Zerknęłam kątem oka na basiora.
- Hazel.
Wróciłam do wypatrywania byków. Siedziałam nieruchomo, z postawionymi uszami, a jedynymi częściami które się ruszyły były oczy i klatka piersiowa.
Przybysz nie odchodził. Zdenerwowana, czując na sobie jego wzrok, warknęłam:
- Co chcesz?
- Chciałbym...
Błyskawicznie przyłożyłam do jego pyska łapę. Pojawiło się moje śniadanie. Wstałam i ruszając powoli ogonem, skradałam się do byka. Jeleniowaty grzebał kopytem w ziemi, nie mając wiedzy o zagrożeniu. Heh...
Wystartowałam sprintem i błyskawiczne czepiłam się jego boku. Brązowa sierść zabarwiła się krwią, tak samo jak pysk. Metaliczny smak cieczy dał mi znak, że nie ucieknie. Ostatecznie poraziłam ofiarę prądem. Trup upadł. Heh... Zbyt łatwe.
Zeskoczyłam z ciała, otrzepałam się i chwyciłam za kark zwierzęcia. Zaczęłam je trudem ciągnąć, wymijając obcego.
< Cas? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz