Pędziliśmy jak najszybciej daliśmy radę. Nareszcie wiedzieliśmy gdzie jest terytorium watahy. Wiatr rozwiewał mi futro. Uśmiechałam się. Byłam bardzo szczęśliwa. Czułam siłę biegnąc do swojej watahy. Tęskniłam za tamtym miejscem. Dalej musieliśmy powiedzieć o wszystkim alfie. O moim wrogu, walce, tym, że może nas zaatakować jego armia. Ja jednak nie przejmowałam się tym w tamtej chwili. Byłam zbyt szczęśliwa. Nawet nie myślałam o tym, że od nieustannego pędzenia bolą mnie łapy. Chciałam już być w watasze.
Wreszcie zapachy domu... Uspokoiłam się powoli rozpoznając to miejsce. Nie zatrzymywaliśmy się. Biegliśmy w milczeniu. Dopiero po chwili usiedliśmy pod jednym z drzew.
- Nareszcie... – szepnęłam do siebie.
- Odpocznijmy i idźmy do Moon. – powiedział Anubis.
Skinęłam głową, dysząc dalej po podróży. Moje rany po walce z wrogiem już nawet nie bolały. Zastanawiałam się, jak daleko jesteśmy od alfy.
< Anubis? Już to pisałam, ale przepraszam, że tak długo... Teraz będe pisać częściej. ;) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz