem z ziemi blade pierze, lecz nie rozłożyłem, gdyż byłem wykończony podróżą
< Oczekiwania na decyzję .3. >
czwartek, 23 kwietnia 2015
Jjsabhuasd - nie mam pomusłu na tytuł XD
Hejeczka , drogie wilczki mam parę pytań ...
1. Czy podoba wam się wataha ?
2. Czy chcieli byście jakieś zmiany ?
3. Czy chcecie usunąć sklep i walutę ?
Odpowiedzi proszę pisać w komentarzach ;3
1. Czy podoba wam się wataha ?
2. Czy chcieli byście jakieś zmiany ?
3. Czy chcecie usunąć sklep i walutę ?
Odpowiedzi proszę pisać w komentarzach ;3
Od Anubisa CD Frihet'a
Usłyszałem wycie, od razu poznałem że nie jest to nikt z mojej watahy. Nadstawiłem uszu koncentrując się na przekazie płynącym z wycia. Ktoś chyba chciał powiedzieć "tu jestem", bo raczej nie był to sygnał do ataku ani wyzwanie. Kto to może być? Zacząłem biec w kierunku nieznajomego głosu, który zdążył już umilknąć. Dzień miał się ku końcowi ... palnąłem się łapą w czoło. Przecież nie muszę biec! Wystarczy że przepłynę cieniem! Uśmiechnąłem się pod nosem i wskoczyłem w najbliższy cień, który należał do rozłożystego starego dębu. Momentalnie wynurzyłem się blisko wilka, ale tak by tamten nie wiedział jak się tu dostałem. Nie wiem czemu zawsze trzymam w tajemnicy moce ... Wstydzę się ich? Nawet sam przed sobą nie potrafię się do tego przyznać ... Z cienia wynurzyłem się otoczony zielonymi, wysokimi krzakami z masą kolców. Starając się nie podrapać wyszedłem zza krzaków i zobaczyłem czekającego tam na mnie wilka. Od razu było widać że to basior, biały z czarnymi znaczeniami i skrzydłami. Zaraz skrzydła? Pierwszy raz widzę wilka ze skrzydłami ... Cóż życie jest pełne niespodzianek. Podeszłem do nieznajomego.
- Hej - zacząłem dość "uprzejmie" czy jak kto woli "normalnie".
- Witaj. Eee ... możesz zaprowadzić mnie do alfy? - zapytał basior trochę niepewnie, ale starając się nie pokazać tego po sobie.
- Może. Najpierw powiedz mi jak się nazywasz i skąd jesteś. W tedy zobaczymy. - odpowiedziałem chytrze. Usiadłem na ziemi i czekałem na reakcję basiora. Słońce już prawie zaszło, rzucając mrok na całą okolicę.
<Frihet?>
Od Anubisa CD Sashy
- Pilnuj się i nie próbuj dociekać kim jestem! - ryknąłem na waderę i oddaliłem się tuż za Moon. Wiedziałem że alfa nie daruje mi tej sytuacji.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! - wrzasnęła - Gdybyś ją zaatakował to musiała bym cię wyrzucić z watahy! A chyba tego nie chcesz co?! - warknęła.
- No nie. - odpowiedziałem. Wadera obdarzyła mnie jeszcze kilkoma obelgami i narzekała na mój charakter. O dziwo przeczekałem to wszystko zadziwiająco spokojnie. Moon w końcu umilkła i wzięła głębszy oddech.
- Upiekło ci się tym razem, ale lepiej żeby taka sytuacja się nie powtórzyła. - pogroziła mi.
- W tedy mnie wyrzucisz? - zapytałem.
- Nie jestem pewna, może rozszarpię cię na strzępy. - odpowiedziała, ale już było widać że po wykrzyczeniu się, część jej złości wyparowała.
- Okey. - odpowiedziałem.
<Moon?>
Od Frihet'a
W końcu… wataha w której
istnieje życie. Z daleka widać wyjątkowo miłe dla oka krajobrazy…
Zaczynałem rozmyślać przed nowym miejscem. Teraz wystarczy dotrzeć do
samej alfy. Domyślam się, iż nie będzie to wyjątkową trudnością, gdyż
takie miejsca są wyjątkowo łatwo dostrzegalne. Choć bywają wyjątki. Jest
jeszcze druga opcja. Odnaleźć wilka, który mógłby mnie tam zaprowadzić.
Oba wyjścia są wyjątkowo kuszące choć… Wiem, że stać mnie na więcej.
Przysiadłem na ziemi po czym zacząłem drapać się za uchem. Nie, nie. Nie
po to aby coś wymyśleć. W końcu są to naturalne odruchy wilków. Po
pewnym czasie słońce zaczynało ukrywać się za górami. Nie było dłużej
sensu tak tu przesiadywać.
- A może tak… - Zamiast wypowiedzieć to w myślach, słowa przeszły na usta
Wziąłem lekki
wdech po czym zawyłem głośno i stanowczo. Wycie nie powinno oznaczać
atak, lecz słowa „tu jestem”, czy może coś w tym stylu. W każdym razie
jeśli wilki nie będą mieli chęci powitania mnie z otwartymi ramionami,
mogę w końcu dać dyla, albo przynajmniej wytłumaczyć nieporozumienie.
Wcale nie musiałem długo czekać. Po chwili stała przede mną postać
wilka. Słońce niestety zablokowało mi pole widzenia, więc do końca nie
mogłem określić, czy jest to basior, czy też wadera.
( Ktoś? Nieznajomy… jak zareagujesz na moje przybycie? )
wtorek, 21 kwietnia 2015
Od Elektro do Desny
Nudziło mi się . Było ciemno , Jolteon spał . Księżyc był już wysoko . Desna również spała . Siedziałem na gałęzi . Usłyszałem dźwięk łamanych gałęzi . Coś było w zaroślach . Cicho zeskoczyłem . Czułem znajomy zapach ale był jakiś inny .... . Za zarośli wyskoczyła Chica , nie miała ręki 0_0 .
- Co ty tu robisz ?! i dlaczego nie masz ręki ?!?! .....
- Toy'e wróciły! i chcą nas zniszczyć ! .
- Jakie Toy'e ?
- Tesz roboty ale opętane ... nasze zamienniki ...
- Zamienniki ?....
- To było tak .... jak jeszcze byliśmy dziećmi i byliśmy w tej restauracji na urodzinach naszego przyjaciela to one występowały... a kiedy ten ,,potwór'' nas zabił w przebraniu toy'a i marionetka założyła nam maski . I nasze dusze się przeniosły do robotów . Tak jakby ożyliśmy . Nasz najlepszy przyjaciel leżał na środku pokoju ... martwy . Nie było dla niego kostiumu . Zaleźliśmy kostium i założyliśmy go mu . Również ożył . Po tym incydencie Toy'e zabrano bo były z nimi problemy a my zaczęliśmy występować ... teraz jak Golden Freddy częściowo zniszczył Bonnie znowu przywieźli Toy'e żeby nas zastąpiły .... bo nie chce im się naprawić Bonnie. - Była smutna
- A po co wam ja ?
- Bo ich jest 5 a nas 4 nielicząc Springtrapa ale on wczoraj znikną !
- Ale co z Desną ? a marionetka ?
- Marionetka jest zamknięta w pudełku . Nie chce wyjść ....
Nie wiedziałem co mam teraz zrobić , a Desna się obudziła...
<Desna?>
Ps. Sorki , było by wcześniej ale zapomniałam... Przypominajcie mi na przyszłość :* ~Moon
- Co ty tu robisz ?! i dlaczego nie masz ręki ?!?! .....
- Toy'e wróciły! i chcą nas zniszczyć ! .
- Jakie Toy'e ?
- Tesz roboty ale opętane ... nasze zamienniki ...
- Zamienniki ?....
- To było tak .... jak jeszcze byliśmy dziećmi i byliśmy w tej restauracji na urodzinach naszego przyjaciela to one występowały... a kiedy ten ,,potwór'' nas zabił w przebraniu toy'a i marionetka założyła nam maski . I nasze dusze się przeniosły do robotów . Tak jakby ożyliśmy . Nasz najlepszy przyjaciel leżał na środku pokoju ... martwy . Nie było dla niego kostiumu . Zaleźliśmy kostium i założyliśmy go mu . Również ożył . Po tym incydencie Toy'e zabrano bo były z nimi problemy a my zaczęliśmy występować ... teraz jak Golden Freddy częściowo zniszczył Bonnie znowu przywieźli Toy'e żeby nas zastąpiły .... bo nie chce im się naprawić Bonnie. - Była smutna
- A po co wam ja ?
- Bo ich jest 5 a nas 4 nielicząc Springtrapa ale on wczoraj znikną !
- Ale co z Desną ? a marionetka ?
- Marionetka jest zamknięta w pudełku . Nie chce wyjść ....
Nie wiedziałem co mam teraz zrobić , a Desna się obudziła...
<Desna?>
Ps. Sorki , było by wcześniej ale zapomniałam... Przypominajcie mi na przyszłość :* ~Moon
poniedziałek, 20 kwietnia 2015
OD Sasha CD Anubis (poprawka)
Gdy wpadłam na basiora był mocno zdenerwowany. W własnej obronie wzięłam pierwszy, lepszy kij i pogroziłam wilkowi. Ten nie bojąc się odepchną mnie, aż poleciałam na gałąź i zraniłam się w łapę. Trochę krwi mi poleciało, jednak nie było to nic wielkiego. Myślałam tak do puki nie spojrzałam na Anubisa. Jego oczy zaświeciły czerwony blaskiem, a kły wysunęły się. Gdyby nie Moon-alfa to dawno było by chyba po mnie. Basior otrząsnął się w końcu, a Moon powiedziała tylko, że on jest NIEBEZPIECZNY! Nie miałam pojęcia o co chodzi i dlaczego Anubis wydawał się taki groźny kiedy poleciała mi kropla krwi?
-Moon, Anubis wytłumaczcie mi proszę o co tu chodzi!?-wrzasnęłam zdenerwowana.
-No widzisz to nie jest informacja potrzebna, akurat tobie-uspokoiła mnie Moon.
-Dlaczego nie mogę wiedzieć? Są tu tajemnice? Mam zostać narażona tak jak teraz, bo nie będę wiedzieć o co chodzi?-powiedziałam.
-Nie możesz wiedzieć i nie bądź taka ciekawska-warknęła Moon i tyle ją widziałam.
-Pilnuj się i nie próbuj dociekać kim jestem-oburzony Anubis ryknął i odszedł. Zostałam sama
<Ktoś? Jeśli Anubis czy Moon chcę kontynuować rozmowę mogą się wrócić default smiley :)>
-Moon, Anubis wytłumaczcie mi proszę o co tu chodzi!?-wrzasnęłam zdenerwowana.
-No widzisz to nie jest informacja potrzebna, akurat tobie-uspokoiła mnie Moon.
-Dlaczego nie mogę wiedzieć? Są tu tajemnice? Mam zostać narażona tak jak teraz, bo nie będę wiedzieć o co chodzi?-powiedziałam.
-Nie możesz wiedzieć i nie bądź taka ciekawska-warknęła Moon i tyle ją widziałam.
-Pilnuj się i nie próbuj dociekać kim jestem-oburzony Anubis ryknął i odszedł. Zostałam sama
<Ktoś? Jeśli Anubis czy Moon chcę kontynuować rozmowę mogą się wrócić default smiley :)>
Od Anubisa CD Yǒnggǎn
Upadek Yǒnggǎn był nawet zabawny. Myślałem że mnie nabiera mówiąc że coś ją ugryzło.
- Ty... – mówiła – Ty tego nie widziałeś?
- Nie widziałem tam nic nadzwyczajnego. – odpowiedziałem, bo tak było w istocie. Czyżby Yǒnggǎn nie chciała się przyznać do upadku? A może rzeczywiście coś tam było? W końcu skoro się tak upiera ...
- Na dobra, a jak to wyglądało? - zapytałem kpiącym tonem. Wadera spojrzała na mnie spodełba.
- Czarne, rybie z masą małych ostrych zębów jak szpilki. - powiedziała. Parsknąłem.
- Widziałaś rybę z zębami? I to niby takie straszne? - powiedziałem. Wadera była chyba zła że jej nie wierzę. Przewróciłem oczami i jeszcze raz włożyłem głowę do wody. Nic, nie widziałem żadnego stworzenia - sama woda i dno. O co ta cała afera?! Wyjąłem łeb z wody.
- Nic tam nie ma Yǒnggǎn! - powiedziałem - Chcesz mnie nabrać?! - warknąłem węsząc podstęp.
- Nie! To coś jest złe i ty tego nie widzisz! - obruszyła się dotknięta moim niedowierzaniem. Woda skapywała z mojej grzywki na pysk, kark i szyję, a z nich na ziemię. Otrzepałem się, ochlapując waderę.
- Udowodnij. - powiedziałem i usiadłem na ziemi. Popatrzyłem oczekująco w jej oczy.
<Yǒnggǎn?>
Ps. Sorki że nie wstawiam opek wcześniej ale komp mi się rozwalił ..... :c
- Ty... – mówiła – Ty tego nie widziałeś?
- Nie widziałem tam nic nadzwyczajnego. – odpowiedziałem, bo tak było w istocie. Czyżby Yǒnggǎn nie chciała się przyznać do upadku? A może rzeczywiście coś tam było? W końcu skoro się tak upiera ...
- Na dobra, a jak to wyglądało? - zapytałem kpiącym tonem. Wadera spojrzała na mnie spodełba.
- Czarne, rybie z masą małych ostrych zębów jak szpilki. - powiedziała. Parsknąłem.
- Widziałaś rybę z zębami? I to niby takie straszne? - powiedziałem. Wadera była chyba zła że jej nie wierzę. Przewróciłem oczami i jeszcze raz włożyłem głowę do wody. Nic, nie widziałem żadnego stworzenia - sama woda i dno. O co ta cała afera?! Wyjąłem łeb z wody.
- Nic tam nie ma Yǒnggǎn! - powiedziałem - Chcesz mnie nabrać?! - warknąłem węsząc podstęp.
- Nie! To coś jest złe i ty tego nie widzisz! - obruszyła się dotknięta moim niedowierzaniem. Woda skapywała z mojej grzywki na pysk, kark i szyję, a z nich na ziemię. Otrzepałem się, ochlapując waderę.
- Udowodnij. - powiedziałem i usiadłem na ziemi. Popatrzyłem oczekująco w jej oczy.
<Yǒnggǎn?>
Ps. Sorki że nie wstawiam opek wcześniej ale komp mi się rozwalił ..... :c
niedziela, 19 kwietnia 2015
Od Kaysie do Picallo :
Chyba się zdenerwował...
-naprawdę przepraszam . Nie poluję zbyt dobrze i chciałam się podszkolić , nie wiedziałam że tam jesteś...
Popatrzyła na mnie z rezygnacją.
- przecież już mówiłem że nie ważne.
Natychmiast się rozpromieniłam.
- jestem Kaysie
Zdziwił się.
- Tak jak ten szczeniak od Desny ?
-em...to jestem ja , a szczeniakiem to byłam kiedyś...
- a, eee no tak , sorry .
- nie szkodzi... raczej nie jestem zbyt znana w tej watasze, ale będę !
- dobre podejście - zaśmiał się cicho.
- serio mowie ! całe całe dzieciństwo się szkoliłam , a teraz jestem strategiem wojennym ^^
Zatrzymał się . Odwrócił i szerokimi oczami na mnie spojrzał.
- ty ? strategiem wojennym ? * nieopanowany śmiech *
Śmiał się długo , apotem tak się jakoś złożyło że poszliśmy nad jezioro...
< Moon ? wiesz dobrze jak to skończyć ...>
-naprawdę przepraszam . Nie poluję zbyt dobrze i chciałam się podszkolić , nie wiedziałam że tam jesteś...
Popatrzyła na mnie z rezygnacją.
- przecież już mówiłem że nie ważne.
Natychmiast się rozpromieniłam.
- jestem Kaysie
Zdziwił się.
- Tak jak ten szczeniak od Desny ?
-em...to jestem ja , a szczeniakiem to byłam kiedyś...
- a, eee no tak , sorry .
- nie szkodzi... raczej nie jestem zbyt znana w tej watasze, ale będę !
- dobre podejście - zaśmiał się cicho.
- serio mowie ! całe całe dzieciństwo się szkoliłam , a teraz jestem strategiem wojennym ^^
Zatrzymał się . Odwrócił i szerokimi oczami na mnie spojrzał.
- ty ? strategiem wojennym ? * nieopanowany śmiech *
Śmiał się długo , apotem tak się jakoś złożyło że poszliśmy nad jezioro...
< Moon ? wiesz dobrze jak to skończyć ...>
Od Yǒnggǎn C.D Anubisa
- Ahm, ja tam wolę spacerować, niż walczyć. Ale kiedy ktoś mnie zdenerwuje, jest na odwrót. – mruknęłam, po czym dodałam głośniej – Kiedy jacyś obcy wejdą na nasze tereny, postaram się być pierwsza.
Nagle coś spad wody chwyciło mnie za łapę tak, że poleciałam pyskiem w piach. Anubis nie potrafił powstrzymać się od śmiechu. Wstałam otrzepując się z piasku.
- Coś ty zrobiła? – zapytał śmiejąc się.
- Mogę przysiąc, że coś ugryzło mnie w łapę. – powiedziałam patrząc w tamto miejsce, ale sama się uśmiechałam. – Musiało być dosyć duże...
Basior zanurzył tam głowę, jakby chciał złowić rybę. Po chwili znów stanął prosto i stwierdził:
- Nic tam nie ma. Jesteś pewna, że nie potknęłaś się?
Wspomnienie o wręcz idealnie dziwnym upadku znów sprawiło, że się uśmiechnął. Nie odpowiedziałam, tylko także zanurzyłam głowę w wodzie. To nie mógł być kamień, to było jakieś zwierzę, lub coś innego... Dokładnie czułam zęby zaciskające się na łapie. Otworzyłam oczy najbardziej jak mogłam. Z początku nic, woda i piasek, ale po chwili dostrzegłam niewyraźną, czarną sylwetkę płynącą w moją stronę. Po chwili to dziwne ‘’zwierzę’’ otworzyło pysk, ujrzałam szeregi małych, ale bardzo ostrych zębów. Z początku byłam wręcz sparaliżowana tym widokiem, ale otrząsnęłam się i wyciągając głowę z wody odskoczyłam w tył. Anubis stał zdziwiony i na mnie patrzył.
- Ty... – mówiłam – Ty tego nie widziałeś?
- Nie widziałem tam nic nadzwyczajnego. – powiedział.
Ale czemu Anubis tego nie widział? Dlaczego chciało mnie zaatakować?
< Anubis? Wybacz, że tak późno... Wena wróciła! default smiley :d >
Nagle coś spad wody chwyciło mnie za łapę tak, że poleciałam pyskiem w piach. Anubis nie potrafił powstrzymać się od śmiechu. Wstałam otrzepując się z piasku.
- Coś ty zrobiła? – zapytał śmiejąc się.
- Mogę przysiąc, że coś ugryzło mnie w łapę. – powiedziałam patrząc w tamto miejsce, ale sama się uśmiechałam. – Musiało być dosyć duże...
Basior zanurzył tam głowę, jakby chciał złowić rybę. Po chwili znów stanął prosto i stwierdził:
- Nic tam nie ma. Jesteś pewna, że nie potknęłaś się?
Wspomnienie o wręcz idealnie dziwnym upadku znów sprawiło, że się uśmiechnął. Nie odpowiedziałam, tylko także zanurzyłam głowę w wodzie. To nie mógł być kamień, to było jakieś zwierzę, lub coś innego... Dokładnie czułam zęby zaciskające się na łapie. Otworzyłam oczy najbardziej jak mogłam. Z początku nic, woda i piasek, ale po chwili dostrzegłam niewyraźną, czarną sylwetkę płynącą w moją stronę. Po chwili to dziwne ‘’zwierzę’’ otworzyło pysk, ujrzałam szeregi małych, ale bardzo ostrych zębów. Z początku byłam wręcz sparaliżowana tym widokiem, ale otrząsnęłam się i wyciągając głowę z wody odskoczyłam w tył. Anubis stał zdziwiony i na mnie patrzył.
- Ty... – mówiłam – Ty tego nie widziałeś?
- Nie widziałem tam nic nadzwyczajnego. – powiedział.
Ale czemu Anubis tego nie widział? Dlaczego chciało mnie zaatakować?
< Anubis? Wybacz, że tak późno... Wena wróciła! default smiley :d >
sobota, 18 kwietnia 2015
Od Picallo do Kaysie
Było bardzo wcześnie , Sophie i Stream jeszcze spały ale mamy nie było , penie poszła d lecznicy...
Postanowiłem zapolować , więc powędrowałem do lasu. Wytropiłem stado saren . Po cichu zbliżyłem się do jednej z nich . Już miałem ją złapać ale spłoszyła się . Biegła w moją stronę czyli to nie ja ją spłoszyłem . Moim oczom ukazała się młoda wadera .
Była zdyszana .
- Co ty robisz !? - spytałem , no może byłem zbyt oschły .
- Przepraszam .....
- Dobra nieważne .
<Kaysie?>
Postanowiłem zapolować , więc powędrowałem do lasu. Wytropiłem stado saren . Po cichu zbliżyłem się do jednej z nich . Już miałem ją złapać ale spłoszyła się . Biegła w moją stronę czyli to nie ja ją spłoszyłem . Moim oczom ukazała się młoda wadera .
Była zdyszana .
- Co ty robisz !? - spytałem , no może byłem zbyt oschły .
- Przepraszam .....
- Dobra nieważne .
<Kaysie?>
Od Anubisa CD Desny
Byłem mocno zszokowany tym co widziałem, no i czułem się zupełnie upokorzony. Jakaś mała dwunoga strasznie cieszyła się na nasz widok, a ten większy ale nie dorosły ominął nas obojętnie.
- Ja chcę jego! - wrzasnęła mała dziewczynka, szczerząc swoje zęby. To miało być wyzwanie czy co?!
- Nazwę go Węgielek, bo jest taki czarny! - piszczała i podskakiwała w miejscu. Fajnie gdybym wiedział co robić... Nagle dziecko podbiegło do mnie i zaczęło "głaskać" po głowie. Właściwie to raczej szarpało moje uszy i grzywkę, grzebała mi w pysku, oglądając dokładnie każdy ząb i biła pulchnymi łapkami w nos. A przynajmniej tak się czułem. Nie miałem pojęcia jak zachował by się w takiej sytuacji pies, więc stałem nieruchomo. Mężczyzna odsunął w końcu swoje (zbyt energiczne) młode i założył mi jakiś brązowy pasek na szyję. Zobaczyłem takie samo coś na Desnie, tylko że jej było połączone łańcuchem z chłopakiem. Zaraz jednak i mnie wzięto na łańcuch. Poprowadzono nas za dom, gdzie zobaczyliśmy stara przybudówkę. Mężczyzna otworzył drzwi i moim oczom ukazała się zgraja psów. No dobra było ich tylko pięć: dwa rasowe wyżły szorstkowłose, jeden biało - czarny kundel i dwa szczeniaki posokowców. Człowiek odpiął nam łańcuchy i wrzucił do środka. Zaraz za nami wylądował Rico - również w obroży. Nieruchomo siedziałem na słomie wpatrując się w psy, które zamarły z dzikim spojrzeniem. Oj nie będzie łatwo ... większość z nich została wytresowana do polowań na wilki - czułem to. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem tuż za mną. Usłyszałem oddalające się kroki i wesoły szczebiot dziewczynki. Musiałem jednak skupić się na tym co się działo prze de mną. Oczywiście zawsze mogłem się ulotnić cieniem, tylko że moje sumienie (tak mam sumienie - małe ale mam) mówiło mi że nie mogę zostawić tu Desny i Rica. Pierwszy zawarczał kundel, zjeżył się i położył płasko uszy. Zaraz za nim inne psy również zaczęły warczeć, nawet te dwa szczeniaki. Pierwszy zaatakował jeden z wyżłów, skoczył prosto na Desnę. Ta warknęła wyzywająco i zeszła z drogi jego kłów, wbijając mu przy tym zęby w żebra. Nie czekałem aż któryś z psów zechce mnie zaatakować. Skoczyłem prosto na kundla i rozgryzłem mu kark. Poczułem palący ból kiedy drugi z wyżłów wgryzł mi się w lewą łopatkę, ale długo nie pozostałem mu dłużny. Z prawdziwą rozkoszą rozszarpałem mu gardło, aż krew trysnęła na drewnianą podłogę, powoli wsiąkając w słomę. Zauważyłem że Desna poradziła sobie z resztą psów, miała krwawy ślad na łapie, ale i tak nie było z nią najgorzej. Moja rana już prawie doszła do siebie - kiedy rozszarpywałem ciała wypijałem krew. Wadera nie mogła tego zobaczyć (na szczęście).
- To jak my stąd wyjdziemy? - zapytała. Zamyśliłem się chwilę.
- Może wyważyć drzwi?
- A jak nas usłyszą?
- Przecież i tak słyszeli walkę ... zaraz tu będą i to z bronią. Co jak co, ale nie mam zamiaru być w tedy tu. - to ucięło naszą dyskusję i wzięliśmy się ze wyważanie drzwi. Szlo nam to naprawdę opornie. Nabawiłem się kilku siniaków na bokach, ale w końcu się udało. Wyskoczyliśmy na zewnątrz. W zębach trzymałem Rica, z moich zębów kapała jeszcze krew, która zabarwiła futro liska na czerwono.
- Może ja poniosę Rica? - zapytała Desna, patrząc się jak krew z mojego pyska ścieka na malucha.
- Przecież nic mu nie jest! - wybełkotałem niewyraźnie (tak to jest jak się ma lisa w pysku). Nagle usłyszeliśmy za sobą wystrzał i chwilę potem między nami wbiła się kula, rozpryskując dookoła ziemię. Instynktownie odskoczyłem od tego miejsca i zacząłem biec jeszcze szybciej. Znaleźliśmy się na bezdrożu za domami. Tutaj znajdowały się nieogrodzone ogrody, ogródki warzywne i inne ludzkie wymysły. Na szczęście nie było żadnej siatki ani płotu. Usłyszałem jeszcze kilka wystrzałów, a później strzelba umilkła. Skręciłem w wbiegłem do jakiejś komórki, która miała uchylone drzwi. W środku spał niewielki łaciaty piesek, którego uciszyłem mocnym uściskiem szczęk. Trup upadł na podłogę, nie zdążywszy choćby zaskomleć. Dookoła niego zbierała się kałuża świeżej posoki. Usiadłem na ziemi, tuż obok Rica, którego uprzednio zrzuciłem na ziemię. Odetchnąłem głęboko.
- Jesteś cała? - zapytałem waderę, która z nieufnością wpatrywała się w psi zwłoki.
- Uhm. - odpowiedziała.
- Coś nie tak? - zapytałem. Wyglądała na przerażoną. Czy grozi nam coś jeszcze? Albo czy to może ja ją przerażam?
< Desna?>
środa, 15 kwietnia 2015
Wynik głosowania
Hejeczka .
Skoro nie wszyscy chcieli aby wilki miały głos zrobimy tak .
Kto chce niech wyśle link (YouTube) do głosu swojego wilka ;3
Pozdrawiam ~ Moon wasza alfa
Skoro nie wszyscy chcieli aby wilki miały głos zrobimy tak .
Kto chce niech wyśle link (YouTube) do głosu swojego wilka ;3
Pozdrawiam ~ Moon wasza alfa
wtorek, 14 kwietnia 2015
Od Desny CD Anubisa
Podązylismy za człowiekiem. Zabrał nas na jakąś posesje . To chyba jego jaskinia ...... czmu ludzie mają drewniane jaskinie !?
- Pieski ! - zawołał nas więc podeszliśmy. Dla Anubisa to pewnie było niezłe upokorzenie........dla mnie z resztą też ....
Nagle z jego jaskini wybiegło chyba jego potomstwo. Mała dziewczynka w dwuch zlotych kiteczkach oraz jakiś nieco większy , bodajrze nastolatek .
- Papo ! to dla nas !? - zapytała dziewczynka.
- jełsi tylko chcecie ^^
- poco komu psy..- powiedział chłopak
Facet znowu do nas podszedł.
- no pieseczki ! jak wam sie tu podoba !?
< Anubis ? sorki , ale lekki brak weny :c >
- Pieski ! - zawołał nas więc podeszliśmy. Dla Anubisa to pewnie było niezłe upokorzenie........dla mnie z resztą też ....
Nagle z jego jaskini wybiegło chyba jego potomstwo. Mała dziewczynka w dwuch zlotych kiteczkach oraz jakiś nieco większy , bodajrze nastolatek .
- Papo ! to dla nas !? - zapytała dziewczynka.
- jełsi tylko chcecie ^^
- poco komu psy..- powiedział chłopak
Facet znowu do nas podszedł.
- no pieseczki ! jak wam sie tu podoba !?
< Anubis ? sorki , ale lekki brak weny :c >
Od Desny C.D Elektro
Niezbyt chciało mi się tłumaczyc , ale w sumie miał prawo wiedzieć.
- to jest ten wilk od którego dastawałam te listy....jeślii nie chcesz iśc to nie musimy.
Usmiechnął się .
- ale chcę iść .
- okey..
- to jak mamy go znależć ?
- hmm... w listach pisał że mieszka gdzieś w górach , ma na swoim terenie jakieś stawy czy cuś i że jego dom to nie taka dokońca jaskinia.
- to zawsze jakies podpowiedzi.
- to ruszajmy !
Ruszylismy w strone zdradliwych gór. Po jakiejś godzinie postanowiliśmy zrobic sobie postuj.
- ej , Desna , ty chyba lubisz dzieci co ?
- eee...nie to że lubię , bardziej chcę im pomóc. Są kłopotliwe , ale po części jakby rozumiem co czują...
- rozumiem.....jeśli jest ci z tym dobrze...to dobrze nie ?
- tak ^^ , czuje sie troche jak taki wolontariat !- oboje zanieśliśmy sie smiechem.
- a tak na serio to nieżałuje. Moge dac im dom chociaz na chwile , ...... pozatym nie uważam się za ich matke czy coś , bardziej za opiekunkę , czy starsza siostre..
Nie odpowiedział nic , tylko sie usmiechał.
- może powinnismy juz iśc dalej..- zaproponowałam.
- okey.
Po kolejnych 4 godzinach drogi znależliśmy sie na jakimś terenie spowiłym mgłą.
- strasznie tu..
- boisz się ? - Elektro się zdziwił
- co ? nie!!! , poprostu stwierdzam fakty.!
- dobra , ja nic nie mówię .....bo przeciez wgl sie nie boisz.
- tak!
Nagle w lesie zabrzmiał śmiech. Ale nie nasz..
- ktoś tu jest...
- dobra ...moze teraz troche sie boje..
Krzaki sie poruszyły i wyskoczył z nich ........................................... zając.
- CO!? przecież króliki sie nie smieją!!!
- to raczej oczywiste. Puki co chodżmy dalej , ale jeśłi coś zaówarzysz to mów.
- spoko...
Po kolejnych 2 godzinach dotarliśmy dp jaiejś dziwnej jaskini.
- myślisz że to tutaj ? - zapytał Elektro
- nie wiem. Niedaleko co prawda były stawy , ale to chyba nie o to chodziło..
- na wszelki wypadek sprawdzę. Poczekaj tu.
- dobra.
Elektro poszedł do jaskini jakieś 20 minut temu i ciągle nie wracał. zaczeło mi sie nudzić , więc podeszłamdo skały przy skraju lasu i usiadłam obok.
- ciagle nie wraca..... może coś się stało ...?
W momęcie kiedy chciałam wstać , skała za mną osuneła się do tyłu , a ja tracąc równowagę , razem z nią . Wpadłam do jakiegoś głebokiego rowu . Cała się poobijałam..
- auć...
Rozejrzałam sie dookoła. Pełno krzewów i ciążące powietrze . Wszędzie pachniało mchem i rosą. Wysoki drzewa sprawiały że nie widziałam nieba . wszystko super...
Gdy spojrzałam w górę wpadła w kompletnego doła...
Do miejsca z którego spadłam dzieliła mnie nie wyobrażalnie stroma droga w góre.
- pfff....nie zostało nic innego jak szukać innej drogi..... oby tylko Elektro nie wyszedł z tej jaskini za szybko.
Szukałam innej drogi przez jakieś 15 minut. Wkońcu znalazłam jakiś szlak , ale nie ten o który chodziło... były na nim jakieś schody.
To raczej niecodzienny widok na naszym terytorium...ZARAZ! nietypowie ?
- czy to możliwe że...
Ruszyłam schodami w dół . Zdawały się nie kończyć .... W końcu jednak zobaczyłam co bylo na końcu.
Wielka ludzka świątynia! Po co ja tu szłam !? Trzeba zawiadomić alfe!
Odwruciłam sie i zderzyłam z kimś.
miałam nadzieję że to Elektro......niestety. Był to śnieznobiały wilk . miał na sobię zieloną sztę i kucyka zrobionego z długiej równiez białej grzywy. Jego żółte i nienaturalnie dzikie oczy spojrzały sie na mnie.
- Wreszcie postanowiłaś tu zawędrować co.....Desno ?
NIEMOŻLIWE!!!! to naprawde był on ! Udało sie ! no....zanczy prawię , bo zgubiłam Elektro...
< Elektro ? wielkie sorki za błędy , ale pisane w złych warunkach :c >
Ps. sry że zdjęć nie ma ale komp mi nawala :c
- to jest ten wilk od którego dastawałam te listy....jeślii nie chcesz iśc to nie musimy.
Usmiechnął się .
- ale chcę iść .
- okey..
- to jak mamy go znależć ?
- hmm... w listach pisał że mieszka gdzieś w górach , ma na swoim terenie jakieś stawy czy cuś i że jego dom to nie taka dokońca jaskinia.
- to zawsze jakies podpowiedzi.
- to ruszajmy !
Ruszylismy w strone zdradliwych gór. Po jakiejś godzinie postanowiliśmy zrobic sobie postuj.
- ej , Desna , ty chyba lubisz dzieci co ?
- eee...nie to że lubię , bardziej chcę im pomóc. Są kłopotliwe , ale po części jakby rozumiem co czują...
- rozumiem.....jeśli jest ci z tym dobrze...to dobrze nie ?
- tak ^^ , czuje sie troche jak taki wolontariat !- oboje zanieśliśmy sie smiechem.
- a tak na serio to nieżałuje. Moge dac im dom chociaz na chwile , ...... pozatym nie uważam się za ich matke czy coś , bardziej za opiekunkę , czy starsza siostre..
Nie odpowiedział nic , tylko sie usmiechał.
- może powinnismy juz iśc dalej..- zaproponowałam.
- okey.
Po kolejnych 4 godzinach drogi znależliśmy sie na jakimś terenie spowiłym mgłą.
- strasznie tu..
- boisz się ? - Elektro się zdziwił
- co ? nie!!! , poprostu stwierdzam fakty.!
- dobra , ja nic nie mówię .....bo przeciez wgl sie nie boisz.
- tak!
Nagle w lesie zabrzmiał śmiech. Ale nie nasz..
- ktoś tu jest...
- dobra ...moze teraz troche sie boje..
Krzaki sie poruszyły i wyskoczył z nich ........................................... zając.
- CO!? przecież króliki sie nie smieją!!!
- to raczej oczywiste. Puki co chodżmy dalej , ale jeśłi coś zaówarzysz to mów.
- spoko...
Po kolejnych 2 godzinach dotarliśmy dp jaiejś dziwnej jaskini.
- myślisz że to tutaj ? - zapytał Elektro
- nie wiem. Niedaleko co prawda były stawy , ale to chyba nie o to chodziło..
- na wszelki wypadek sprawdzę. Poczekaj tu.
- dobra.
Elektro poszedł do jaskini jakieś 20 minut temu i ciągle nie wracał. zaczeło mi sie nudzić , więc podeszłamdo skały przy skraju lasu i usiadłam obok.
- ciagle nie wraca..... może coś się stało ...?
W momęcie kiedy chciałam wstać , skała za mną osuneła się do tyłu , a ja tracąc równowagę , razem z nią . Wpadłam do jakiegoś głebokiego rowu . Cała się poobijałam..
- auć...
Rozejrzałam sie dookoła. Pełno krzewów i ciążące powietrze . Wszędzie pachniało mchem i rosą. Wysoki drzewa sprawiały że nie widziałam nieba . wszystko super...
Gdy spojrzałam w górę wpadła w kompletnego doła...
Do miejsca z którego spadłam dzieliła mnie nie wyobrażalnie stroma droga w góre.
- pfff....nie zostało nic innego jak szukać innej drogi..... oby tylko Elektro nie wyszedł z tej jaskini za szybko.
Szukałam innej drogi przez jakieś 15 minut. Wkońcu znalazłam jakiś szlak , ale nie ten o który chodziło... były na nim jakieś schody.
To raczej niecodzienny widok na naszym terytorium...ZARAZ! nietypowie ?
- czy to możliwe że...
Ruszyłam schodami w dół . Zdawały się nie kończyć .... W końcu jednak zobaczyłam co bylo na końcu.
Wielka ludzka świątynia! Po co ja tu szłam !? Trzeba zawiadomić alfe!
Odwruciłam sie i zderzyłam z kimś.
miałam nadzieję że to Elektro......niestety. Był to śnieznobiały wilk . miał na sobię zieloną sztę i kucyka zrobionego z długiej równiez białej grzywy. Jego żółte i nienaturalnie dzikie oczy spojrzały sie na mnie.
- Wreszcie postanowiłaś tu zawędrować co.....Desno ?
NIEMOŻLIWE!!!! to naprawde był on ! Udało sie ! no....zanczy prawię , bo zgubiłam Elektro...
< Elektro ? wielkie sorki za błędy , ale pisane w złych warunkach :c >
Ps. sry że zdjęć nie ma ale komp mi nawala :c
poniedziałek, 13 kwietnia 2015
Od Sashy CD Anubisa
Gdy wpadłam na basiora był mocno zdenerwowany. W własnej obronie wzięłam pierwszy, lepszy kij i pogroziłam wilkowi. Ten nie bojąc się odepchną mnie, aż poleciałam na gałąź i zraniłam się w łapę. Trochę krwi mi poleciało, jednak nie było to nic wielkiego. Myślałam tak do puki nie spojrzałam na Anubisa. Jego oczy zaświeciły czerwony blaskiem, a kły wysunęły się. Gdyby nie Moon-alfa to dawno było by chyba po mnie. Basior otrząsnął się w końcu, a Moon powiedziała tylko, że on jest NIEBEZPIECZNY! Nie miałam pojęcia o co chodzi i dlaczego Anubis wydawał się taki groźny kiedy poleciała mi kropla krwi?
-Moon, Anubis wytłumaczcie mi proszę o co tu chodzi!?-wrzasnęłam zdenerwowana.
-No widzisz to nie jest informacja potrzebna, akurat tobie-uspokoiła mnie Moon.
-Dlaczego nie mogę wiedzieć? Są tu tajemnice? Mam zostać narażona tak jak teraz, bo nie będę wiedzieć o co chodzi?-powiedziałam.
-No dobrze, ale jeśli komuś powiesz tu uduszę cię gołymi łapami-ryknął Anubis.-bo ja jestem....jestem....
-On jest wampirem-szepnęła Moon dokańczając basiora. Moje oczy zaświeciły blaskiem! Jak to? Nie wierzę!
-Czy to tak naprawdę?-spytałam. Nie musiałam czekać na odpowiedź bo Anubis i Moon mówili tak przekonująco.
<Anubis?Moon?>
-Moon, Anubis wytłumaczcie mi proszę o co tu chodzi!?-wrzasnęłam zdenerwowana.
-No widzisz to nie jest informacja potrzebna, akurat tobie-uspokoiła mnie Moon.
-Dlaczego nie mogę wiedzieć? Są tu tajemnice? Mam zostać narażona tak jak teraz, bo nie będę wiedzieć o co chodzi?-powiedziałam.
-No dobrze, ale jeśli komuś powiesz tu uduszę cię gołymi łapami-ryknął Anubis.-bo ja jestem....jestem....
-On jest wampirem-szepnęła Moon dokańczając basiora. Moje oczy zaświeciły blaskiem! Jak to? Nie wierzę!
-Czy to tak naprawdę?-spytałam. Nie musiałam czekać na odpowiedź bo Anubis i Moon mówili tak przekonująco.
<Anubis?Moon?>
Od Elektro CD Desny
Jak zwykle spałem na drzewie .
Rano obudził mnie głos Desny .
- Wstawaj...
- Jeszcze chwile... - wymamrotałem .
- Oj wstawaj ! - krzyknęła
Tak się zląkłem że aż spadłem z gałęzi .
Wadera zachichotała .
- Co cię tak bawi ?
- Nic nic...
Nie zauważyłem że mam na głowie ptasie gniazdo... pech . Dopiero po kilku sekundach się zorientowałem i odłożyłem gniazdo na gałąź .
- To jak idziemy ?
- Dobra ... ale nie budź mnie tak więcej .
Ruszyliśmy w drogę .
- A skąd znasz tego wilka ? - spytałem ale chyba waderze nie spodobało się to pytanie .
<Desna? Sry że długo czekałaś>
Rano obudził mnie głos Desny .
- Wstawaj...
- Jeszcze chwile... - wymamrotałem .
- Oj wstawaj ! - krzyknęła
Tak się zląkłem że aż spadłem z gałęzi .
Wadera zachichotała .
- Co cię tak bawi ?
- Nic nic...
Nie zauważyłem że mam na głowie ptasie gniazdo... pech . Dopiero po kilku sekundach się zorientowałem i odłożyłem gniazdo na gałąź .
- To jak idziemy ?
- Dobra ... ale nie budź mnie tak więcej .
Ruszyliśmy w drogę .
- A skąd znasz tego wilka ? - spytałem ale chyba waderze nie spodobało się to pytanie .
<Desna? Sry że długo czekałaś>
niedziela, 12 kwietnia 2015
Od Anubisa CD Sashy
Jak zwykle chodziłem po terenach watahy. Dzisiaj byłem nie w humorze, a powód był dość osobisty by nikomu o nim nie mówić. Spojrzałem w chmury, miałem nadzieję że zacznie dzisiaj padać, ale niestety nie zanosiło się na deszcz. Nagle poczułem jak ktoś na mnie wpada. Ktoś o wiele mniejszy ode mnie i drobniejszy, bo nawet się nie zachwiałem. Za to ten "ktoś" odbił się ode mnie i prawie upadł na trawę. Na pierwszy rzut oka zobaczyłem że to cynamonowo - kremowa wadera, wyglądająca bardziej na lisa niż wilka. Za ucho miała wetknięte pióro, które teraz przekrzywiło się na bok. Oczywiście zdenerwowałem się na waderę bo 1 nie znałem jej 2 jestem nie w humorze 3 wpadła na mnie w najmniej odpowiednim momencie.
- Patrz gdzie leziesz do jasnej choler,y! - warknąłem na nią pokazując kły i strosząc sierść.
- Przesuń się, chcę przejść. - odpowiedziała dumnie i obeszła mnie ruszając przed siebie. Jak ona śmie? A z resztą co ona mnie obchodzi ...
- Ksa - mruknąłem do siebie i ruszyłem przed siebie. Nie dane mi było jednak odpocząć i zapomnieć o tej denerwującej małej.
~ Dwie godziny później ~
Siedziałem na rzeką, przyglądając się jak płynie woda. Nagle usłyszałem jak ktoś skacze do wody. Rozbryzg oczywiście mnie ochlapał. Zobaczyłem wynurzającą się z wody pamiętną waderę która na mnie wpadła.
- Ah, to tylko ty. Już myślałem że nie będziesz potrzebować mojej pomocy. - powiedziałem złośliwie.
- A ty to niby kto? Wielki basior? - prychnęła z pogardą w głosie.
- A żebyś wiedziała - przekręciłem jej pogardę w komplement. Wadera warknęła na mnie.
- Jak ja cię tu ... - rozejrzała się dookoła i chwyciła wielka gałąź. Zamierzyła się nią na mnie, ale ja szybko się odsunąłem. Badyl upadł na ziemię i siłą rozpędu wadera poleciała na niego. W tej chwili wszystko się posypało ... Krew, krew, krew ... wadera musiała się skaleczyć. Pech chciał że nie jadłem nic i byłem potwornie głodny. Moje tętno przyśpieszyło, źrenice rozszerzyły się a tęczówki nabrały barwy ostrej czerwieni. Kły wydłużyły się, mimowolnie oblizałem je. Wadera spojrzała na mnie i dostrzegła wlepione w nią wygłodniałe spojrzenie. Wadera nerwowo drgnęła. Zacząłem się zbliżać. Oczywiście w myślach próbowałem siebie powstrzymać, ale głód był silniejszy. Nie wiadomo jak by się to skończyło gdyby nie Moon. Wadera musiała przechadzać się gdzieś w pobliżu i kiedy zobaczyła co się dzieje, natychmiast postanowiła zareagować.
- Anubis! - krzyknęła i uderzyła mnie łapą w pysk. To na chwilę przywróciło mi kontrolę nad swoim ciałem.
- Alfa? O co chodzi? - zapytała zdezorientowana Sasha, nie rozumiejąc dlaczego Moon zareagowała tak gwałtownie. Niestety ja wiedziałem dlaczego ... mam nadzieje że nadal utrzyma to w tajemnicy. Ba! Mam nadzieję że nie wyrzuci mnie z watahy ...
- On. Jest. N i e b e z p i e c z n y ! - powiedziała cedząc słowa. Spojrzała na mnie z ukosa. ~ To nie moja wina! ~ wysłałem jej w myślach. Moje czerwone oczy mówiły jednak co innego ...
<Sasha? Moon?>
sobota, 11 kwietnia 2015
Od Sashy
Odeszłam z mojej watahy jedynie przez Cleo. To ja miałam pełnić żądze alfy, a nie ona! Zezłoszczona chodziłam tylko po lecie i szukałam czegoś do jedzenia. Zające i sarny same wpadały mi w łapy, a drobny ptaszek był tylko przystawką. Gdy maszerowałam tak w osamotnieniu zauważyłam jakieś piękne tereny. Zapewne była to jakaś inna wataha. Poszłam dalej. Nagle zauważyłam biało-niebieską waderę. To chyba była alfa, nie wiem czemu tak pomyślałam. Z resztą...podeszłam.
-Czy ty może jesteś alfą?-spytałam wilczycę.
-Tak, a ty kim jesteś?-spytała oburzona
-Ja jestem Sasha i mogła bym dołączyć do watahy...
-Watahy krwawego szafiru? Tej watahy-dokończyła alfa i teraz choć trochę się uśmiechnęła.
-Jestem Moon i jasne możesz dołączyć. Tam są jaskinie ty dostaniesz tą przy morzu-i wskazała mi moje miejsce. Po rozmowie uśmiechnęłam się i odeszłam. Byłam strasznie podekscytowana, jednak wiedziałam, że na razie będę tylko omegą, a nie alfą. Gdy przechadzałam się szczęśliwa po polanie w chwili nieuwagi wpadłam na jakiegoś wilka. To był duży basior i chyba się zdenerwował.
<Jakiś basior?>
-Czy ty może jesteś alfą?-spytałam wilczycę.
-Tak, a ty kim jesteś?-spytała oburzona
-Ja jestem Sasha i mogła bym dołączyć do watahy...
-Watahy krwawego szafiru? Tej watahy-dokończyła alfa i teraz choć trochę się uśmiechnęła.
-Jestem Moon i jasne możesz dołączyć. Tam są jaskinie ty dostaniesz tą przy morzu-i wskazała mi moje miejsce. Po rozmowie uśmiechnęłam się i odeszłam. Byłam strasznie podekscytowana, jednak wiedziałam, że na razie będę tylko omegą, a nie alfą. Gdy przechadzałam się szczęśliwa po polanie w chwili nieuwagi wpadłam na jakiegoś wilka. To był duży basior i chyba się zdenerwował.
<Jakiś basior?>
piątek, 10 kwietnia 2015
Od Anubisa CD Desny
Ktoś za nami szedł. Jeśli bogowie istnieją do właśnie do nich teraz wysyłałem prośbą żeby ten człowiek wziął nas za psy. Jeśli nie istnieją to nich zrobi to ktokolwiek inny!
- Ksa - mruknąłem pod nosem. Dostrzegłem już człowieka. Był blondynem w czerwonej koszuli i niebieskich spodniach. Na nogach miał zielone kalosze, oczywiście ubłocone tym co znajduje się w chlewie dla świń. W dłoni trzymał widły, ale nie patrzył na nas.
- Co to "Ksa"? - zapytała Desna.
- Bardzo popularne japońskie przekleństwo. - odpowiedziałem. Przynajmniej jakoś tak się je wymawia.
- Udawaj psa może się nabierze. - powiedziałem do wadery. Sam poprawiłem sobie grzywkę i zacząłem machać ogonem, jak to kundle zwykły robić na widok człowieka.
- Wyglądamy idiotycznie - odpowiedziała Desna, która również zaczęła machać ogonem. Człowiek podszedł do nas.
- O jakie ładne psy! Aż dziwne że pałętają się pod nogami! Pewnie ktoś je wyrzucił! Ojej, jeszcze słodki szczeniaczek! - zaczął się rozwodzić dwunóg. Idź se ... pomyślałem i chciałem by w jakiś sposób to się spełniło. Nie ... jednak wszystko musiało pójść źle ... pech mnie prześladuje ... Człek wziął na ręce Rica, gwizdnął na nas (co prawie rozerwało mi bębenki w uszach, serio nienawidzę tego dźwięku) i zaczął iść. Chcąc nie chcę poszliśmy za nim. Dlaczego go nie zaatakowałem? Bo 1 On maił wielkie widły 2 Na ulicy zaczęło roić się od ludzi 3 Rico mieszka gdzieś tu. Tak więc dałem się porwać losowi i ruszyłem za człowiekiem.
<Desna?>
- Ksa - mruknąłem pod nosem. Dostrzegłem już człowieka. Był blondynem w czerwonej koszuli i niebieskich spodniach. Na nogach miał zielone kalosze, oczywiście ubłocone tym co znajduje się w chlewie dla świń. W dłoni trzymał widły, ale nie patrzył na nas.
- Co to "Ksa"? - zapytała Desna.
- Bardzo popularne japońskie przekleństwo. - odpowiedziałem. Przynajmniej jakoś tak się je wymawia.
- Udawaj psa może się nabierze. - powiedziałem do wadery. Sam poprawiłem sobie grzywkę i zacząłem machać ogonem, jak to kundle zwykły robić na widok człowieka.
- Wyglądamy idiotycznie - odpowiedziała Desna, która również zaczęła machać ogonem. Człowiek podszedł do nas.
- O jakie ładne psy! Aż dziwne że pałętają się pod nogami! Pewnie ktoś je wyrzucił! Ojej, jeszcze słodki szczeniaczek! - zaczął się rozwodzić dwunóg. Idź se ... pomyślałem i chciałem by w jakiś sposób to się spełniło. Nie ... jednak wszystko musiało pójść źle ... pech mnie prześladuje ... Człek wziął na ręce Rica, gwizdnął na nas (co prawie rozerwało mi bębenki w uszach, serio nienawidzę tego dźwięku) i zaczął iść. Chcąc nie chcę poszliśmy za nim. Dlaczego go nie zaatakowałem? Bo 1 On maił wielkie widły 2 Na ulicy zaczęło roić się od ludzi 3 Rico mieszka gdzieś tu. Tak więc dałem się porwać losowi i ruszyłem za człowiekiem.
<Desna?>
Od Anubisa CD Yǒnggǎn
- Może lepiej pozwolę, żeby Kerotaky pobył sam. Pewnie ma same złe dni. – stwierdziła Yǒnggǎn. Pokiwałem głową.
- Każdy potrzebuje od czasu do czasu pobyć sam ze sobą. - powiedziałem patrząc na waderę. Było dzisiaj naprawdę upalnie. Moja sierść była już prawie sucha.
- Chyba masz rację, ale to smok. Dużo czasu przebywa sam ... - powiedziała wadera.
- To może w tym tkwi problem. Może powinniście więcej czasu spędzać razem? - podsunąłem inną teorię.
- Może - odpowiedziała wadera. Zaczęliśmy iść wzdłuż plaży. Piasek był tak gorący że prawie parzył, ale kto zwracał by na to uwagę? W końcu to wiosna, więc wszyscy powinni się cieszyć że pogoda dopisuje.
- Powinniście wybrać się na poszukiwanie jakiejś wielkiej przygody. Czegoś niesamowitego co odbuduje waszą przyjaźń. - chyba zacząłem filozofować.
- Poszukiwanie przygód? Co masz na myśli? - zapytała Yǒnggǎn.
- Coś co ... eee ... wzmocni wasze wzajemne zaufanie? Chyba o to mi chodziło . -odpowiedziałem.
- Jak nasze wspólne walki i tym podobne? - upewniła się wadera.
- Tak coś w tym stylu ... tak myślę. - powiedziałem. Bo w walce trzeba ufać swojemu towarzyszowi broni, nawet jeśli go nie znamy. Musimy mu ufać i współpracować.
- I co mamy zaatakować jakieś przypadkowe wilki? - stwierdziła sarkastycznie Yǒnggǎn. Uśmiechnąłem się.
- Tak, zróbcie wspólny wypad na obcą watahę i pięknie oznajmijcie że od dziś prowadzimy wojnę. - podchwyciłem wątek, obracając wszystko w żart - A później możecie ich wybić w pień . - dokończyłem. Yǒnggǎn zaśmiała się.
- I to radzi mi gamma? Czy wy nie powinniście być bardziej pokojowi? Całe szczęście że to Moon jest alfą, gdybyś to był ty to już dawno prowadzilibyśmy wojnę z wszystkimi watahami! - zaśmiała się Yǒnggǎn.
- Bardziej pokojowy? Przecież jestem pokojowy! A walka jest fajna ... dużo krwi . - zaprotestowałem, choć nie czułem się dotknięty.
<Yǒnggǎn? Trochę pod koniec zeszłam z tematu ;D>
- Każdy potrzebuje od czasu do czasu pobyć sam ze sobą. - powiedziałem patrząc na waderę. Było dzisiaj naprawdę upalnie. Moja sierść była już prawie sucha.
- Chyba masz rację, ale to smok. Dużo czasu przebywa sam ... - powiedziała wadera.
- To może w tym tkwi problem. Może powinniście więcej czasu spędzać razem? - podsunąłem inną teorię.
- Może - odpowiedziała wadera. Zaczęliśmy iść wzdłuż plaży. Piasek był tak gorący że prawie parzył, ale kto zwracał by na to uwagę? W końcu to wiosna, więc wszyscy powinni się cieszyć że pogoda dopisuje.
- Powinniście wybrać się na poszukiwanie jakiejś wielkiej przygody. Czegoś niesamowitego co odbuduje waszą przyjaźń. - chyba zacząłem filozofować.
- Poszukiwanie przygód? Co masz na myśli? - zapytała Yǒnggǎn.
- Coś co ... eee ... wzmocni wasze wzajemne zaufanie? Chyba o to mi chodziło . -odpowiedziałem.
- Jak nasze wspólne walki i tym podobne? - upewniła się wadera.
- Tak coś w tym stylu ... tak myślę. - powiedziałem. Bo w walce trzeba ufać swojemu towarzyszowi broni, nawet jeśli go nie znamy. Musimy mu ufać i współpracować.
- I co mamy zaatakować jakieś przypadkowe wilki? - stwierdziła sarkastycznie Yǒnggǎn. Uśmiechnąłem się.
- Tak, zróbcie wspólny wypad na obcą watahę i pięknie oznajmijcie że od dziś prowadzimy wojnę. - podchwyciłem wątek, obracając wszystko w żart - A później możecie ich wybić w pień . - dokończyłem. Yǒnggǎn zaśmiała się.
- I to radzi mi gamma? Czy wy nie powinniście być bardziej pokojowi? Całe szczęście że to Moon jest alfą, gdybyś to był ty to już dawno prowadzilibyśmy wojnę z wszystkimi watahami! - zaśmiała się Yǒnggǎn.
- Bardziej pokojowy? Przecież jestem pokojowy! A walka jest fajna ... dużo krwi . - zaprotestowałem, choć nie czułem się dotknięty.
<Yǒnggǎn? Trochę pod koniec zeszłam z tematu ;D>
czwartek, 9 kwietnia 2015
Od Elektro
Cały czas myślałem że z powodu moich wyjątkowych przyjaciół Moon może mnie wyrzucić z watahy . Zszedłem ze swojego drzewa (na którym sypiam) i powędrowałem na polanę . Dzień był słoneczny , rośliny zielone a na niebie były tylko pojedyncze chmurki . Usłyszałem szelest w zaroślach na skraju łączki . Postanowiłem sprawdzić co to . Powoli podszedłem . Nagle wyskoczył na mnie wilk ale nie atakował tylko trząsł się .
- Błagam pomóż mi ! - skomlał
- Kim jesteś ?
- Jestem Shinigami ale to teraz nie ważne , błagam pomocy !
Na początku nie wiedziałem co mam zrobić . Ale stwierdziłem że pomogę mu .
- A w czym mam Ci pomóc ?
- Gania mnie wielki smok ! taki czarny ! i.. i ma takie wielkie pazury ! - psiknął roztrzęsiony .
Nagle zza zarośli wyskoczył szczerbatek .
Spojrzał na wilka . i zaczął machać ogonem . Nie był wrogo nastawiony .
Wilk był przerażony ale żeby udowodnić mu że ten smok jest nie groźny podszedłem do niego .
- Co ty robisz ? on cię zje !
- Szczerbatek ? to jest fajny smok .
- To twój towarzysz ?
- Nie mój tylko Moon ....
- A kim jest Moon ?
- Moon to alfa .
- To na tym terenie jest wataha ?!
- Tak i ja do niej należę .
Wilk chyba się wystraszył .
- A czy ty masz watahę ?
- Nie... ja jestem wędrowcom .
- Ja też byłem wędrowcom . Muszę ci powiedzieć że wyglądasz bardzo podobnie do Zek'a
- A kto to jest ?
- Jeden z basiorów z tej watahy .
- Ale nie ma już wilków z mojej rasy , przynajmniej tak myślałem .
Zdziwiła mnie odpowiedź basiora .
- Czy chciał byś dołączyć do watahy ?
- No nie wiem
- Nasza wataha jest fajna
- Muszę się zastanowić ....
Odwrócił się i odbiegł .
<Ktoś?>
- Błagam pomóż mi ! - skomlał
- Kim jesteś ?
- Jestem Shinigami ale to teraz nie ważne , błagam pomocy !
Na początku nie wiedziałem co mam zrobić . Ale stwierdziłem że pomogę mu .
- A w czym mam Ci pomóc ?
- Gania mnie wielki smok ! taki czarny ! i.. i ma takie wielkie pazury ! - psiknął roztrzęsiony .
Nagle zza zarośli wyskoczył szczerbatek .
Spojrzał na wilka . i zaczął machać ogonem . Nie był wrogo nastawiony .
Wilk był przerażony ale żeby udowodnić mu że ten smok jest nie groźny podszedłem do niego .
- Co ty robisz ? on cię zje !
- Szczerbatek ? to jest fajny smok .
- To twój towarzysz ?
- Nie mój tylko Moon ....
- A kim jest Moon ?
- Moon to alfa .
- To na tym terenie jest wataha ?!
- Tak i ja do niej należę .
Wilk chyba się wystraszył .
- A czy ty masz watahę ?
- Nie... ja jestem wędrowcom .
- Ja też byłem wędrowcom . Muszę ci powiedzieć że wyglądasz bardzo podobnie do Zek'a
- A kto to jest ?
- Jeden z basiorów z tej watahy .
- Ale nie ma już wilków z mojej rasy , przynajmniej tak myślałem .
Zdziwiła mnie odpowiedź basiora .
- Czy chciał byś dołączyć do watahy ?
- No nie wiem
- Nasza wataha jest fajna
- Muszę się zastanowić ....
Odwrócił się i odbiegł .
<Ktoś?>
Od Desny CD Anubisa
Skonczyło sie na tym że przeczekaliśmy w szopie dobrych kilka godzin ...
Deszcz wkońcu ustał .
- Ej , Anubis ..
- tak ?
- myslisz że ludzie nas tu znajdą?
- oby nie , bo terzeba bedzie..
-wiem- uciełam zdanie .
- poco oni wogule istnieją ? sa tylko problemem..
Nie odpowiedziałam , tylko w zamyślemiu pokiwałam głową. Podeszłam do okna ( bez szyby oczywiście ) i wyjrzałam na zewnątrz.
Nikogo nie było .
- nie uwarzasz że to dziwne ?
- ale niby co ?
- jak na wioskę strasznie tu pusto..
- może...ale teraz powinniśmy to wykorzystać i poszukać rodziców Rico.
- racja- zgodziłam się z basiorem.
Wyszliśmy na zewnatrz. W powietrzu wciąz było czuć deszcz . Trawa była wilgotna i żywo-zielona. Normalnie bym sie cieszyła z takich okoliczności i poszła na spacer czy coś, ale teraz nie było na to czasu . Anubis , który szedł kilka metrów za mną rozglądał się dookoła , aby w razie potrzeby zlokalizować niebespieczweństwo . To dodawało troche otuchy , myśle ze nie jest sie samemu.. Oczywiście nie zebym sie bała! Umiem się obronić bardziej niż większość wader w naszej watasze. Jak każdy mam swój as w rekawie...ciekawe jak walczy Anubis ? wyglada na sprawnego.
-czekaj.
Anubis gwałtownie sie wyprostował i nastawił uszu .
Tylko nie to..
- ktos idzię
< Anubis ? >
Deszcz wkońcu ustał .
- Ej , Anubis ..
- tak ?
- myslisz że ludzie nas tu znajdą?
- oby nie , bo terzeba bedzie..
-wiem- uciełam zdanie .
- poco oni wogule istnieją ? sa tylko problemem..
Nie odpowiedziałam , tylko w zamyślemiu pokiwałam głową. Podeszłam do okna ( bez szyby oczywiście ) i wyjrzałam na zewnątrz.
Nikogo nie było .
- nie uwarzasz że to dziwne ?
- ale niby co ?
- jak na wioskę strasznie tu pusto..
- może...ale teraz powinniśmy to wykorzystać i poszukać rodziców Rico.
- racja- zgodziłam się z basiorem.
Wyszliśmy na zewnatrz. W powietrzu wciąz było czuć deszcz . Trawa była wilgotna i żywo-zielona. Normalnie bym sie cieszyła z takich okoliczności i poszła na spacer czy coś, ale teraz nie było na to czasu . Anubis , który szedł kilka metrów za mną rozglądał się dookoła , aby w razie potrzeby zlokalizować niebespieczweństwo . To dodawało troche otuchy , myśle ze nie jest sie samemu.. Oczywiście nie zebym sie bała! Umiem się obronić bardziej niż większość wader w naszej watasze. Jak każdy mam swój as w rekawie...ciekawe jak walczy Anubis ? wyglada na sprawnego.
-czekaj.
Anubis gwałtownie sie wyprostował i nastawił uszu .
Tylko nie to..
- ktos idzię
< Anubis ? >
środa, 8 kwietnia 2015
Od Yǒnggǎn C.D Anubisa
Westchnęłam i zatrzymałam się. Powiedziałam szybko:
- Kerotaky jest okropnie agresywny! Jakbym była mu całkiem obca. Pokłóciliśmy się dziś rano.
Basior popatrzył na mnie rozbawiony tym, co powiedziałam.
- Kłóciłaś się ze smokiem? – zaśmiał się.
Prychnęłam, ale mimo tego uśmiechnięta lekko. Popatrzyłam na wodę, w której stałam. Byłam cała mokra, a to wcale nie było dla mnie przyjemne. Otrzepałam się, a woda, która odleciała na boki, spadła na Anubisa. Basior dosłownie się z niej otrzepał. Zaśmiałam się cicho.
- Może lepiej pozwolę, żeby Kerotaky pobył sam. Pewnie ma same złe dni. – stwierdziłam.
<Anubis? Brak weny C:>
Od Anubisa do Desny
Spałem na drzewie, no może nie dosłownie spałem tylko leżałem z zamkniętymi oczami. Wiał silny zimny wiatr, a z zachodu nadciągały ciemne burzowe chmury. Czyżby dzisiaj miała być ta pierwsza wiosenna burza? Możliwe, w końcu dawno nie padało. Już miałem odpłynąć w krainę słodkich marzeń, gdy usłyszałem trzask łamanych gałązek pod drzewem. Niechętnie otworzyłem jedno oko i spojrzałem w dół. Zobaczyłem Desnę a obok niej małego rudego liska. Zaciekawił mnie ten widok, bo lisy raczej nie kumplują się z wilkami. Zeskoczyłem na ziemię lądując tuż za nimi. Desna skoczyła i obróciła się w powietrzu z najeżoną sierścią. Mały lisek również się obrócił.
- Kim jesteś? - zapytała, rudzielec schował się za jej tylną łapą i nieśmiało wystawiał głowę, wpatrując się we mnie okrągłymi ślepkami.
- Anubis, gamma, dowódca wojowników z Watahy Krwawego Szafiru.- przedstawiłem się.
- Ja jestem Desna, beta, szamanka z tej samej watahy co ty. - powiedziała wilczyca. Wyraźnie jej ulżyło jak dowiedziała się że jesteśmy w tej samej watasze.
- Co tu robi ten lis? - zapytałem prosto z mostu.
- Zgubił mamę i zapuścił się na nasze tereny w jej poszukiwaniu. Tak sądzę, on nie umie mówić po wilczemu, a ja znam tylko podstawy lisiego. - powiedziała z wahaniem wadera. Nie ufała mi (Kto by mi ufał? Pomijając dwie osoby ... ) po za tym znała mnie dopiero od paru sekund. Kto wie co zechcę zrobić z lisem? Może zjeść? Hehe żartuję.
- I teraz mu pomagasz ją odnaleźć? Świetnie! Akurat nie mam nic do roboty, więc wam pomogę! - naprawdę lepsze to od spania. No i lubię przygody.
- Dobra - odpowiedziała biała wadera. Ruszyliśmy z małym, który dreptał blisko Desny. Powoli przemierzaliśmy las, mały zaczął się męczyć więc wilczyca wzięła go na grzbiet.
- Jak on się nazywa? - zapytałem, skoro już podróżujemy razem, to chcę znać jego imię.
- Rico. - odpowiedziała wadera, mały nadstawił uszka na dźwięk swojego imienia, co tylko potwierdziło słowa Desny. W tym czasie nieba nad nami, zasnuło się czarnymi chmurami, a wiatr zaczął szarpać koronami drzew. Mroźne podmuchy zaczęły wiać nam prosto w pyski, zmuszając do zmrużenia oczu. Pogoda dzisiaj była naprawdę pod psem. Na domiar złego las zaczął się kończyć i wyszliśmy na pola. Po ich drugiej stronie widać było ludzkie domy.
- Że niby tu mieszka ten mały?! - użył bym innego określenia niż "mały", ale oboje mogli by się na mnie obrazić.
- Nie, jeszcze bliżej ludzi. - wzruszyła ramionami wilczyca i ruszyła przed siebie. Mogłem zawrócić ... mogłem spokojnie schronić się w swojej jaskini ... ona by sobie poradziła, ale ... nie mogłem się poddać z powodu deszczu. Rezygnować z misji z powodu drobnej trudności. To by się nie zgadzało z moja naturą. Ruszyłem za nimi przez pola. W końcu zrównałem się z nimi, razem przedzieraliśmy się przez pszenicę. W końcu dotarliśmy naprawdę blisko ludzi. Naszych uszu doleciał szczekot psów i gdakanie kur. Zaczął padać deszcz. I to nie miły deszczyk, tylko prawdziwa ulewa! Od lasu dzieliło nas wielkie pole, więc pobiegliśmy do wioski. Przy odrobinie szczęścia wezmą nas za dwa duże psy.
- Tam! - krzyknęła wadera, przekrzykując deszcz. Łapą wskazywała rozwalająca się szopę, o dziurawych drzwiach. Wbiegliśmy do środka. Na szczęście wewnątrz było sucho, okazało się też że są tu różne dziwne ludzkie rzeczy i kilka kotów, które rozbiegły się na nasz widok. Otrzepałem się wzbijając fontannę kropel dookoła siebie. Mokra grzywka opadła mi na oczy. Odgarnąłem ją łapą i wciągnąłem do nosa zapach drewna i czegoś jeszcze. Nad naszymi głowami rozległ się głośny grzmot.
- Chyba tu przeczekamy burzę. - powiedziałem i zacząłem zwiedzać nowe miejsce. Wiatr świszczał między deskami sufitu, jak stado duchów. W szopie były różne skrzynie i pudła, mnóstwo desek i belek oraz na ścianach wisiały narzędzie. W rogu stały opony do traktora, jak również kilka jego części w tym wielka czerwona blacha. Dalej znajdowały się nawozy i beczka z pszenicą. Natknąłem się nawet na stare zielony kalosze. Włożyłem do jednego nos, śmierdziało w środku człowiekiem, potem i dymem. Fuknąłem i czym prędzej odskoczyłem od buta. Zdałem sobie sprawę że robię z siebie idiotę.
<Desna? Tylko nie kończ tej "przygody" za szybko, ok?>
- Kim jesteś? - zapytała, rudzielec schował się za jej tylną łapą i nieśmiało wystawiał głowę, wpatrując się we mnie okrągłymi ślepkami.
- Anubis, gamma, dowódca wojowników z Watahy Krwawego Szafiru.- przedstawiłem się.
- Ja jestem Desna, beta, szamanka z tej samej watahy co ty. - powiedziała wilczyca. Wyraźnie jej ulżyło jak dowiedziała się że jesteśmy w tej samej watasze.
- Co tu robi ten lis? - zapytałem prosto z mostu.
- Zgubił mamę i zapuścił się na nasze tereny w jej poszukiwaniu. Tak sądzę, on nie umie mówić po wilczemu, a ja znam tylko podstawy lisiego. - powiedziała z wahaniem wadera. Nie ufała mi (Kto by mi ufał? Pomijając dwie osoby ... ) po za tym znała mnie dopiero od paru sekund. Kto wie co zechcę zrobić z lisem? Może zjeść? Hehe żartuję.
- I teraz mu pomagasz ją odnaleźć? Świetnie! Akurat nie mam nic do roboty, więc wam pomogę! - naprawdę lepsze to od spania. No i lubię przygody.
- Dobra - odpowiedziała biała wadera. Ruszyliśmy z małym, który dreptał blisko Desny. Powoli przemierzaliśmy las, mały zaczął się męczyć więc wilczyca wzięła go na grzbiet.
- Jak on się nazywa? - zapytałem, skoro już podróżujemy razem, to chcę znać jego imię.
- Rico. - odpowiedziała wadera, mały nadstawił uszka na dźwięk swojego imienia, co tylko potwierdziło słowa Desny. W tym czasie nieba nad nami, zasnuło się czarnymi chmurami, a wiatr zaczął szarpać koronami drzew. Mroźne podmuchy zaczęły wiać nam prosto w pyski, zmuszając do zmrużenia oczu. Pogoda dzisiaj była naprawdę pod psem. Na domiar złego las zaczął się kończyć i wyszliśmy na pola. Po ich drugiej stronie widać było ludzkie domy.
- Że niby tu mieszka ten mały?! - użył bym innego określenia niż "mały", ale oboje mogli by się na mnie obrazić.
- Nie, jeszcze bliżej ludzi. - wzruszyła ramionami wilczyca i ruszyła przed siebie. Mogłem zawrócić ... mogłem spokojnie schronić się w swojej jaskini ... ona by sobie poradziła, ale ... nie mogłem się poddać z powodu deszczu. Rezygnować z misji z powodu drobnej trudności. To by się nie zgadzało z moja naturą. Ruszyłem za nimi przez pola. W końcu zrównałem się z nimi, razem przedzieraliśmy się przez pszenicę. W końcu dotarliśmy naprawdę blisko ludzi. Naszych uszu doleciał szczekot psów i gdakanie kur. Zaczął padać deszcz. I to nie miły deszczyk, tylko prawdziwa ulewa! Od lasu dzieliło nas wielkie pole, więc pobiegliśmy do wioski. Przy odrobinie szczęścia wezmą nas za dwa duże psy.
- Tam! - krzyknęła wadera, przekrzykując deszcz. Łapą wskazywała rozwalająca się szopę, o dziurawych drzwiach. Wbiegliśmy do środka. Na szczęście wewnątrz było sucho, okazało się też że są tu różne dziwne ludzkie rzeczy i kilka kotów, które rozbiegły się na nasz widok. Otrzepałem się wzbijając fontannę kropel dookoła siebie. Mokra grzywka opadła mi na oczy. Odgarnąłem ją łapą i wciągnąłem do nosa zapach drewna i czegoś jeszcze. Nad naszymi głowami rozległ się głośny grzmot.
- Chyba tu przeczekamy burzę. - powiedziałem i zacząłem zwiedzać nowe miejsce. Wiatr świszczał między deskami sufitu, jak stado duchów. W szopie były różne skrzynie i pudła, mnóstwo desek i belek oraz na ścianach wisiały narzędzie. W rogu stały opony do traktora, jak również kilka jego części w tym wielka czerwona blacha. Dalej znajdowały się nawozy i beczka z pszenicą. Natknąłem się nawet na stare zielony kalosze. Włożyłem do jednego nos, śmierdziało w środku człowiekiem, potem i dymem. Fuknąłem i czym prędzej odskoczyłem od buta. Zdałem sobie sprawę że robię z siebie idiotę.
<Desna? Tylko nie kończ tej "przygody" za szybko, ok?>
Od Anubisa do Yǒnggǎn
Dzień jak co dzień, wstać, zjeść (a raczej wypić) i pobiegać. Od jakiegoś czasu nabrałem dziwnego nawyku biegania bez celu po lesie i wypatrywania kogokolwiek ... Może nadaję się na strażnika? Nie .... wolę być dowódcą wojowników, myślę że to do mnie pasuje. Moje łapy uderzały miarowo o złocisty piasek. Właśnie wybiegłem z lasu na plażę, słońce przyjemnie grzało w kark, a delikatny wietrzyk unosił moją sierść w łagodnych podmuchach. Przymknąłem oczy rozkoszując się tym uczuciem. Nadeszła większa fala, tak że dosięgła aż moich łap. Czarna sierść zamokła i zaczął się do niej kleić piach, ale nie zwróciłem na to uwagi. Skręciłem bardziej w stronę morza, tak by biec mając cały czas wodę pod łapami. Cały czas miałem zamknięte oczy, bo myślałem że nikt mnie nie widzi. Nagle jednak zderzyłem się z kimś. Poczułem jak wpadam na czyjeś miękkie futro, otworzyłem oczy ale i tak nie wiele widziałem. Mnóstwo brązowo - kremowej sierści a później niebieską wodę. Sól zaszczypała mnie w oczy i nos. Parsknąłem. Już wiedziałem na kogo wpadłem. Na całkiem znajomą osobę - Yǒnggǎn. Wstaliśmy z mokrej wody. Yǒnggǎn spojrzała na mnie ze złością.
- Patrz jak biegasz! - warknęła otrzepując się z wody.
- Cześć i przepraszam. - odpowiedziałem, Yǒnggǎn prychnęła tylko.
- Coś ty taka nie w humorze? - zapytałem z przekąsem. Zdarzyło mi się na nią już wpaść .. chyba.
- Nie twoja sprawa! - odwarknęła i wyszła z wody na plażę. Poszłem w jej ślady.
- Oj chyba jednak moja, w końcu to ja na ciebie wpadłem. - odpowiedziałem wyprzedzając ją i zagradzając jej drogę.
<Yǒnggǎn? Czemu jesteś taka zła? :] >
sobota, 4 kwietnia 2015
Szczeniaki dorastają ! (Ważne)
Nasze drogie szczeniaki dorosły proszę o wysłanie nowych zdjęć i stanowisk dla czszeniaków.
Stream:
Zostanie wojowniczką.
Kaysie:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Yuuki:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Taszira:
Zostanie wojowniczką
Zeke:
Zostanie wojownikiem
Karo:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Ficka:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Kiiyuko:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Glimmer:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Dynamo:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Stream:
Zostanie wojowniczką.
Kaysie:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Yuuki:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Taszira:
Zostanie wojowniczką
Zeke:
Zostanie wojownikiem
Karo:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Ficka:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Kiiyuko:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Glimmer:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Dynamo:
Zostanie: ?
Zdjęcie: ?
Subskrybuj:
Posty (Atom)