środa, 18 listopada 2015

Od Heroiki - Opo Wojenne

Po ostatnim dziwnym zdarzeniu nie zajęłam się jednak szukaniem kolejnego przeciwnika, a poszukiwaniem kolacji, obiadu, śniadania, czy jakkolwiek chcecie nazywać ten posiłek. Tknąć leżących wokół ciał wrogów nie ośmieliłam się dotknąć, poza tym napawały mnie wstrętem i odrazą. A tak w ogóle, to zauważyłam, że od dłuższego czasu nie zachowuję się jak wariatka. Po pierwsze – to podejrzane, po drugie – trzeba to jakoś zmienić. Ale wciąż pozostaje jedno pytanie: jak to zrobić? Takie zachowania często przychodzą mi same i tu właśnie znalazłam problem, którego nie potrafiłam w tamtej chwili rozwiązać. Jedynym sposobem na to było czekać, a u mnie nie zawsze można znaleźć pokłady cierpliwości, choć bardzo rzadko. Niestety, miałam pecha – akurat tego cudownego dnia moja cierpliwość skończyła się, a w pobliżu nie było sklepu. To smutne, ale cóż, czasami takie jest życie. A wracając do szukania czegoś na ząb – dostrzegłam szare, puchate uszy wystające ponad kępki krwiście zielonej trawy. Podkradłam się cicho w ich stronę, uważając na leżące na ziemi ciała sług Basiora Ciemności, no i oczywiście na wszelkie inne niespodzianki. Jednym susem pokonałam dzielącą mnie od ofiary odległość i zagłębiłam kły w ciele zaskoczonego szaraka. Kiedy już miałam zabrać się do konsumpcji, poczułam nagłe uderzenie w głowę i film się urwał.
***
Pierwsze, co poczułam, to silny ból głowy. Spróbowałam otworzyć oczy, lecz udało mi się tylko trochę uchylić powieki. Z tego, co widziałam i czułam, wydedukowałam, że leżę na twardej ziemi, nic poza tym. Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam szerzej otworzyć oczy. I tym razem mi się udało. Rozejrzałam się wokoło. Świat wydawał się taki szary, opuszczony i osowiały, bez cienia życia, za to skąpany w pięknym, zimnym świetle księżyca. I znów ta myśl – czy bitwa się już skończyła? Jak długo leżałam tutaj, nieprzytomna? Sądząc z pory dnia, albo kilka godzin, albo dzień czy dwa. Do moich uszu dotarły odległe odgłosy bitwy. Świetnie inni walczą, a ja się tu wyleguję. Zmusiłam ciało do posłuszeństwa, wstałam, ale kiedy wykonałam pierwszy krok, powtórka z rozrywki. Kończyny odmówiły współpracy i tym oto sposobem ponownie ległam na ziemi, pod drzewem, w środku nocy. To się robi… nudne. Wcale nie miałam w tamtej chwili ochoty, by tak leżeć i wpatrywać się w korony drzew, a jednak robiłam to przez jakiś czas. Pomiędzy ostałymi na gałęziach złotymi liśćmi prześwitywało usiane gwiazdami nocne niebo. Dostrzegłam również surowy, blady księżyc, który roztaczał wokół zimny, srebrny blask. Była to piękna noc, ale… Wstałam i odwróciłam głowę w kierunku, z którego dochodziły odgłosy walki. Wzory na mojej sierści ponownie zaczęły świecić, a ja ruszyłam przed siebie, wpierw idąc, a potem biegnąc coraz szybciej i szybciej. Zamierzałam walczyć z innymi wilkami. I nic w tej chwili nie mogło mnie powstrzymać.

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz