Odpoczywałem na łączce bez żadnych większych trosk czy zmartwień. Tylko ja i wolność... och, to takie piękne a przynajmniej do momentu. Po kilku godzinach leniwego leżenia na łączce zapowiedziało się na deszcz. I jak to by nie mogła właśnie się tak stało. Deszcz runą jak z karabinu obijając o ziemię, drzewa, pobliskie wody oraz moje ciało. Otwarłem leniwie oczy po czym wzdychnąłem przeciągle. Leżąc tak kilka minut odwróciłem się w końcu na plecy spoglądając na pochmurne niebo. Zamknąłem oczy gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Było to tak gwałtowne uderzenie, że i ja i wilk przeturlaliśmy się kawałek dalej. Swój "lot" zakończyliśmy na twardych kamieniach blisko ściętych pni drzew. Ja zakończyłem swoją podróż na kamieniu. Wstałem z trudem ale jednak. Otworzyłem oczy i zacząłem błądzić wzrokiem za szują która ową podróż rozpoczęła. Kiedy nigdzie nie ujrzałem żadnej postury zdziwiony wyprostowałem się. Przymrużyłem oczy ponownie się rozglądając tym razem obchodząc pobliski teren czyli w zakresie pięciu metrów od mojego skończenia. Kiedy już straciłem nadzieję na wyżyciu się na wilku usłyszałem ciszy pisk. Zastrzygłem uszami po czym uniosłem głowę ponad wysoką trawę. Niedługo po tym ujrzałem czyjąś posturę. Położyłem uszy po sobie, warknąłem pokazując swoje kły i zacząłem podchodzić do postaci. Kiedy byłem zaledwie metr od postaci warknąłem ozięble
- Dlaczego na mnie wpadłeś?!
Wilk jednak nie odpowiedział. Ponownie warknąłem zaś w odpowiedź usłyszałem jakby syczenie. Przekręciłem głowę. Byłem zdziwiony bo to w końcu ja byłem ofiarą tego zdarzenia. Podszedłem trochę bliżej leżącej postaci
- Wszystko w porządku?
Wilk odwrócił sę w moją stronę. Powoli wstał po czym wyrównał swoje obolałe ciało. Patrzyłęm się na wilka z dość dużym zaciekawieniem
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz