- Hej Elektro, Desna.
- O , Hej , masz bardzo ładną kolekcje katan.
- Dziękuję.
Usiadłem i zastanawiałem się jak można zabić nudę.
- Może napijemy się herbaty?
- Pójdę zaparzyć - Desna uśmiechnęła się i pobiegła.
Gdy wypiliśmy herbatę zapadła cisza i znudziłem się.
- Jest późno ja idę do moich przyjaciół dawno ich nie odwiedzałem. Desna czy możesz zostać? nie chciał bym żeby ci się coś stało.
Wadera spojrzała na mnie.
- Niech ci będzie..
- To pa niedługo wrócę.
Wyszedłem i powędrowałem w stronę restauracji.
Weszłam do środka.
- Bonnie! Foxy! Freddy!Chica! jesteście tu?
usłyszałem kroki.
- O jesteście.
Myślałem, że to oni ale... pomyliłem się.
- Czy tylko ja widzę tą słodką kulkę futra? - Spytał niebieski królik reszty.
- Awww.... jaki słodziak! - Kura podbiegła do mnie i chciała mnie przytulić ale zjeżyłem sierść i pokazałem kły.
- Nie zrobię ci krzywdy... - znowu odezwała się kura.
- ODEJDŹ ODE MNIE ! GDZIE JEST BONNIE I RESZTA ?!
- On mówi?!
- Tak i potrafię też gryźć!
- Spokojnie... oni są w stanie uśpienia...
- Zaprowadźcie mnie do nich....
- Oki ale jak dasz mi się przytulić.
- Niech ci będzie.
Przytuliła mnie tak mocno że myślałem że mnie zmiażdży.
- PUSZCZAJ! MIAŻDŻYSZ MNIE !
- Och przepraszam...
Zaprowadzili mnie do ciemnego pokoju.
Niedźwiedź zapalił światło i zobaczyłem że moi przyjaciele są zmasakrowani.
- CO IM SIĘ STAŁO?! WŁĄCZCIE ICH!
- Nie da się ich włączyć nie mają baterii.
Warknąłem na kurę i podszedłem do Bonnie.
- Hej Bon.
- Zostaw te rupiecie i pobaw się z nami.
- TO NIE SĄ RUPIECIE TO MOI PRZYJACIELE!
- Nie zostawię was tak...
Już wiem porażę go prądem!- powiedziałem sam do siebie.
- NIE RÓB TEGO!- Warknął niedźwiedź.
- A niby dlaczego?
- Bo.... oni są źli....- Kłamstwa.
Nie posłuchałem się miśka i poraziłem moich przyjaciół prądem. Otworzyli oczy.
Ale chwile po tym stało się coś czego się nie spodziewałem. Bonnie złapał mnie za szyję i zaczął dusić.
- B-Bonnie to ja Elektro!- Pisknąłem
- Elektro... - Jakby nie panował nad sobą. Puścił moją szyję i przytulił mnie.- Przepraszam ... ja-ja nie chciałem...
- Dobra dobra daj spokój wybaczam ci...
Gdyby mógł na pewno uśmiechnął by się.
Chica, Foxy i Freddy również mnie przytulili.
- G-Gdzie my jesteśmy? - Rozejżał się Freddy.
- Ja nie wiem może spytaj się tych robotów które mnie tu przyprowadziły.Znaczy , wszystko zmieniło się tak bardzo od mojej ostatniej wizyty czyli jakiś miesiąc....
- Czyli to nadal nasza pizzeria? - Chica zapytała.
- Tak - Spojrzałem na Chicę i wtedy zorientowałem się że nie ma rąk.
- Wole nie pytać co się z wami stało...
- I słusznie bo sami nie wiemy....
- Mam pomysł... tu jest tyle części, może uda nam się was naprawić?
- Było by super .
- To do roboty!
Freddy zamknął drzwi i zabraliśmy się do naprawy.
W połowie pracy wybiła 6:57.
- Musimy wracać na swoje miejsca...
- To do zobaczenia.
- Pa...
Wyszedłem z pizzeri. Ludzie zaczęli do niej wbiegać. Ble...ich szczeniaki są takie... niezdarne. Widziałem przez szybę jak biegają, potykają się, brudzą czymś co animatroniki nazywają pizza.
Gdy już miałem wyjść z miasta z zarośli wyszedł człowiek ubrany na fioletowo i był we krwi. Spojrzał na mnie.A Ja schowałem się w ślepej uliczce za jakimiś koszami.
- Chodź piesku....Nic ci nie zrobię...
Warknąłem na niego.
- Oh , przepraszam... wilczku. Co robiłeś w pizzerii?
Skąd on wiedział, że byłem w pizzerii?!
- Nie lubię jak ktoś rozmawia z animatronikami... niegrzeczny wilczek.
Czy to ten koleś o którym mówił mi Bonnie? i, że mam przed nim uciekać ?
Wyciągnął nóż z kieszeni i spojrzał na mnie tak jak szaleniec . Od razu wiedziałem co się Święci...
Muszę z tond uciec Ale zablokował jedyną drogę ucieczki.
Muszę zaatakować go i sam nie zostać ranny.
Już miałem na niego skoczyć gdy mnie kopnął i zaśmiał się.
- Na tyle cię stać? wiem, że wilki z tych terenów nie są zwyczajne... wiem, że macie moce. A ty pewnie jesteś wilkiem który panuje nad elektrycznością bo widziałem jak budzisz animatroniki... Nie ładnie...
Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Użyć mocy? nie.... poradzę sobie z nim.
Ponownie zaatakowałem. udało mi się ugryźć go w ramię ale mnie zrzucił i chciał dźgnąć mnie w głowę nożem.
Zarzucił mi jakąś oborze na szyję.Przywiązał mnie do jakiegoś słupa i odszedł jakby nigdy nic...
Szarpałem się ale to nic nie dawało. Nie mogę się poddać... nie mogę. Desna będzie się martwić , że nie wróciłem. Mijały godziny... ludzie przechodzili obok mnie obojętnie. Następnego ranka straciłem nadzieję , że się uwolnię. Łańcuch był zbyt mocny żebym sam go rozerwał. Straciłem również siły i upadłem na chodnik.... zasnąłem.
<Desna? Co zrobisz jak zorientujesz się że nie wróciłem do domu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz