Ogień dodawał mi sił w łapach, lecz wycieńczał wewnętrzną magię. Niemal
fizycznie czułem, jak mnie coś ssie od środka... Jakby energia
przechodziła prądem od umysłu przez całe ciało, kończąc na czubkach
rozżarzonych palców. Mimo to chciałem biec do upadłego, musiałem ją
znaleźć, choćbym miał zdechnąć po drodze...
W międzyczasie miałem wrażenie, że zaczynam świrować. Dopadały mnie
stres, adrenalina i głosy... W dodatku brzmiące jak Teri. "Kah... Jeśli
mnie słyszysz... To... Zostaw mnie... Chcę umrzeć... Nie zasługuję by
żyć...". Zwolniłem trochę, przeszedłem do truchtu, aż się zatrzymałem i
padłem na ziemię. To brzmiało tak realnie, jakby stała obok i mówiła, a
jej głos przeszywał mi mózg... Miałem tylko nadzieję, że nie zemdleję
tam na miejscu. Zabrałoby to zbyt dużo czasu... Czy ona naprawdę tego
chce? Pragnąłem się podnieść, lecz łapy uginały się pode mną. Nadużycie
magii dawało się mocno we znaki, czułem się prawie tak, jakbym miał
zaraz umrzeć... Wreszcie ułożyłem łeb na ziemi i powieki same mi się
zamknęły.
Nie minęło parę godzin, a już obudziłem się opatrzony w jamie Alphy.
Mozolnie podniosłem głowę i rozejrzałem się. Gdy się jednak wreszcie
zorientowałem, poderwałem się z miejsca i chciałem wybiec jak
najprędzej, lecz zatrzymali mnie medycy i sam wilk Alpha.
- Nie możesz stąd wyjść - orzekł Anubis. - Musisz się zregenerować, jesteś w opłakanym stanie....
Impulsywnie zamachnąłem się łapą i drapnąłem go w pysk. Natychmiast
silniejsi medycy mnie chwycili i unieszkodliwili, a Alpha warknął na
mnie przeciągle. Nim zdołał cokolwiek powiedzieć, zacząłem wydzierać się
jak opętany.
- Idioci! Szukałem jej tak długo, a wy zaciągneliście mnie aż tutaj?!
Pogięło was do reszty?! Oni ją rżną, katują, znęcają się, a wy
zgarniacie MNIE i każecie się zregenerować?! Was do reszty pos*rało!!!
Wszyscy patrzyli po sobie zdumieni, a na mnie jak na wariata. Anubis odchrządknął.
- Kogo masz na myśli? Kto kogo katuje? - spytał podejrzliwie.
Chciałem już powiedzieć, ale głos mi się załamał i biadoliłem takim
bełkotem, że nikt nic nie zrozumiał. Bezsilnego położyli mnie z
powrotem, a ja się rozpłakałem... Nim jednak wyszli, wyjęczałem:
- Błagam.... Znajdźcie Teri... Ona... tu gdzieś... jest...
Wtedy Alpha nadstawił uszu i wysłuchał moich jęków, które opowiadały
ostatnie wydarzenia. Niektóre medyczki aż zakrywały uszy, gdy
przechodziłem do szczegółów... Całe szczęście zostałem wysłuchany i
zrozumiany. Natychmiast zebrano grupę wojowników i zwiadowców, którzy
mieli pomóc przy poszukiwaniach. Wśród wojowników pojawili się:
Bloodspill, Kire, Caldo i Torso, w tym również zabójczyni Luna, a wśród
zwiadowców Heroica, Mysterys i Haze. Na czele nas wszystkich stał Anubis
i taką dziesięciowilczą sforą ruszyliśmy na poszukiwania mojej
ukochanej...
Trwało to kilka godzin i ciągnęło się prawie bez przerwy. Co
zwietrzyliśmy trop, od razu go gubiliśmy i musieliśmy błądzić jak głupi
po niemal całym terenie. Kiedy nadzieja przygasała z minuty na minutę,
nagle wśród gąszczu zauważyliśmy wilczą rogatą sylwetkę. To Disparate!
- Za nim! - ryknął Alpha ze mną w chórze i cała gromada rzuciła się za oprawcą.
Na przedzie gnali Luna, Caldo i Torso, ja mimo największych chęci nie
miałem sił im dorównać kroku. Jedynie Heroica dotrzymywała mi
towarzystwa i patrzyła, czy wszystko ze mną w porządku, a biegliśmy
najbardziej z tyłu. Takim zażartym pędem dotarliśmy do ich kryjówki,
gdzie przywiązana i wypięta w naszą stronę leżała skatowana Teriyaki.
- Kah, zajmij się nią, my ich załatwimy! - zawołał Caldo i kłapnął zębami koło karku Lyle'a, który ledwo uniknął tego ataku.
Tego, co się tam działo, nie jestem w stanie opisać. Wszędzie latała
sierść i krew, czasem pióra i strzępy skóry, ewentualnie błysnęła czyjaś
użyta moc. Ja rozgryzałem sznury, gdy wilczyca patrzyła na mnie
błagalnym wzrokiem.
- Przecież... ci mówiłam... - wyszlochała.
Zdziwiłem się.
- Co mi mówiłaś, kochanie...? - spytałem czule, lecz o tyle głośno, by mnie usłyszała orzez ten cały harmider wokół...
- Mówiłam ci... Chcę umrzeć...
Niemal poczułem jak staje mi serce. Czyli nie zwariowałem wtedy... To
naprawdę był jej głos. Dalej, bez słowa, dławiony przez emocje
rozerwałem wreszcie sznury, lecz nagle poczułem czyjeś zęby w lędźwiach.
Krzyknąłem i odwróciłem się - to był Disp. Szybkim ruchem kłapnąłem
zębiskami by go ugryźć, lecz nagle wpadł na niego Bloodspill i odciągnął
ode mnie. Bez zastanowienia wziąłem szybko Teri na plecy i przecisnąłem
się w ciasnym otworze wylotu jamy między innymi wilkami. Odbiegłem
kawałek i położyłem poszkodowaną delikatnie na ziemi. Szybko wylizałem i
przypaliłem jej nowe rany, lecz ona leżała prawie nieruchomo. Jedyne,
co pozwalało mi stwierdzić, że nadal żyje, był jej ciężki oddech. Kiedy
skończyłem ją opatrywać, przybiegła Heroica by być świadkiem tego, jak
namiętnie pocałowałem waderę i wtuliłem się w jej szyję.
- Nigdy nie pozwoliłbym ci umrzeć... - wyszeptałem Teri do ucha. - Kocham cię... Bez względu na krzywdy, jakie ci zrobili...
(Ktokolwiek? Disp, Teri, Lyle, ktoś z grupy pomocniczej? xd)
Omggggggggggggggg xDDD
OdpowiedzUsuńNjeeeee, ja na to nie odpiszę! XD * drapie pazurami* Ktoś chętny prócz Dispa, który się na mnie drze,żebym mu zaklepała?
OdpowiedzUsuńAle dlaczego nie? XD
UsuńBo nje. Mam małego pomysła po akcji z Podziemiem. Na to nie odpiszę, bo moja Terka się właśnie czerwieni. XD
Usuń