Słuchałem z uwagą historii Yǒnggǎn. Wadera powiedziała że ryba jest podwładnym jakiegoś upośledzonego umysłowo wilka, który chce ją zabić i może zagrozić naszej watasze. Spojrzała mi w oczy czekając co powiem.
- Będziemy bronić watahy. - odpowiedziałem - Ale ... powinniśmy powiedzieć o tym innym? - zapytałem. Oczywiście nie zostawię Yǒnggǎn na lodzie, by sama radziła sobie ze swoją przeszłością. Przeżyliśmy ze sobą tyle przygód, że czułem iż jej kłopoty i wrogowie są też moimi.
- No ... nie wiem. W sumie mogli byśmy stanąć razem w obronie watahy, ale co jeśli reszta postanowi mnie wyrzucić i pozbyć problemu? - zapytała rozdarta między dwiema możliwościami. Ja też nie wiedziałem co robić.
- Może powiemy Moon, a ona zdecyduje? W końcu to alfa i nie wyrzuci nikogo z byle powodu. - powiedziałem. Yǒnggǎn pokiwała głową jakby się ze mną zgadzała, zaraz jednak dostrzegła lukę w moim planie.
- A jak się z tąd wydostaniemy? - powiedziała krytycznie. Westchnąłem.
- Nie wiem ... - to mi przypomniało o pewnym znalezisku. Wstałem na co wadera spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Gdzie idziesz? - zapytała. Nie odpowiadając podeszłem do "kamienia" za ogniskiem. Obok niego leżała ta zagadkowa butelka... Może Yǒnggǎn będzie wiedziała co to? Chwyciłem naczynie ostrożnie w pysk, tak by nie przebić cienkiego zielonkawego szkła, ostrymi zębami. Na języku poczułem cierpki smak, coś jakby żurawina i stęchlizna z domieszką soli - ble, jednym słowem. Wróciłem do Yǒnggǎn i położyłem naczynie między jej przednimi łapami. Uprzedzając jej pytanie odezwałem się.
- Znalazłem to jak byłaś nieprzytomna ... wiesz może co to? - powiedziałem kładąc się na mokrej ziemi. Nie wiem czemu, ale zawsze lepiej myślało mi się na leżąco. Wadera uważnie oglądnęła znalezisko, marszcząc brwi.
<Yǒnggǎn? Sorry - lekki brak weny>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz