poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Od Anubisa CD Yǒnggǎn Do Moon

Odpoczywaliśmy po szaleńczym biegu na tereny naszej watahy. Mimo zmęczenia, czułem radość. Nareszcie wróciliśmy do domu! Zbliżał się wieczór, wiał lekki wiatr, ale było dość ciepło. Uśmiechnąłem się ni to do siebie ni to do Yǒnggǎn. Wadera również się uśmiechnęła.

~*~

Kiedy odpoczęliśmy, a niebo mocno pociemniało, mimo iż słońce jeszcze nie zaszło, ruszyliśmy do Moon. Miałem nadzieję że będzie w swojej jaskini. Nie miałem ochoty szukać alfy po całym terenie watahy, byłem zmęczony, jedyne czego teraz chciałem to wrócić do swojej jaskini i pójść spać. Odciąć się od świata, odpłynąć do krainy marzeń. Wiedziałem że głupio by to zabrzmiało: zbliża się armia, która może zmyć moją watahę z powierzchni ziemi, a ja chciałem iść spać. Chyba jestem egoistą. Z tak jakże miłymi myślami, razem z Yǒnggǎn dotarliśmy do jaskini alfy.
- Moon? - krzyknąłem do środka, żeby nie wejść bez uprzedzenia. Jakiś szacunek w końcu się należy. Odpowiedziała mi cisza. Zajrzałem do środka. Wnętrze tonęło w mroku, zapadającej nocy, ale z łatwością dało się zauważyć iż jama jest pusta.
- Nie ma jej. - podsumowała Yǒn z cichym westchnieniem. Spojrzałem na nią i poczułem wyrzuty sumienia. Była ranna i zmęczona, widziała wilka który zabił jej rodzinę, a ja ją jeszcze ciągam po nocy w poszukiwaniu alfy, która może być dosłownie wszędzie. Wycofałem się z leża alfy i odwróciłem się do wadery.
- Yǒn idź do swojej jaskini, musisz odpocząć. Ja o wszystkim opowiem Moon. - powiedziałem. Wadera zaczęła zaprzeczać, ale nalegałem.
- Skoro tak bardzo ci na tym zależy ... - widziałem że odrobinę jej ulżyło. Odprowadziłem ją do jej jaskini, żeby mieć pewność iż rzeczywiście poszła spać. Po tym już na dobre zapadła noc. Gdzie też może podziewać się Moon? Zacząłem ją szukać w lesie, ale nie natrafiłem na ślady jej obecności. To znaczy na świeże ślady, przecież starych było pełno. Dalej jeszcze kilka innych miejsc, nigdzie jednak jej nie znalazłem. Czyżby alfa wróciła do jaskini, a ja zwyczajnie rozminąłem się z niż po drodze? Czym prędzej tam pobiegłem, zapominając iż mogę przeskoczyć cieniem. Zdyszany dobiegłem na miejsce, dziś strasznie szybko się męczyłem.
- Moon? Jesteś? - rzuciłem w głąb jaskini.
- O co chodzi? - usłyszałem znajomy głos, na którego dźwięk ulżyło mi. Miałem ochotę spytać gdzie była, ale powstrzymałem się. Czas mnie gonił, każda chwila była cenna.
- Muszę ci o czymś powiedzieć. - weszłem do środka i usiadłem przed waderą.
- O czym? - zapytała zmartwiona, gdy usłyszała powagę w moim głosie oraz gdy zobaczyła ze nie jest ze mną najlepiej. Wciągnąłem powietrze, jakby to ująć?
- Wpakowaliśmy się z Yǒnggǎn w niezłe tarapaty. Spotkaliśmy wilka, czarnego basiora, który potrafi tworzyć potwory posłuszne jego woli. Walczyliśmy z nim, ale jestem pewny że przeżył. To on zabił rodzinę Yǒn, a teraz zapoluje na Watahę Krwawego Szafiru. Kazałem Yǒnggǎn iść spać, kiedy tu wróciliśmy. Jest ranna i zmęczona, nie miej jej tego za złe, że jej tu nie ma. - powiedziałem, najkrócej i najbardziej rzeczowo jak się dało. Moon przetrawiał informacje które usłyszała.
- Moon ... co teraz powinniśmy zrobić? Będziemy walczyć, prawda? - zapytałem, bojąc się reakcji alfy. Byłem prawie pewny, że nie stwierdzi iż moja przyjaciółka jest winna ... ale w końcu nie mogłem być tego w stu procentach pewny.

<Moon? Co powiesz?>

Ps. Już wróciłam! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz