Była piękna pogoda. Ciepło, nie było wiatru. Za tym tęskniłam gdy.....gdy tam byłam, uwięziona. Teraz spacerowałam po lesie, zastanawiając się czy pogadać z Moon czy nie. Sama nie wiem. Dobiegłam do skraju lasu i zobaczyłam obce wilki, nie były to wilki z watahy mojej siostry. Zbliżając się powoli by mnie nie zauważyły spostrzegłam że na kogoś warczą. Gdzieś już go widziałam. Tylko gdzie? Zauważyłam że wilki się porozumiały i zaczęły szykować się do ataku na wilka. Zaczęłam biec. Co ja do diaska robię, przecież to nie moja sprawa. Moje serce szybciej biło, krew szybciej krążyła w żyłach byłam gotowa do walki. Dlaczego ja chce mu pomóc? Jeden wilk z obcej mi watahy rzucił się na ofiarę. Znany mi wilk odkręcił się ale za późno. To był atak z zaskoczenia. Dobiegłam od razu włączając się w walkę, wszystkie wilki skoczyły na nas dwoje. Było ich za wiele jak na dwoje około dziewięciu. - Nie damy im rady - pomyślałam. Myślałam, że zaraz go rozszarpią. Obudził się we mnie mój demon. Uwielbiałam to uczucie kiedy się uwalniały moje ukryte moce. Walka trwała około 20 min. Zabiliśmy wszystkich.
-Kim ty wogóle jesteś?-Zapytał zziajany wilk.
-Luna siostra Przywódczyni watahy której są te tereny.-odpowiedziałam.
-Czyli zabiłaś swoich?-widziałam w jego oczach zdziwienie.
-Nie! Dlaczego tak mówisz?
-Bo mówili, że to ich tereny.
-Nieprawda!- zaczęłam krzyczeć, choć nie było potrzeby. Byłam po prostu sfrustrowana bo wiem,że go znam, ale nie wiem skąd.
-Czy my się znamy?-zapytałam.
-Nie wydaje mi się.-odpowiedział.
-Dlaczego się pytasz?-zapytał mnie. Nie wiedziałam co opowiedzieć był do niego tak podobny.
-Nieważne? Po prostu.....cię z kimś pomyliłam.-odpowiedziałam i oddaliłam się.
-Mam nadzieje, że się kiedyś jeszcze spotkam.-krzyknęłam do niego z oddali. Obdarzył mnie tak serdecznym uśmiechem, że aż mnie w brzuchu zemdliło.Co się ze mną dzieje? Kto to jest? Czy to możliwe? Może on ma brata? Te myśli zaprzątały moją głowę cały czas.
Tohma?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz