Patrzyłam jak kilka ptaków wesoło śpiewa na drzewie. Wydawało mi się, że śpiewają specjalnie dla mnie.
- Cześć. Jak się macie? - Zapytałam je, wiedząc, że mi nie odpowiedzą. Kiedy mnie zauważyły wzbiły się do lotu i już więcej ich nie widziałam. Westchnęłam.
Zaczęłam biegać w kółko, skakać i tarzać się. Tylko po to, by mi się nie nudziło. Jednak nic z tego. Nudziło mi się jak zwykle. Woęc postanowiłam kogoś poznać.
Pobiegłam przed siebię.
Miałam nadzieję kogoś poznać. Byłoby świetnie!
Jednak zaraz wdepnęłam we wgłębienie w ziemi i runęłam na ziemię. Po podniesieniu się stwierdziłam z bólem, że moja łapa utknęła. Sterczałam tam chyba godzinę próbując ją wydostać, aż wreszcie mi się udało.
Pobiegłam dalej, aż zobaczyłam coś... Niepokojąco strasznego...
Widok basiora pijącego krew ze swojej ofiary nie jest codziennym widokiem. Dopiero gdy skończył mnie zauważył.
- Eee... - Mruknął.
Stanęłam jak wryta.
Kiedy podszedł, cofnęłam się. Bałam się go trochę...
(Anubis ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz