Podeszłam do basiora. Jego oczy były zamknięte. Kulałam na zranioną łapę, ale nie myślałam o niej wcale. Popatrzyłam na niego.
- Wiem, że nic mi nie zrobisz. – powiedziałam łagodnie – Muszę zapobiec dalszemu krwawieniu, może... Może wtedy będzie lepiej. Ale teraz musimy stąd iść. Jak najszybciej. Kto wie, czy ten potwór tu nie wróci.
Basior lekko otworzył oczy, ale po chwili znów je zamknął.
- Usiądź, Anubis. Ja postaram się znaleźć wyjście. – powiedziałam.
Wiedziałam, że chciał mi pomóc. Uważałam jednak, że musi odpocząć.
Oparłam przednie łapy na dużej skale, będącej czymś w rodzaju ściany. Przez malutki otwór na samej górze przedostawało się światło, ale też co chwilę kapała woda, co oznaczało, że tamten kawałek lekko wystaje ponad wodę. Mogliśmy tamtędy wyjść.
Podeszłam do Anubisa i lekko trąciłam go nosem w bok.
- Znalazłam wyjście.
< Anubis? Brak weny dalej, ale przynajmniej coś napisałam. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz