***
Pierwsze, co poczułam, to silny ból głowy. Spróbowałam otworzyć oczy, lecz udało mi się tylko trochę uchylić powieki. Z tego, co widziałam i czułam, wydedukowałam, że leżę na twardej ziemi, nic poza tym. Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam szerzej otworzyć oczy. I tym razem mi się udało. Rozejrzałam się wokoło. Świat wydawał się taki szary, opuszczony i osowiały, bez cienia życia, za to skąpany w pięknym, zimnym świetle księżyca. I znów ta myśl – czy bitwa się już skończyła? Jak długo leżałam tutaj, nieprzytomna? Sądząc z pory dnia, albo kilka godzin, albo dzień czy dwa. Do moich uszu dotarły odległe odgłosy bitwy. Świetnie inni walczą, a ja się tu wyleguję. Zmusiłam ciało do posłuszeństwa, wstałam, ale kiedy wykonałam pierwszy krok, powtórka z rozrywki. Kończyny odmówiły współpracy i tym oto sposobem ponownie ległam na ziemi, pod drzewem, w środku nocy. To się robi… nudne. Wcale nie miałam w tamtej chwili ochoty, by tak leżeć i wpatrywać się w korony drzew, a jednak robiłam to przez jakiś czas. Pomiędzy ostałymi na gałęziach złotymi liśćmi prześwitywało usiane gwiazdami nocne niebo. Dostrzegłam również surowy, blady księżyc, który roztaczał wokół zimny, srebrny blask. Była to piękna noc, ale… Wstałam i odwróciłam głowę w kierunku, z którego dochodziły odgłosy walki. Wzory na mojej sierści ponownie zaczęły świecić, a ja ruszyłam przed siebie, wpierw idąc, a potem biegnąc coraz szybciej i szybciej. Zamierzałam walczyć z innymi wilkami. I nic w tej chwili nie mogło mnie powstrzymać.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz