wtorek, 19 maja 2015

Od Anubisa CD Yǒnggǎn

Patrzyłem się nic nie rozumiejąc w płomienie. Owszem wiem że pokazywały jakąś scenę z wilczątkiem, tylko co to ma wspólnego z rybą i Yǒnggǎn? Kiedy obraz zniknął spojrzałem na waderę stojącą po mojej prawej. Wstrząsnęło mnie to że ona cała się trzęsła i była przerażona. Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby mentalnie krzyczała "pomóż". Ja stałem jak wryty w ziemię, nie wiedząc co robić. Nagle łapy Yǒnggǎn zadygotały i wadera osunęła się na ziemię. Skoczyłem próbując ją złapać, ale za długo zwlekałem i wilczyca upadła na ziemię z cichym pluskiem wody. Stanąłem nad nią nie bardzo wiedząc co zrobić, aby się obudziła. Ogień rzucał na ściany nasze cienie, ale były one tak rozdygotane że nie dało by się w nie wskoczyć. Prędzej uderzył bym o ścianę. Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Miało ono okrągły kształt, a w środku płonęło ognisko oświetlając całe pomieszczenie. Moją uwagę przykuł płaski kamień po drugiej stronie. Chciałem oczywiście zostać przy Yǒnggǎn i jej pomóc, ale medykiem byłem równie dobrym jak mysz astronomem - czyli żadnym. W taj chwili chyba najlepsze co mogłem zrobić to poszukać jakiegoś wyjścia i bezpiecznego miejsca. Tunel którym weszliśmy odpadał, bo nie miałem pojęcia jak miał bym przez niego przepchać nieprzytomną Yǒnggǎn. Ostrożnie zbliżyłem się do płaskiego kamienia, wydawało mi się że nie wrasta on w skałę, tylko został tu położony w jakimś celu. Spróbowałem go popchnąć ale nie przesunął się ani o milimetr. Ze złości uderzyłem go łapą. I w tedy stało się coś nieoczekiwanego - płyta kamienia odskoczyła, ukazując w środku pustą przestrzeń. Zajrzałem do środka i zobaczyłem dno wyłożone czerwonym aksamitem, na którym spoczywała zielona buteleczka z bezbarwnym płynem. Zamykało ją się na brązowy korek z małym sznureczkiem. Ostrożnie to wyjąłem i obejrzałem lecz na butelce nie było żadnej ulotki, ani innych informacji. Odłożyłem więc znalezisko na ziemię i wydarłem długimi pazurami czerwony aksamit. Nie był on przyklejony, a wręcz była to poduszka z gęsimi piórami. Wziąłem ją i wróciłem do nieprzytomnej wadery. Poduszkę włożyłem pod głowę Yǒnggǎn, tak by jej futro nie zmokło (dobra, już zdążyło, ale przynajmniej teraz jakoś wyschnie) i żeby było jej wygodnie. Usiadłem czekając aż wadera się obudzi. W końcu otworzyła po woli oko i podniosła głowę. Dostrzegłem w jej oczach jej zdziwienie, kiedy zobaczyła co ma pod głową, lecz strach znów powrócił i wadera położyła się z powrotem na poduszkę, drżąc. Położyłem się obok niej i lekko ją przytuliłem.
- Nie bój się jestem tu. - powiedziałem miękko, by dodać jej otuchy. Wadera wiedziała że chcę wiedzieć dlaczego to co zobaczyliśmy w płomieniach spowodowało że zemdlała.
- Nie... nie zrozumiesz. - odpowiedziała, unikając moje wzroku i wpatrując się w płomienie.
- Zrozumiem, tylko mi powiedz. - odpowiedziałem, nadal ją obejmując. Nie chciałem naciskać by zmusić ją do odpowiedzi. W końcu to jej sprawa, ale i tak musiałem spróbować.

<Yǒnggǎn?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz