- O co chodzi? - zapytała, odwracając się w naszą stronę.
- Dziękujemy za pomoc - zaczęłam.
- Nie ma sprawy. Możecie mi tylko powiedzieć, gdzie wyście tak długo byli!?
Wymieniliśmy z Poisonem zdziwione spojrzenia.
- Długo? Nie było nas jakieś kilka dni...
- Pół roku. Minęło pół roku.
- Tak długo na nas czekaliście? - zapytałam, zaskoczona. Rara wzruszyła ramionami.
- Jak już wspominałam, nasza sytuacja nie jest najlepsza. Moon, Picallo i Sophie zostali zamordowani, Alfą został Anubis, ale ostatnimi czasy mało kto go widuje. I dobrze.
- Moon nie żyje? - zapytał zaskoczony Poison.
- Jak to możliwe? - dodałam.
- Już mówiłam - morderstwo. Nie znam szczegółów. Wracajmy do watahy, zanim te dziwne stworzenia się znowu pojawią.
***
Po kilku godzinach i odnalezieniu Feathera znaleźliśmy się w górach. Tam, w sporej dolinie, ukrywała się wataha. Gdy zeszliśmy po stromym zboczu, Rara podeszła do czerwono-białego basiora, Oriona.
- Nie widziałeś Anubisa? - zapytała.
- Nie, wymknął się jakiś czas temu. O co chodzi?
- Heroica i Poison...
Wilczyca przerwała. Na brzegu doliny pojawił się czarny basior - Anubis. Wszystkie wilki prócz mnie i Poisona schyliły głowy, aczkolwiek większość robiła to niechętnie. Jakieś dwa nieznane mi basiory podeszły do Alfy i wraz z nim ruszyli w naszą stronę.
- Zachowuje się tak od pewnego czasu - szepnęła Rara.
- Widzę, że raczyliście się w końcu pojawić - warknął Anubis. - Ale szkoda, że wcześniej nie zapoznaliście się z zasadami.
- Jakimi zasadami? - zapytałam, choć chyba zaczynałam się domyślać, o co chodzi.
- Rara wam wszystko wyjaśni. I mam nadzieję, że więcej nie będziecie się mi stawiać.
Powiedziawszy to, odszedł.
- Chodźcie, wszystko wam wyjaśnię - szepnęła do nas Rara.
***
Pustelniczka opowiedziała nam, jak pewnego dnia Anubis zniknął i wrócił jakiś tydzień później w towarzystwie jedenastu basiorów i kilku wojowniczych wader. Zarządził, że od tej pory nikt nie ma prawa podejmować żadnych decyzji bez jego zgody - czy to chodziło o polowanie, o partnerstwo czy o patrolowanie granic. Jego rządy połączone z zastraszaniem przez przyprowadzone przez niego wilki sprawiły, że wataha stała się słaba. Z trudem powstrzymywali napaści sąsiadów, aż do napadu zmutowanych wilków. Wtedy zmuszeni byli się wycofać.
- Nikt nie może się mu postawić - zakończyła Rara. - Jest nas zbyt mało. A on jest zbyt... agresywny i surowy. Gdy Stream próbowała wymusić lepsze warunki dla jej rodziny, zabił jej partnera i dwa z trzech szczeniąt. To był dla niej ogromny cios, zwłaszcza po śmierci Moon. Wciąż się nie otrząsnęła.
- To okropne - stwierdziłam. - Jak... Jak on mógł się tak zmienić?
- Podejrzewam, że ktoś nim kieruje - powiedziała Rara. - Nawet do Yon...
Przerwało jej wycie.
- Wieczorne spotkanie. Musimy się stawić.
Wzorem Pustelniczki opuściliśmy schronienie pod nawisem skalnym i wraz z innymi zebraliśmy się przed półtorametrowym głazem. Na skale stał Anubis i lustrował wszystkich chłodnym spojrzeniem. Wygłosił krótki wstęp, a potem przeszedł do informacji.
- Dzisiaj do naszej watahy powrócili Poison i Heroica. Sytuacja na naszych ziemiach została dzięki nim i Rarze opanowana. Jeśli dobrze pójdzie, za dwa dni wrócimy do domu.
- Ale oni mogą powrócić... - zaczęłam. Anubis, który miał właśnie zeskoczyć na ziemię, zawrócił.
- Śmiesz kwestionować moje rozkazy? - warknął.
- Myślę po prostu o dobru watahy i stwierdzam fakty - odpowiedziałam. - Ryzyko ataku ze strony tych mutantów jest wciąż wysokie.
- Podejdź tutaj - rozkazał chłodno. Wilki z prawdziwej WKS skuliły się nieco, te przyprowadzone przez Alfę, o charakterystycznej błyszczącej czarnej sierści ze szkarłatnymi wzorami, uśmiechnęły się delikatnie. Powoli, możliwie najpewniejszym krokiem podeszłam pod głaz.
- Stań obok mnie.
Nie byłam pewna, do czego to prowadzi, ale zrobiłam, co powiedział. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, aż Alfa zamachnął się na mnie łapą. Odruchowo wykonałam unik i rzuciłam się do przodu. Pazurami rozorałam skórę na piersi Anubisa. Wśród zgromadzonych pod skałą rozległ się cichy szmer głosów. W oczach Alfy pojawiła się wściekłość.
- Jak śmiałaś! - wrzasnął i uderzył mnie łapą. Gdy tylko mnie dotknął, moje ciało przeszył prąd. Upadłam na ziemię, tracąc dech w piersiach.
- Anubisie, oszalałeś? - zawołał Poison.
- Nie masz prawa mówić do mnie po imieniu!
- Nie zasługujesz na swój tytuł. Prawdziwy Alfa nie podnosiłby łapy bez powodu na swój lud. To musi się skończyć.
- Wyzywasz mnie? Chcesz pojedynku?
- Tu i teraz.
- Poison, nie... - szepnęłam wstając. Basior jednak nadal wpatrywał się w przywódcę. Alfa zeskoczył z głazu i oba wilki zaczęły krążyć wokół siebie. W pewnej chwili rzucili się na siebie i zaczęli tarzać po ziemi, walcząc zaciekle. Po pewnym czasie Anubis zaczął przegrywać. Zauważyli to też jego poplecznicy i rzucili się swemu władcy na pomoc. Ale w tej chwili i wilki z WKS przystąpiły do walki. Dolina zamieniła się w pole bitwy.
- Yon - wyszeptał i spróbował wstać jednak złamana łapa mu na to nie pozwoliła. Podeszłam ostrożnie do niego. Spojrzał na mnie, a jego wzrok błagał o pomoc. Pomogłam mu wstać i przejść do miejsca, gdzie leżała jego ukochana. Basior upadł obok niej na ziemię i po chwili jego oddech ustał. Stałam jeszcze przez chwilę przy nich, a potem wróciłam do watahy.
- Nie rządził nimi prawdziwy Anubis - szepnęłam do Poisona.
- Wiem - odpowiedział równie cicho, a potem zwrócił się do wilków. - Trzeba pochować zmarłych - Anubisa, Yon i Stream.
Wszyscy wzięli się do działania i po godzinie wspólnej pracy usypane zostałe trzy kopce. W ciszy cała wataha siedziała przed nimi. Aż w pewnej chwili od strony lasu dobiegło nas wycie mutantów.
- Trzeba iść - stwierdził Poison.
- Masz rację, ale gdzie? - zapytałam.
Basio uniósł głowę, nad nami przeleciały ptaki.
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno dowiem się wkrótce.
- Anubisie, oszalałeś? - zawołał Poison.
- Nie masz prawa mówić do mnie po imieniu!
- Nie zasługujesz na swój tytuł. Prawdziwy Alfa nie podnosiłby łapy bez powodu na swój lud. To musi się skończyć.
- Wyzywasz mnie? Chcesz pojedynku?
- Tu i teraz.
- Poison, nie... - szepnęłam wstając. Basior jednak nadal wpatrywał się w przywódcę. Alfa zeskoczył z głazu i oba wilki zaczęły krążyć wokół siebie. W pewnej chwili rzucili się na siebie i zaczęli tarzać po ziemi, walcząc zaciekle. Po pewnym czasie Anubis zaczął przegrywać. Zauważyli to też jego poplecznicy i rzucili się swemu władcy na pomoc. Ale w tej chwili i wilki z WKS przystąpiły do walki. Dolina zamieniła się w pole bitwy.
***
Jakiś czas później większość popleczników Anubisa uciekła, a on sam leżał na ziemi. Wydało mi się, że nie żyje, ale w tej chwili uniósł głowę.- Yon - wyszeptał i spróbował wstać jednak złamana łapa mu na to nie pozwoliła. Podeszłam ostrożnie do niego. Spojrzał na mnie, a jego wzrok błagał o pomoc. Pomogłam mu wstać i przejść do miejsca, gdzie leżała jego ukochana. Basior upadł obok niej na ziemię i po chwili jego oddech ustał. Stałam jeszcze przez chwilę przy nich, a potem wróciłam do watahy.
- Nie rządził nimi prawdziwy Anubis - szepnęłam do Poisona.
- Wiem - odpowiedział równie cicho, a potem zwrócił się do wilków. - Trzeba pochować zmarłych - Anubisa, Yon i Stream.
Wszyscy wzięli się do działania i po godzinie wspólnej pracy usypane zostałe trzy kopce. W ciszy cała wataha siedziała przed nimi. Aż w pewnej chwili od strony lasu dobiegło nas wycie mutantów.
- Trzeba iść - stwierdził Poison.
- Masz rację, ale gdzie? - zapytałam.
Basio uniósł głowę, nad nami przeleciały ptaki.
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno dowiem się wkrótce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz