Czułam się niepewnie. W końcu to byłe duże, a nawet wielkie stworzenie przypominające sowę! Pierwszy raz widziałam takie zwierzę na oczy. Ciekawe, co zrobiłaby, gdybym wyrwała jej pióro... Nawet nie chciałam sprawdzać. Jej duże szpony mogły mnie nawet rozszarpać. Cicho westchnęłam i ostrożnie wspięłam się po niej, aż nie ‘’usiadłam’’ na grzbiecie. Jej pióra lśniły przepięknie, a oczy... Można by powiedzieć, że świeciły, lub robiły to naprawdę. Anubis po chwili znalazł się za mną. Odetchnęłam z ulgą widząc, że nie jesteśmy już w tej mokrej jaskini. Zauważyłam, że słońce już zachodziło, a na niebie zaczęły ukazywać się gwiazdy. W samą porę zostaliśmy uratowani.
- Gotowi? – zapytała sowa wiedząc, że i tak nie mamy innego wyboru jak przytaknąć. Jej skrzydła były ogromne, zauważyłam to dopiero wtedy, gdy je wyprostowała. Po krótkiej chwili, nawet nie wiem jak, wzbiła się w powietrze. Czułam się przerażona i zarazem taka rozbawiona, że miałam ochotę krzyczeć, ale powstrzymałam się.
Chłodny wiatr teraz wydawał się być silniejszym, kiedy to sprawiał, że moje futro szalało. Nie wiedziałam, jak czuje się Anubis, bo wolałam się nie oglądać, tylko uważać by nie puścić sowy. Byliśmy już wysoko, aż nagle ta zaczęła lecieć w dół, a ja prawie się puściłam. Położyłam się na niej płasko, jakbym wczuła się w lot. Tuż przed wodą zaczęła lecieć prosto, aż wreszcie byliśmy na brzegu. Dosłownie się z niej sturlałam i zaczęłam tarzać po piasku. Stęskniłam się za nim. Po chwili wstałam, podchodząc do Anubisa dziękującego sowie.
- Ja także dziękuję! Mam u ciebie dług. – uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
Ta skinęła głową, po czym ponownie wzbiła się w powietrze i zniknęła gdzieś pomiędzy drzewami. Chwilę trwała cisza, lecz ją przerwałam:
- Mam dosyć wody na tydzień albo więcej.
- Musisz pić. – zauważył basior, z lekkim uśmiechem.
- Wiem, wiem, ale odpuszczę sobie szaleństwa w jeziorach na jakiś czas.
W tym czasie zrobiło się prawie całkiem ciemno. Nagle sobie o czymś przypomniałam i spoważniałam.
- A więc... Ten wilk... Skoro nie udało mu się mnie zabić i jeżeli nie utonął... Wróci tu jeszcze. Tak jak mówiłam. Wataha jest w niebezpieczeństwie. – powiedziałam, przypominając sobie po kolei ostatnie zdażenia.
< Anubis? Wreszcie wena powróciła! :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz